11 marca 2004 roku, wybuchły w Madrycie bomby podłożone przez islamskich morderców. W wyniku tej zbrodni straciło życie 191 osób, a 1400 zostało rannych. Wiele z nich zostało kalekami na zawsze..
Zamach był spowodowany odmową rządu pod prezydencją J.M. Aznara, na żądanie wycofania hiszpańskich wojsk z Iraku, wysuwane przez bandziorów z Al-Quaeda.
Trzy dni pózniej odbyły się wybory i ku dużemu zaskoczeniu wszystkich obserwatorów ich zwycięzcą zostali socjalisci z PSOE, ze swoim liderem J.L. Rodriguezem Zapatero na czele.
Niedługo trwało, jak została spełniona jedna z ich wyborczych obietnic, czyli szybkie wycofanie się z Iraku.
Kilkanaście dni temu, a więc praktycznie w przededniu tej krwawej rocznicy, wypowiedział sie publicznie, minister spraw wewnetrznych rządu prezydenta Zapatero. Nie, nie mówił o ofiarach, ani nie poteępiał zbrodniarzy jakby mogło się wydawać. Odniósł się za to, do pomysłu likwidacji przez administrację prezydenta Obamy, więzienia w bazie Guantanamo.
Oświadczył, że rząd hiszpański jest gotów na przyjęcie 60 więzniów stamtąd i umożliwienie im rozpoczęcia normalnego życia, cokolwiek miało by to oznaczać. Aż kusi, żeby napisać o wyrażaniu wdzięczności przez lewaków za pomoc w wygraniu wyborów, ale myśle ze oni już tak zdurnieli, że sami nie zauważają popełnianych przez siebie skurwysyństw.
Dla mnie, jest to splunięcie w twarz tym wszystkim, ktorzy od tamtego tragicznego dnia, do dziś nie mogą wrócić do własnie, normalnego życia.