Informacja o wizycie Prezydenta w małej Estonii w rocznicę podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow poruszyła tkwiących w uśpieniu reprezentantów bardzo nieciekawego gatunku opisanego przez Volkoffa w „Teorii dezinformacji”. Oto jednym z głosów takiego przebudzonego śpiocha usłyszałem, że Prezydent jedzie do Estonii, która miała swoje oddziały SS i współpracowała z Hitlerem. W związku z tym powinien pojechać do… Berlina, jak wiadomo opanowanego w czasie II wojny światowej przez podziemny ruch oporu przeciwko nazistom (cicho sza, Niemców wtedy tam nie było). Jak wańki-wstańki do pionu stanęły również cioski i millery. Tak, te same, co to niedawno patrząc ci prosto w oczy mówiły, że po pierwsze to Katynia wcale nie było a jak był to była to sprawa Niemców. No i że nie było nic takiego jak 17 września 1939. Oczywiście nie było również paktu Ribbentrop-Mołotow. Stara miłość jak widać nie rdzewieje. Teraz im się wydaje, że Związek Radziecki ma swoją stolicę… w Brukseli. No i tam powinien pojechać Prezydent z pierwszą wizytą.
Warto sobie odgrzebać prasę z czasu pomysłu gazociągu z Norwegii, kto wtedy najbardziej gardłował przeciwko tamtemu i popatrzeć kto dziś gardłuje przeciwko tej wizycie. Po prostu jak na dłoni widać i nie masz żadnych pytań.
Tak właśnie się robi politykę. W jednym wydarzeniu załatwia się kilka spraw na raz.
Po pierwsze, to uderzenie w stół powoduje, że w bezwarunkowym odruchu psa Pawłowa odzywają się przysłowiowe nożyce. Ile to już razy przy okazji pewnych idei odzywają się wciąż i wciąż te same twarze. I mówią dokładnie tę samą narrację. Warto teraz słuchać i notować tych przeciwników i ich argumentację. I co jakiś czas robić kwerendę sprawdzającą „kto i co i dlaczego”. Będą zawsze ci sami. Nawet się z tym nie kryją, bo z jakichś przyczyny muszą tak robić. Nie wnikam, się domyślam.
Po drugie przypomina się światu, a przede wszystkim głupiejącej wciąż Europie, że pakty Ribbentrop-Mołotow wciąż są wciąż zawierane ponad głowami małych państw. Nie ma już swastyk oraz sierpów i młotów ale żądze nie znikają a wręcz mają się coraz lepiej.
No i po trzecie i najważniejsze ujawniają są teraz głosy, że się „nie uda”. A ja wiem jedno. To co mówił Einstein o wielkich odkryciach, że robią je ci, którzy nie wiedzą, że coś się nie uda i robią to. Po prostu. Polityka to poza tym domena ludzi z jajami. I taką kurą znoszącą złote jaja może być Międzymorze, bo na czas pokoju jest to wymarzone miejsce do handlu i gospodarki. A na czas wojny… chroń nas Panie Boże. Bo NATO nie ruszy w naszej sprawie palcem w bucie. Nie masz już na Zachodzie generałów Patton-ów, jeno same kompanijne cioty.
Warto dlatego przyglądać się bacznie tym, którzy mówią, że się nie uda. Bo to oni sypią piasek w tryby i nieustannie wpędzają nas w depresję niemożliwości robiąc przy tym swoje szemrane interesy. A bez tej wolności gospodarczej ta „ich demokracja” to będzie nadal - po prostu i zwyczajnie - dyktaturą w wersji soft. Rzekłem. Howgh. Hej.
Inne tematy w dziale Polityka