Zajączek poprawił łuk i przewiesił kołczan przez plecy. Szkoda, że nie są zatrute, jak mają te dzikusy w tej, no... Amazonii – pomyślał o plastikowych strzałach upchanych w kołczanie. No, ale to przez tego kretyna susła, który zer... zre... zdeformował naszą armię... - westchnął i wyjrzał ostrożnie przez okno; na szczęście wokół nie było widać żadnego kaczora, więc szybko wyskoczył na zewnątrz i zakosami, robiąc co chwile uniki, pobiegł w stronę lasu.
Koniec z tą polityką miłości, kaczuchy: rocznica minęła, moja granica wytrzymałości została przekroczona. Ja wam dam te transparenty "ZAJĄCZEK POD SĄD", ja wam, kurna... ajjj!! - nagle zajączek potknął się o wystający korzeń i nosem zarył prosto w brudną, błotnistą kałużę.
Ho hoo! Ha ha ha!- usłyszał nad sobą znajomy głos. Wściekły, powoli podniósł główkę i nienawistnie spojrzał na stojącego po drugiej strony kałuży, rechoczącego gajowego. Świerzbiła go ręka, żeby natychmiast sięgnąć po jedną strzałę i wypróbować celność łuku, ale powstrzymał się w ostatniej chwili: mimo wszystko są przecież z gajowym w jednej drużynie...
Czego rżysz, pajacu? - podniósł się i ociekając błotem wylazł z kałuży. - Tak ci wesoło? Znowu przecież dzisiaj dałeś plamę. Czy ty, debilu, nie chodziłeś nigdy do szkoły!? - zajączek obtarł twarz ze śmierdzącej wody i wypluł z ust kawałek błota. - Jak mogłeś zapomnieć, że konstytucja naszego lasu była pierwsza! Słyszysz? Pierwsza na naszym kontynencie!? Już z tą palmą pojechałeś w niedzielę tak, że pomyślałem: no chyba gajowemu palma to odbiła... Ale walnąć przy uczniach taką wtopę? W końcu wszyscy się zorientują, że ty nie jesteś z lasu, tylko od niedź...
Ciii! - gajowy przerwał mu gwałtownie, skulił się i przerażony rozejrzał dookoła. - Oszalałeś!? Chcesz, żeby mnie kaczuchy przerobiły na bigos? Ja... ja... ja... - zaczął się jąkać ze strachu.
Ty idioto... Przestań, nie bądź taki ichnik. Naprawdę myślisz, że kaczuszki są takie groźne? Czy cię porąbało? - zajączek zmęłł przekleństwo i popatrzył na niego z niesmakiem.
No przecież młody chujźniar mówił w LeśnejTV... I obiektywni paneliści w programie liska w PigalakTV... I no, znajda, ten resyżer się wypowiadał... I ten, jego kolega, co mieszka koło kopalni, o, buc! A, i stary chujźniar, który przecież jest moim doradcą... No, wszyscy przecież mówią, że ...- gajowy umilkł i zaskoczony zmarszczył czoło.
Nie udawaj, że myślisz, kretynie – zajączek z niedowierzaniem pokręcił głową. - Przecież to ściema! Nie czytałeś wywiadu ichnika w kosmopolskiej pierdzie? To zdaje się, że twoim języku przecież było napisane... - zajączek plasnął gajowego swoją ubłoconą łapką prosto w czółko. - Przecież, jak ichnik był teraz u niedźwiedzia, to wyraźnie powiedział:
„Niewątpliwie, część mieszkańców naszego lasu jest chora na niedźwiedziofobię i ksenofobię. To są idioci, którzy twierdzą, ża las wcale nie jest niepodległy, tylko znajduje się pod wpływem wilków i niedźwiedzi. Oni, ci chorzy z nienawiści mieszkańcy lasu, z tym swoim bezmyślnym kompleksem antyniedźwiedzim, nadają się tylko do ogrodu zoologicznego! "
Taaak? - gajowy nieśmiało dotknął czoła, na którym został brudny odcisk łapki zajączka. - A co to ta kse... kse...no...ta... fobia?
Coś z PaJoNkami, nieważne – zajączek prychnął wydymając wargi. - W każdym razie wskazówka jest wyraźna: kaczuchy trzeba zamknąć w ogrodzie zoologicznym, ponjał!? Jak je wszystkie pozamykamy, to będzie wreszcie spokój i dalej będziemy mogli spokojnie okrad... znaczy się, opiekować lasem!
Ale tak... bezprawnie? Niewinnych? Czy to nie jest... - gajowy zaczął przestępować z nogi na nogę.
Czy cię już dokumentnie pogięło, ty bulaku? - zajączek mało nie wyszedł z siebie. - Od tego ściskania brzozy to chyba jakiegoś udaru dostałeś! Podobno cię ćwiczą od wielu lat – swoją drogą, musiałeś się do tego publicznie przyznać? - ale widzę, że za słabo! Za słabo!! W następną podróż wyślę cię tym naprawionym tupolewem, słowo daję...
Zwariowałeś!? - gajowy wystraszył się nie na żarty. - Yy...yy... - żołądek pełen bigosu podjechał mu pod samo gardło.
Zastanowię się... - spojrzenie zajączka zamieniło sie w dwa ostre szpikulce, wbijające się w wytraszone oczy gajowego. - Pamiętaj: masz tak tańczyć, jak ci gram, ty... ty sułtanie jeden, chłe, chłe, chłe! - twarz zajączka wypogodziła się znienacka; gajowego zawsze przerażały te jego nieoczekiwane zmiany nastroju....
To pojechał po tobie ten profesorek od długu... Sułtanat, chłe, chłe, chłe! No, w sumie mu się nie dziwię: dzięki twojemu podpisowi, zajumaliśmy i jemu, i mieszkańcom lasu, sporo kapuchy! - zajączek poklepał gajowego po plecach. - No, ale teraz bierzemy się za kaczuchy. Najpierw zaczniemy je ciągać po sądach i nagłaśniać sprawy, żeby wszystkim zaczęły się kojarzyć z warchołami; potem wymyślimy jakąś małą prowokację i jak zaczną nienawistnie kłapać dziobami, że zostali wrobieni i że są niewinni, to ogłosimy, że oni są anty... no, kurna... znowu trudne słowo... o! Antysystemowi! Jasne!?
Antysystemowi?? - oczy gajowego zrobiły się tak wielkie, jak spodki ufo, które kiedyś widział na polowaniu, gdy razem z walącym się kotem wypili dużo za dużo przemyconej z terenów niedźwiedzia nalewki.
Tak! Antysystemowi! No bo przecież kaczuchy nie przychodzą do nas codziennie na kolanach i nie dziękują, że pozwalamy im w ogóle jeszcze oddychać, prawda? Chociaż... Ty, gajowy... A gdyby tak im zabrać powietrze, co? - rozmarzył się zajączek.
Gajowy popatrzył na niego niepewnie. Cholerka, chyba już od rana się napier....ł tym soczkiem z trawy... - pomyślał i pokręcił przecząco głową.
Niemożliwe. Bez powietrza strzały nie będą latać – odpowiedział zdecydowanym, pewnym głosem.
Tak? - zajączek westchnął z żalem. - No tak, racja. A nie po to wydałem przecież kilo kapuchy na łuk, żeby nie można było sobie z niego postrzelać, no nie?
Inne tematy w dziale Polityka