Polski PKB w cenach bieżących w 2013 roku wyniósł 1662 mld zł a w roku 2014 wzrósł do 1724 mld zł , daje to przyrost 62 mld zł , czyli 3,7 %. Takim ponad 3 % wzrostem PKB chwalą się politycy.
Deficyt budżetowy w tym samym przedwyborczym roku 2014 wyniósł aż 92 mld zł. Były to pieniądze pożyczone i wydane przez rząd , takie, które nie pochodziły z pracy Polaków przekazanej do kasy państwa podatkami , dywidendami i sprzedażą majątku państwowego . Pomijamy oczywiście przy wyliczeniu deficytu za rok 2014 niechlubną kwotę 150 mld zł w obligacjach zarekwirowanych przez rząd z OFE, które miały służyć księgowemu przeniesieniu części zadłużenia jawnego do zadłużenia ukrytego w ZUS . Reasumując podobnie jak w poprzednich latach rząd PO-PSL wpompował w gospodarkę dziesiątki miliardów złotych pożyczonych .
Aby policzyć rzeczywisty wzrost gospodarczy powinniśmy odjąć wartość wydatków sfinansowanych długiem , czyli te 92 mld zł w przypadku roku 2014. Okaże się wtedy, że bez kredytowej kroplówki pompowanej w gospodarkę, zamiast wzrostu mieliśmy spadek PKB , w roku 2014 o 1,8% . Wszystko bowiem co zostało kupione za pożyczone 92 mld zł stanowi własność kredytodawcy . Konieczne będzie w niedalekiej przyszłości zaciskanie pasa a część naszych zarobków przeznaczanych teraz na zakupy będziemy musieli oddać fiskusowi w podatkach po to by rząd mógł spłacić kredyty. Bez zmniejszenia konsumpcji i zwiększenia podatków będziemy musieli oddać komornikowi co nie nasze w naszym PKB .
Platforma Obywatelska przez 8 lat trwania przy władzy zwiększyła jawne zadłużenie Polski z 500 mld zł do ponad 1100 mld zł. W tym samym czasie PKB na naszej polskiej zielonej wyspie z 1175 mld zł w 2007 wzrósł do około 1785 mld zł w 2015 roku. Wzrost PKB w okresie rządów PO-PSL o 610 mld zł to kredytowa iluzja ponieważ o tyle samo wzrósł jawny długu zaciągnięty przez rząd w tym samym okresie. Na szczęście niewielki realny wzrost PKB ukrywa się w szarej strefie , ale czy wynika on z naszej zaradności, czy może zawdzięczamy go darowiznom unijnym po stronie dochodowej ?
O iluzję dobrobytu i wzrostu wspieraną medialną propagandą łatwo bo przecież widzimy i korzystamy z nowych stadionów , autostrad , dworców i lotnisk , ale pamiętajmy , że dopóki nie odpracujemy i nie spłacimy tych inwestycji nie powinniśmy tego wliczać do naszego majątku jako wynik produktu krajowego .
Każdy pracujący Polak ma do spłacenia około 64 tys złotych tylko z tytułu długu jawnego. Ponieważ co piąty Polak pracuje w budżetówce przelewając z pustego w próżne więc dług rośnie do 80 tys zł na każdą z około 13,5 mln osób pracujących poza administracją , które wnoszą wartość dodaną polskiej gospodarce.
Z nowym rokierm życzę mniej długów
Andrzej Wianecki