Dla każdej normalnej, podkreślam – normalnej partii opozycyjnej, wyzwanie do publicznej debaty z opcją rządzącą to niezwykle dogodna sytuacja. Gdzie lepiej wykazać hipokryzję władzy i jej zaniechania, jak punktując ją w spotkaniach oko w oko. Wydawałoby się, że wyzwanie przez Donalda Tuska do publicznej debaty będzie dla PiS-u nie lada gratką. Skoro są tacy mocni w krytykowaniu rządu, to z pewnością w świetle kamer rozniosą kolejno: Tuska, Rostowskiego, Sikorskiego, a potem Kopacz i Hall. Premier zdaje sobie jednak sprawę z intelektualnej i programowej pustki swoich oponentów (o czym już pisałem), więc spokojnie czeka na zwarcie.
Ale dla PiS-u szansa na debatę z rządzącą Platformą to widocznie za duże ryzyko. Najpierw Hofman odrzucił taką możliwość, ale widocznie po głębszej naradzie, pisiory uznały, że być może stawią czoła PO. Sobotnia nasiadówka prawych i sprawiedliwych najwyraźniej nadwątliła ich siły i wyssała intelektualnie, skoro sam prezio oznajmił, iż – uwaga! – pójdą na rękę rządzącym i odbędą debatę, ale … na ich warunkach.
W każdej normalnej demokracji (wiem, wiem – są tacy, którzy uważają, że polskie standardy są poniżej białoruskich), opozycja sama namawiałaby rząd do debaty. A gdyby taka okazja się nadarzyła, bez szemrania stanęłaby w szranki. Ale nie PiS. Prawo i Sprawiedliwość jest bowiem czymś więcej niż opozycją. Jest wiecznie przegraną opozycją. A to oznacza, że to ona stawia warunki – takie fory od rządu.
Ciekawe, jak mają wyglądać te warunki PiS-u? Rostowski pewnie będzie musiał zapuścić włosy, niczym wczesny Deyna, aby podebatować z panią Szydło… Sikorski rozwiedzie się z Anne Appelbaum i dostąpi zaszczytu spotkania z Anną Fotygą. Natomiast, aby doszło do spotkania Kaczora z Tuskiem, premier musi przybyć odziany w wór pokutny i z pochwą od miecza na szyi. Podczas debaty musi być na klęczkach, a prezio dostanie taboret pod nogi… Oczywiście starcia muszą być w jakimś neutralnym miejscu – najlepiej w jurcie na Krakowskim Przedmieściu. Obawiam się, że gdyby PO przyjęło nawet takie warunki, debata i tak obnażyłaby nędzę opozycji.
Pierwszy raz widzę, aby partia, która przegrała 5 razy z rzędu i robiła wszystko, aby „popłynąć” po raz szósty, stawiała warunki… To jest jak z Ioneski, taki Ionesco groteski.