Co jest pewne po tych wyborach? Tłuste, syte misie są ociężałe i gnuśne. Ruszają się powoli i powoli myślą. Generalnie to sobie myślą w tych swoich małych misiowych łepetynkach, że są silne i nikt im nie podskoczy. No bo przecież czuwa nad nim królowa lwica. Tłustym misiom wydaje się, ze nie trzeba się rozwijać i uczyć. Wystarczy być dworakiem na posłudze u księcia pana i być jego lizusem. I to wystarczy. A tym czasem...
A tym czasem ci, którzy chodzą o suchym pysku są zwinni, rozglądają się dookoła, środek ciężkości mają nisko położony, słuchają odgłosów dochodzących z ziemi, duża masa ciała nie przygniata ich poprzez g a wysoki cukier we krwi nie tłumi ich umysłu bo nie znają czegoś takiego jak obżarstwo. Post doskonale wpływa na sprawność ciała i umysłu.
Niby to jest oczywiste, ale historia wciąż i wciąż się powtarza. Wokoło zwinnego, wysmukłego i młodego niedźwiedzia (to nie jest analogia do jeszcze sprawującego!) króla gór pojawiają się pochlebcy, lizusy wszelkiej maści. Zaglądają w oczy królowi, próbują odgadnąć jego potrzeby. Dogadzają mu, wychwalają, nie skąpią jadła i pidła a i innych uciech zarówno też. I tak król niedźwiedź powoli zamienia się w spasionego misia, który ziewa gdy się do niego mówi. Zamiast być gotowy do walki o przywództwo i o bezpieczeństwo stada to dba przesadnie o swoje futerko i o codzienną dostawę pochlebstw.
Panie Prezydencie Andrzeju Duda! Teraz najgorszy okres przed Panem. Proszę gnać na cztery strony świata pochlebców wszelkiej maści. Proszę przesunąć do dalszych szeregów tych, których nerw nie pozwala myśleć trzeźwo o skutkach zanim podejmą jakąkolwiek decyzję (Wojciechowski „złota klatka dla kur” do ostatniego szeregu wstąp!). Odważnie ale i z rozwagą. Proszę liczyć na mnie gdy trzeba będzie dostrzec coś co może być zagrożeniem dla stoczenia się w otchłań politycznej otyłości.
I na koniec osobista refleksja. Gdy po Katastrofie Smoleńskiej, po długim staniu w kolejce do oddania ostatniego hołdu Prezydentowi Kaczyńskiemu w końcu wszedłem do sali, gdzie stały trumny pary prezydenckiej zobaczyłem młodego człowieka uprzejmie kierującego ruchem ludzi. Pamiętam to dokładnie, pomyślałem sobie wówczas: co za młokos! Mimo niezwykle dużego obciążenia nie tracący uśmiechu na twarzy i życzliwości dla nas bardzo zmęczonych kilkunastogodzinnym staniem na Krakowskim Przedmieściu. Nie przypuszczałem wówczas – no bo skąd! – że oto spotkałem się oko w oko z przyszłym Prezydentem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Pan Bóg pisze prosto na krzywych ścieżkach. Gdy pyszałkowaty marszałek Sejmu ogłaszał termin wyborów mówiło się, że wybrał go z premedytacją aby w mediach było jak najwięcej urzędującego prezydenta (proszę wybaczyć tę małą literę ale nie jestem w stanie pisać inaczej po tym gdy „Prezydent gdzieś poleci i coś się stanie” oraz po tym „jaka wizyta taki zamach”). Tylko pyszny ponad miarę swego ego marszałek nie mógł wiedzieć tego, że wybór nowego Prezydenta nastąpi w dzień Zesłania Ducha Świętego. Pycha jest zawsze zgubą człowieka.
Dlatego modlę się, aby powiew tchnienia Ducha Świętego był zawsze blisko Pana Panie Prezydencie. Jak ja się z tego cieszę, że mogę tak napisać. Wreszcie.
Inne tematy w dziale Polityka