Za oknem upał a ja mam zimowe reminiscencje. Oto głucha knieja zimą. Siarczysty mróz, który ostro szczypie w policzki. I nagle ukazuje się dziwne zjawisko. Z sosny zwisa bardzo duża zamarznięta kropla. Przynajmniej na taką z daleka wygląda. Po bliższym obejrzeniu okazuje się, że jest to zamarznięta kropla ale bynajmniej nie z samej wody w środku. Bo w środku jest bowiem zbity w jeden kokon rój kleszczy. Po dokładniejszym przyjrzeniu się widać, że kleszcze otoczyły ścisłym kordonem matkę kleszczową, wystawiając swoje odwłoki na działanie morzu – i pewnie ginąc od chłodu - ale chroniąc ją od zimna i od możliwej zagłady.
Obrazek jak obrazek, ale on mi się przypomniał gdy któremuś ważniakowi z partii władzy wyrwało się kiedyś – zupełnie nieopatrznie - hasło „chrońmy premiera”. I to by tłumaczyło dlaczego przez całe lata Donald Tusk był teflonowy. Po prostu drobne kleszcze-sługi oddawały swoje d… w obronie królowej-matki. Ot, skoro chrząszcze tak postępują ratując swój gatunek to dlaczego nie ma być takich zasad w partii-matce?
W samej zasadzie nie ma nic złego. Tak postępuje się na każdym polu walki. Obrona dowództwa jest jedną z naczelnych reguł pola walki. Ale nie tylko dowództwa, to ma działać w obie strony. Żołnierz musi mieć też świadomość, że armia i całe dowództwo stanie po jego stronie w chwili zagrożenia. Tak buduje się niezwyciężone armie. Jeżeli tego nie ma a cicho przymyka się oko na falę i kocenie prostych żołnierzy to można na bank przyjąć, że przy pierwszej nadarzającej się okazji ktoś zaliczy strzał w plecy. A wtedy już tylko oflag.
I teraz dochodzimy do sedna skąd ta reminiscencja zimowa w taki upalny dzień. Jak się łatwo domyślić chodzi o kolejny wyciek radioaktywny w mediach, tym razem już bezpośrednio narażający życie królowej-matki. Rzecz zupełnie nie do pomyślenia kiedyś. I teraz pomyślmy sobie smutno o naszym biednym kraju. Oto w budynkach państwowych – co prawda w państwie istniejącym tylko teoretycznie – strzeżonych przez wojsko z ostrą amunicją, a więc - znowu teoretycznie, to jak jakaś nerwica natręctw - poza wszelkim niepowołanym dostępem a faktycznie dziurawym jak sito i widocznym na wylot wkradł się ktoś. A może się wcale nie wkradł a był tam cały czas w samym środku? Czy tego ktosia można nazwać w tych warunkach szpiegiem? Gdyby to była fortyfikacja nie do zdobycia to tak. A w tych warunkach mógłby to być ktokolwiek, ktoś z ulicy na przykład dostawca pizzy lub Krystyna z gazowni. I tu znowu zimowa smutna refleksja gdy za oknem upał. Otóż mieliśmy durnia za premiera. Co nie jest bynajmniej oskarżeniem dla niego samego ale dla tych, którzy na niego i jego kleszcze głosowali.
W kontekście wyjazdowych posiedzeń rządu myślałem sobie: jak to jest z ochroną radio-elektroniczną takich posiedzeń. W kontekście możliwych podsłuchów. Bo to przecież obraduje rząd państwa, który – znowu teoretycznie za Konecznym – posiada jakieś swoje interesy, jakieś swoje tajemnice. Czy sprawdzono dokładnie sale, ściany, okna, stoły (poza krzesłami które wożą ze sobą), w których się te posiedzenia odbywały? A może po tym gdy podsłuchano w najbardziej – teoretycznie – strzeżonym budynku to wszystkie następne posiedzenia rządu mogą się odbywać w restauracji „Jarzębinka” w Pcimiu Dolnym bo i tak w wariancie A wszystko jest jest wszystkim wiadome od dawna a w wariancie B nikt nic nie ma ciekawego do powiedzenia, czego nie można przeczytać na twitterze.
Czy to kleszcze-odwłokodajki bezgranicznie ufne w królową-matkę, mające nadzieję, że zabierze ona swoje oddane pajączki z tego syfu do jakiegoś raju zorientowały się poniewczasie, że to jest jedna wielka ściema? Kto wie. Może matka-królowa miała gdzieś to całe bydło, które zabiegało o jej względy, nadstawiało za nią cztery litery, zaglądało jej w oczy w nadziei zapamiętania oddanego jej pyszczka (lub tego co kleszcze mają w tym miejscu). Możliwe, że część z nich wiedziała od samego początku, że to jest jedna wielka ściema. W związku z tym gromadziła coś co chętnie wykorzystywała matka-królowa: „pokażcie dowody”. No to pokazali, ale na nią.
Możliwe, że teraz sprawy nabiorą tempa i może się pojawić efekt kuli śniegowej (ech, zimowe reminiscencje w taki upał). Możliwe, że w niedługim czasie, szybciej niż się nam to wydawało do tej pory możliwe, będziemy wiedzieli wszystko o dniu 2010-04-10. Wszystko jest możliwe gdy nie ma komu nadstawiać czterech liter w obronie uciekającej od swego roju matki. Wszystko może być możliwe, gdy już nie będzie władzy, czyli spoiwa, które do tej pory łączyło wszystkie kleszcze.
Inne tematy w dziale Polityka