Taki krążył dowcip (szowinistyczny oczywiście) dawno temu, w czasach świetności bazaru Różyckiego (chyba jeszcze niektórzy pamiętają, co to było…).
Żona wraca z wyprawy na zakupy zadowolona bardzo i z pewną nieśmiałością mówi mężowi:
‘Wiesz, kupiłam sobie tę sukienką na bazarze, za 500 zł’
‘Hm …mm…. jąka mąż, przerażony niespodziewanym wydatkiem’
‘Ale to babsko chciało za nią 1000, wytargowałam 500!!!’
‘???’
‘No i za te wytargowane 500 ją kupiłam, więc mam sukienkę – śliczną taką – za darmo!!!’
Zbieg okoliczności "towarzyskich" spowodował, że zmuszony byłem ostatnio wysłuchać w TV obszernych fragmentów tzw „expose” pewnego znanego prezesa na tematy m. in. paraekonomiczne. Ten dowcip mi się przypomniał.
I tak się zastanawiam, czy eksperci, zatrudnieni przez tego prezesa, byli z takiej samej, wyższej czy niższej półki co eksperci tzw zespołu parlamentarnego zatrudnieni (albo z woluntariatu pochodzący) do spraw mechaniki „zamachu” smoleńskiego?
Sceptyczny racjonalista, ani dogmatyczny liberał ani tym bardziej jego przeciwieństwo, bardziej pozytywista niż romantyk, uzależniony od książek - wielbiciel tak Kafki jak Haszka, tak Ludluma jak i Prousta, tak Clancy'ego jak Lema. Fan żeglarstwa, nart, rajdów samochodowych, kiedyś czynny zawodnik - kolarz. Miłośnik Mazur i Puszczy Białowieskiej. Czuje głęboką niechęć do fanatyzmów i fundamentalizmów w każdej postaci. Może trochę kosmopolita - a już z całą pewnością daleki od nacjonalizmów każdego koloru. ABSOLUTNIE "GORSZY SORT" jak to wyraża "klasyk".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka