Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
4622
BLOG

Z życia wyższych sfer

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 83

Jest taki dowcip z życia wyższych sfer. Amerykańskiego miliardera odwiedził brytyjski lord. Amerykanin chwalił się przed lordem swoim trawnikiem, lord kiwał głową i coś tak sobie mruczał pod nosem. Ale przyszedł czas na rewizytę. Po skończonym posiłku powitalnym obaj panowie wyszli obejrzeć posiadłość lorda. Już po kilku krokach w ogrodzie Amerykanin jęknął:

- Milordzie, co trzeba robić aby mieć taki trawnik?!
- Trzeba go strzyc codziennie – odpowiedział flegmatycznie lord.
- Ale ja to robię codziennie! – wykrzyknął miliarder.
- Tak, tylko że trzeba to robić codziennie przez 400 lat – odpowiedział lord z typową angielską flegmą.

Ten dowcip przypomniał mi się gdy media głównego nurtu żyły niezwykle zaciętą walką o ‘jedynki” w pewnej partii dosyć żartobliwie zwanej obywatelską. Walkę o pole position na listach wyborczych toczyli zawodnicy określani jako „baronowie” partyjni. Wtedy to nasunęło mi się pytanie: co trzeba zrobić aby zostać baronem. Odpowiedź najprostsza to: przez dziedziczenie. Ale skoro partia ma tyle lat co dziecko w szkole podstawowej to o dziedziczeniu nie ma mowy. Bo weźmy takiego Andrzeja Biernata. Był Sekretarzem Generalnym (SG) chociaż mało kto w Polsce to wiedział, że taka funkcja istnieje i kto ją sprawuje. A to nie byle jaka funkcja. To przez sekretarza generalnego przechodzą wszystkie partyjne sprawy, on trzyma wszystkie nitki (poprzednio tę funkcje pełnił Graś, jakieś pytania?). Inny przykład, który uzmysłowi znaczenie SG w partii to niejaki Rozenek, prawa ręka Jerzego „rząd sam się wyżywi” Ubrana. Jak wiadomo, przed poprzednimi wyborami Urban dał sygnał swoim wyznawcom: „głosujemy na Palikota”. Raptem z kilku marnych procent na kilka tygodni przed wyborami zrobiło się ponad dziesięć w końcowym wyniku. No ale coś za coś. Rozenek został sekretarzem czyli faktycznym szefem partii najpierw Palikota a potem ich ruchu. I gdy się wypełnił czas Palikota, odszedł Rozenek od niegdysiejszego wydawcy katolickiego OZON-u i jest już po ptakach u ruchalskich.

Wróćmy jednak do przypadku Andrzeja Biernata. Nie jest mi obce co się dzieje w polityce polskiej od lat. Ale kompletnie nie miałem pojęcia, że jest on „baronem”. Co to za człowiek i skąd on się wziął? Musiałem się posiłkować Wikipedią. I to był szok poznawczy. Bo Biernat nie pasuje zupełnie do profilu „młody, wykształcony z dużego miasta”. Młody nie jest, bo idzie mu pod 60-tkę. Wykształcenie no niby ma jakieś, ale pracował jako nauczyciel w małym miasteczku. No i to pochodzenie ze maleńkiej miejscowości, która w całej gminie liczy sobie mniej niż 9 tysięcy dusz. I takich żyjących bogobojnie i Bogu ducha winnych jest w naszym pięknym kraju ogromna masa. Ja nie mam nic przeciwko nim, ale nie lubi ich bardzo partia, która z niepokojem czyta komunikat prasowy, że pani Angela spadła z krzesła. I pomyśleć tylko, on z  tej całej masy zakały naszego Narodu – wedle opinii partii, do której należy - on jeden został sekretarzem generalnym. No i najgorsze na koniec. Był kiedyś w partii prawicowej, której szefem był Antoni Macierewicz. Uuuuuuu, aj aj aj, to przy tak zadanym profilu partyjnym to prawie jakby Żyd by szefem Generalnej Guberni. Biernat pojawił się w roku 2005 gdy dostał się do Sejmu. W ciągu ośmiu lat zostaje SG. Wyczyn nieprawdopodobny. Nie ma w Wikipedii mowy aby pracował w spółdzielni „Świetlik” lub był sanitariuszem w ośrodku zdrowia w Szydłowcu. A tu patrz pan, taki błyskawiczny awans. A potem jakby jeszcze tego było mało to i w ministry poszedł. No, no, no. I za co, za co? Cóż takiego miał czego inni nie mają?

Jakby tego było mało to teraz się okazuje, że traci swój tytuł baronowski na naszych oczach. Normalnie to tytuł szlachecki jest dziedziczny i powinien przejść na potomstwo. Aby stracić taki tytuł to kodeks szlachecki zawiera bardzo ostre reguły pozbawienia go. Trzeba popełnić straszne przestępstwo. Cóż więc złego uczynił Biernat, że stanie się znowu mieszkańcem politycznych czworaków? Co takiego zrobił, że z wysokiego Olimpu trafi prosto do szopy pasterskiej? Czy to, że publicznie wyraził niezadowolenie z utopienia kasy w ostatnich wyborach prezydenckich na kandydata, który wypierał się jakichkolwiek związków z partią, do której należał Biernat? No ale przecież to nie były jego prywatne pieniądze, więc dlaczego mu „gula skoczyła”? Bo gdyby to była wtopa na kasie, to pierwszy głos powinien zabrać głos skarbnik partii. A ten milczy jak zaklęty.

Nadal nie wiem więc jak się przyczyny rodzenia się i ginięcia baronów w polityce. A jak nie wiadomo to pewnie chodzi o pieniądze. Mam swoje podejrzenia skąd się biorą i dlaczego znikają, ale gdyby ktoś jednak znał bliższą genezę tego procesu proszę pisać na poste restante, Berdyczów.

Społeczeństwo potrzebuje stabilności opartej na trwałych symbolach. Stąd pewnie taka duża popularność angielskiego serialu z wyższych sfer „Downton Abeby”. Tylko, że tam to były wyższe sfery z dziada pradziada i co najważniejsze były to elity społeczne. A ci polityczni współcześni „baronowie”, czy oni mogą być jakimś zaczynem wyższych sfer? Obawiam się, że wątpię. Ich los przypomina raczej żywot jętki jednodniówki. 

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (83)

Inne tematy w dziale Polityka