To już ostatnia notka o Krakowie, przynajmniej w tym roku...;) Apetyt na Kraków został zaspokojony jedynie chwilowo i z pewnością wybuchnie ze zdwojoną siłą na wiosnę...
Pierwszy raz w swoim życiu ujrzałam Kraków oczami dziecka, mroźną i śnieżną zimą wiele lat temu. Były ferie, a ja jechałam z swoim Tatą w góry. Miasto wydało mi się wtedy jak z bajki... Może to ta sceneria spowodowała, że głęboko Kraków zapadł mi w pamięć. Wtedy pierwszy raz widziałam Wawel, również od środka i starówkę, a na niej nawet wystawę krakowskich szopek... W tym roku nie udało mi się jej zobaczyć, bo musieliśmy wyjechać w niedzielę rano, jeszcze przed jej otwarciem. Bardzo tego żałuję, ale może innym razem...
W Krakowie, jak już gdzieś napisałam, mieszkaliśmy na ul. Wielopole. Żartowaliśmy nawet, że w tym mieście wszedzie jest o rzut beretem... ;) Bo z Wielopola właśnie tak jest: o rzut beretem Stare Miasto, o rzut beretem Wawel, o rzut beretem Kazimierz, nawet Stary Teatr, a właściwie jego scena kameralna na ul.Starowiślnej 21, jest również o rzut beretem i dworzec kolejowy też... Widać to taka krakowska miara odległości. ;)
Kończąc ten temat pokazuję kilka zdjęć zrobionych na Kazimierzu. Pustym, smutnym o tej porze roku, zupełnie innym, niż widziałam go w lecie. Ale i taki warto zobaczyć, a może nawet przede wszystkim taki, bo nic nie rozprasza i lepiej czuje się klimat tego miejsca. Za parę lat nie będzie się on różnił niczym szczególnym od pozostałej części miasta, bo dużo się tam remontuje, a nawet niemało buduje...








Inne tematy w dziale Rozmaitości