Rzecz dziś o fiszkowatości, czyli rosnącym (chyba) trendzie w nauce angielskiego przez Polaków :
- tłumaczenia dosłownego,
- zaciekłego czy obsesyjnego tłumaczenia z polskiego na angielski. Musi być 1:1.
Przyklejamy fiszkę pieskowi na łebku DOG i sprawa załatwiona. I dość szybko wpadamy w kłopoty. Tzw. „złote rączki” z konkretnym fachem ale po zawodówce – w UK całkiem niezłą pracę by mogli poderwać – a tu już padają na pierwszej poprzeczce: nie mogą spać z powodu braku dosłowności w ich CV: „zasadnicza szkoła zawodowa”. Ludzie ci mogliby śmiało określić się jednym słowem: ENGINEER – nie robią tego, nawet gdy ich CV przez angistów „sprawdzane”. Bo Polak zaraz myśli: engineer równa się: inżynier. Przecież inżynierem nie jestem!
Jest to chyba jedyny przypadek, gdy – odwrotnie jak zwykle bywa: „upiększamy” swój życiorys – a tu chcemy „pomniejszyć” nasze kwalifikacje. A przecież nie podajemy uniwersytetu, więc chyba oczywiste, że „inżynierem po studiach” nie jesteśmy. Tak samo w Pongliszu: przyszedł pan do naprawy kablówki, Rodak z przekąsem pisze na Facebooku: Przyszedł „inżynier”... (i podobnie, gdy przyjdzie ktoś z Council piszą wtedy: Przyszedł „oficer”)...*
Natomiast w angielskim engineer znaczy ogólnie: ktoś, kto potrafi coś skonstruować (nie interesuje nas stopień wykształcenia).
Przy tym słowie „kłania się” też inna cecha angielskiego: co dwa słowa, to nie jedno. „Samo” engineer” jest w sumie „puste” (czy wieloznaczne), nie mówimy raczej: „I’m an engineer”, ale np. „I’ve got an engineer’s mind” – umysł analityczny... A zasada „dwóch słówek”? I tu tzw. „słowniki internetowe” układane przez Polaków – leżą i kwiczą, bo autor słownika idzie na piwo, a boty „tłomaczą” – każde słówko osobno...
A w realu tu mamy:
central heating engineer – technik centralnego ogrzewania
civil engineer – inżynier budownictwa lądowego, „inżynier” z tytułem...
Kolejna cecha angielskiego to post-nominal letters.
Tytuły naukowe ( i inne „honory” przysługujące danej osobie) zaznaczane po nazwisku. Jaś Fasola ma na Wikipedii wpis:
Rowan Sebastian Atkinson CBE, MSc
CBE - Commander of the Most Excellent Order of the British Empire – medal za zasługi dla komedii, nie “inżynierstwa”
MSc – ma “magistra” z Oksfordu (MSc oznacza magistra nauk ścisłych). Ma też licencjat z elektrotechniki i jest inżynierem według polskiego rozumienia - co jednak jak widzimy nie jest odzwierciedlone w jego „literach”.
Bo – tu dalsza cecha angielskiego: w UK niekoniecznie jesteś inżynierem na całe życie (jak w Polsce), a raczej poprzez przynależność do jakiegoś „ciała inżynierskiego” (np. Chartered Engineer) - dalsze studia podczas pracy, zdanie dodatkowych egzaminów i UWAGA! coroczne opłacanie składki! Jako, że słowo engineer jako takie może być w sumie używane przez każdego (odwrotnie niż polski inżynier), istnieją organizacje, które „sprawdzają” i rejestrują „inżynierów po studiach” – według kryteriów brytyjskich.
*Engineer znaczy też technik, officer – urzędnik, od: office, „one who holds an office”. W obu przypadkach najlepsze tłumaczenie to: pan od… czy pan z…, ale „fiszkowatość” WYMAGA dosłownego tłuaczenia...