khavira khavira
346
BLOG

Józef Mackiewicz aktualny i dzisiaj....

khavira khavira Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Felieton JM z 1949 roku, ale jakże aktualny i dzisiaj. A może jeszcz bardziej niż 64 lata temu...


 

Bez znaczenia


 

Mnie się zdaje, że stara debata na temat, czy można kogoś przekonać argumentami i wobec tego, czy warto w ogóle przekonywać, poniewać i tak każdy pozostaje przy swoim zdaniu... - nie jest już dziś aktualną. Dawna „racja” identyfikowana była zazwyczaj z „prawdą”. Przedwojenne, ustawowe sprostowania zaczynały się od słów: „nieprawdą jest... itd., natomiast prawdą jest...” - Rzecz ta uległa deformacji na tyle gruntownej, że w dobie dzisiejszej dowodzenie prawdy musiałoby za sobą pociągnąć w konsekwencji przekształcenie, zreformowanie całego globu, co jest rzeczą praktycznie niewykonalną. Pisze się wprawdzie i mówi ciągle, zapożyczając starych form, ale trzeba przyznać, że nigdy chyba w dziejach świata nie padło jeszcze tyle słów po prostu na wiatr. Można by dać temu w ogóle pokój, gdyby natura ludzka nie była słaba i nie ulegała wewnętrznej pustocie.

Wynalazek sowiecki w postaci zreformowania pojęcia „prawdy” jest tak kapitalny, że stare kryteria tracą przy nim rację bytu. Spośród miliona przykładów weźmy jakiś najprostszy: oto na konferencji dunajskiej w Belgradzie, delegat czechosłowacki oświadcza: „co było przed wojną, to nie teraz. Bo Czechosłowacja dopiero teraz uzyskała pełną niepodległość i suwerenność” (to znaczy od chwili, gdy utraciła ją kompletnie na rzecz Sowietów). Istotą każdej konferencji jest debata, jest dyskusja. Jakże, posługując się starymi kryteriami można dyskutować z delegatem czechosłowackim?

Mnie się zdaje, że nie można zupełnie. Ale oto delegaci państw zachodnich dyskutują. Po co? Bolszewicy mówią też „za żelazną kurtyną” co ma oznaczać w strefie.... wpływów amerykańskiech. Bolszewicy mówią: „blokada Berlina przez państwa anglosaskie”... Proszę dyskutować! Absurd. Nie może być żadnej dyskusji. W pierwszym lepszym szpitalu wariatów każdy z pacjentów twierdzi co chce. Wyobraźmy sobie teraz lekarzy-psychiatrów, którzy zasiadają do dyskusji, usiłując przekonać jednego z pacjentów, że nie jest on Aleksandrem Wielkim, a innego, że nie jest Napoleonem. Nie miało by to żadnego sensu, a przede wszystkim żadnego skutku. Byłyby to absolutnie puste słowa, rzucane na wiatr słowa. Sądzę, iż gdyby ktoś z boku wkroczył nagle do sali szpitalnej, w której podobna dyskusja się odbywa, nie wiedziałby, zrazu, kto tu jest wariatem, a kto lekarzem. Może zresztą by w końcu sam zwariował.- Bolszewicy twierdzą, że są uosobieniem wolności. Co można na to odpowiedzieć? Że: nie są? Oczywiście. Ale oni się upierają w dalszym ciągu, że są. Próbowano już ich traktować jak nieszkodliwych chorych, delikatnie kłaść rękę na czole i zaczynać od łagodnej perswazji. Ale bolszewik nie chce leżeć w łóźku z termometrem pod pachą, tylko kopie butem w zęby. I wtedy, zamiast nałożyć mu od razu kaftan bezpieczeństwa, zaczyna się argumentowanie, że przecież cały Związek Sowiecki to wielkie więzienie, że w obozach koncentracyjnyc trzymają dziś ponad 25 milionów katorżników itd. A bolszewicy odpowiadają: „Nieprawda! To u was panuje niewolnictwo, a u nas woność!”. Dyskusja się przedłuża, w której pół świata nic już nie rozumie, zatracając poczucie zdrowego sensu. W takiej chwili p.Thorez występuje z oświadczeniem, że dobrym patriotą jest ten, który się opowie po stronie najeźdźcy. Według dawnych pojęć: zdrajca albo wariat. Według dzisiejszych: ani jedno, ani drugie. P.Thoreza nie wsadzają ani do więzienia, ani do szpitala dla obłąkanych. Wszystko jest bardzo zabawne, ale nikt się nie tylko nie śmieje a przeciwnie, 25% wszystkich Francuzów opowiada się zupełnie poważnie za partią p.Thoreza. To samo się dzieje w innych, licznych krajach. - Na kongresie „Zwolenników Pokoju” delegat sowiecki p.Fadiejew klnie w żywy kamień tę samą Amerykę, w której publicznie przemawia, twierdząc, że prześladuje ona wolność słowa i przeciwstawia jej prawdziwą wolność w Sowietach, gdzie jak wiadomo... nikt nie może nie tylko przemawiać, ale boi się nawet myśleć przeciwkoregime`owi. I oto znajdują się ludzie, którzy poważnie usiłują przekonać p. Fadiejewa, że nie ma racji.

W ten sposób traci się nie tylko słowa na wiatr, ale wciąga świat w orbitę jakiegoś obłędu psychicznego, któremu dziś wszyscy ulegamy, w mniejszym lub większym stopniu. Z którego, zdaje się czasami, nie ma już wyjścia i nie może być powrotu do czasów przedsowieckich.

Niedawno słyszałem w auducji polskiej z New Yorku, następującą pogadankę: Rzekomo w Lublinie czyni się nacisk na księgarnie, żeby nie sprzedawały książek religijnych i w ogóle ludzie obawiają się okazywać na zewnątrz swych uczuć religijnych. W tym czasie w jednej z takich księgarni pojawił się ogromny nakład biografii Stalina po rosyjsku, książki taniej i ładnie oprawionej w skórę. Księgarz zdumiony był, że w ciągu kilku dni wysprzedał nieomal cały zapas tych biografii. I cóż się okazało, - powiada panienka z New Yorku – oto ludzie kupowali książkę, wyrzucali z niej środek, a w okładkę wprawiali biblię. Na zewnątrz – powiada – Stalin, a na wewnątrz biblia i w ten sposób nie bali się już chodzić do kościoła. - Oczywista nieprawda, nonsens i bzdura od początku do końca. Wyczytała ją ta panienka zapewne w jakiejś amerykańskiej gazecie, która pojęcia nie ma o stanie faktycznym w naszym kraju, ale powinna przynajmniej wiedzieć, że Polska nie jest krajem protestanckim, a katolickim. Nikt tam kupować okładki do biblii nie potrzebuje ponieważ z biblii nikt się u nas nie modli i nie chodzi z nią do kościoła dla śpiewania psalmów, a używa małych, katolickich książeczek do nabożeństwa, które nie tylko, gdyby tego zachodziła potrzeba, można ukryć w kieszeni, ale nawet w rękawie. Poza tym dlaczego ludzie mieliby prawo chodzić do kościoła, a nie mieliby takiegoż prawa nosić książki? Po trzecie gdyby nawet tak było, to tłum wiernych walących w niedzielę do kościoła, wszyscy z biografią Stalina w ręku musiałby niewątpliwie wywołać sensjację, a przez to obudzić ciekawość władz bezpieczeństwa, no itd. itd. Zupełny nonsens!

I oto pierwszym moim odruchem było, że się zżymnąłem na tę pogadankę: po kiego licha ogłaszać takie głupstwa, ażeby dawać broń do ręki naszym wrogom? ażeby ośmieszać antysowiecką propagandę?! - Po chwili jednak opanowała mnie refleksja: czy dziś to już nie wszystko jedno co się mówi? czy istnieje jakieś mniej lub więcej jaskrawe kłamstwo, który może ośmieszyć tego, który kłamie? - W rocznicę 30-lecia armii czerwonej, obchodzonej w Polsce zdaje się przez trzy dni z rzędu, słyszałem przez rozgłośnię warszawską takie zdanie: „Armia czerwona, która nigdy jeszcze nie przekroczyła cudzej granicy w celach zaborczych!!” Wątpię by mistrzowie psychiki tłumu, bolszewicy, nie wiedzieli o potężnej broni jakim jest ośmieszenie i by w ten sposób ryzykowali podobne frazesy, gdyby się spodziewali, że wywołają w kraju „wesołość na sali”. Jeżeli zatem ten stek bezdennych bzdur wylewanych codziennie przez rozgłoście polskie nie ośmieszy ich autorów, dlaczego miałoby ośmieszyć twierdzenie, że ludzie w Lublinie chodzą z biblią, oprawną w okładkę Stalina?

Słuchałem ostatnio przemówienia Borejszy z okazji jakiejś akademii zwolenników pokoju: „Polska -wołał – która dała światu Kopernika, Mickiewicza, Chopina, Kościuszkę i generała Świerczewskiego!!!...”

  • Kogo? - zapytałem współsłuchacza.

  • Świerczewskiego, zdaje się, tego co był u Berlinga?

Zważmy, że: „dała-światu...” - Roześmieliśmy się szczerze, bez żadnej złośliwości, po prostu szczerze. No bo to zabawne, nie? - Ale tam, na sali nikt się nie roześmiał. Przeciwnie burza oklasków pokryła słowa Borejszy. A później mistrz Aleksander Zelwerowicz wychwalał „pokojowe przewodnictwo Związku Radzieckiego, a później redaktor Kętrzyński, a później... itd. itd.

Doprawdy, że nie tylko argumenty, ale słowa ludzkie zatracają i to nie tylko swe pierwotne ale w ogóle wszelkie znaczenie.


 

J.M.

 

khavira
O mnie khavira

Kraj nasz - to ziemie byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego - to tradycja ludów, które niegdyś w Wilnie miały swą stolicę - to amalgamat krwi litewskiej, polskiej, białoruskiej, przemieszany z żydami, tatarami, karaimami, starowiercami ! To kraj szeroki mający ośrodek w naszem Wilnie, jak w soczewce skupiającym ideę i myśl ześrodkowującą dążenia krajów odwiecznie stąd rządzonych. Wilno to miejsce święte, to Mekka tylu narodów, szczepów i ludów, to ukochanie tych wszystkich, którzy w szerokim promieniu tego Znicza się rodzili, trwali, pracowali, cierpieli i kochali.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura