Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
398
BLOG

Pouczajacy zimowy obrazek

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 13

Za oknem upał a ja mam zimowe reminiscencje. Oto głucha knieja zimą. Siarczysty mróz, który ostro szczypie w policzki. I nagle ukazuje się dziwne zjawisko. Z sosny zwisa bardzo duża zamarznięta kropla. Przynajmniej na taką z daleka wygląda. Po bliższym obejrzeniu okazuje się, że jest to zamarznięta kropla ale bynajmniej nie z samej wody w środku. Bo w środku jest bowiem zbity w jeden kokon rój kleszczy. Po dokładniejszym przyjrzeniu się widać, że kleszcze otoczyły ścisłym kordonem matkę kleszczową, wystawiając swoje odwłoki na działanie morzu – i pewnie ginąc od chłodu - ale chroniąc ją od zimna i od możliwej zagłady.

Obrazek jak obrazek, ale on mi się przypomniał gdy któremuś ważniakowi z partii władzy wyrwało się kiedyś – zupełnie nieopatrznie - hasło „chrońmy premiera”. I to by tłumaczyło dlaczego przez całe lata Donald Tusk był teflonowy. Po prostu drobne kleszcze-sługi oddawały swoje d… w obronie królowej-matki. Ot, skoro chrząszcze tak postępują ratując swój gatunek to dlaczego nie ma być takich zasad w partii-matce?

W samej zasadzie nie ma nic złego. Tak postępuje się na każdym polu walki. Obrona dowództwa jest jedną z naczelnych reguł pola walki. Ale nie tylko dowództwa, to ma działać w obie strony. Żołnierz musi mieć też świadomość, że armia i całe dowództwo stanie po jego stronie w chwili zagrożenia. Tak buduje się niezwyciężone armie. Jeżeli tego nie ma a cicho przymyka się oko na falę i kocenie prostych żołnierzy to można na bank przyjąć, że przy pierwszej nadarzającej się okazji ktoś zaliczy strzał w plecy. A wtedy już tylko oflag.

I teraz dochodzimy do sedna skąd ta reminiscencja zimowa w taki upalny dzień. Jak się łatwo domyślić chodzi o kolejny wyciek radioaktywny w mediach, tym razem już bezpośrednio narażający życie królowej-matki. Rzecz zupełnie nie do pomyślenia kiedyś. I teraz pomyślmy sobie smutno o naszym biednym kraju. Oto w budynkach państwowych – co prawda w państwie istniejącym tylko teoretycznie – strzeżonych przez wojsko z ostrą amunicją, a więc - znowu teoretycznie, to jak jakaś nerwica natręctw - poza wszelkim niepowołanym dostępem a faktycznie dziurawym jak sito i widocznym na wylot wkradł się ktoś. A może się wcale nie wkradł a był tam cały czas w samym środku? Czy tego ktosia można nazwać w tych warunkach szpiegiem? Gdyby to była fortyfikacja nie do zdobycia to tak. A w tych warunkach mógłby to być ktokolwiek, ktoś z ulicy na przykład dostawca pizzy lub Krystyna z gazowni. I tu znowu zimowa smutna refleksja gdy za oknem upał. Otóż mieliśmy durnia za premiera. Co nie jest bynajmniej oskarżeniem dla niego samego ale dla tych, którzy na niego i jego kleszcze głosowali.

W kontekście wyjazdowych posiedzeń rządu myślałem sobie: jak to jest z ochroną radio-elektroniczną takich posiedzeń. W kontekście możliwych podsłuchów. Bo to przecież obraduje rząd państwa, który – znowu teoretycznie za  Konecznym – posiada jakieś swoje interesy, jakieś swoje tajemnice. Czy sprawdzono dokładnie sale, ściany, okna, stoły (poza krzesłami które wożą ze sobą), w których się te posiedzenia odbywały? A może po tym gdy podsłuchano w najbardziej – teoretycznie – strzeżonym budynku to wszystkie następne posiedzenia rządu mogą się odbywać w restauracji „Jarzębinka” w Pcimiu Dolnym bo i tak w wariancie A wszystko jest jest wszystkim wiadome od dawna a w wariancie B nikt nic nie ma ciekawego do powiedzenia, czego nie można przeczytać na twitterze.

Czy to kleszcze-odwłokodajki bezgranicznie ufne w królową-matkę, mające nadzieję, że zabierze ona swoje oddane pajączki z tego syfu do jakiegoś raju zorientowały się poniewczasie, że to jest jedna wielka ściema? Kto wie. Może matka-królowa miała gdzieś to całe bydło, które zabiegało o jej względy, nadstawiało za nią cztery litery, zaglądało jej w oczy w nadziei zapamiętania oddanego jej pyszczka (lub tego co kleszcze mają w tym miejscu). Możliwe, że część z nich wiedziała od samego początku, że to jest jedna wielka ściema. W związku z tym gromadziła coś co chętnie wykorzystywała matka-królowa: „pokażcie dowody”. No to pokazali, ale na nią.

Możliwe, że teraz sprawy nabiorą tempa i może się pojawić efekt kuli śniegowej (ech, zimowe reminiscencje w taki upał). Możliwe, że w niedługim czasie, szybciej niż się nam to wydawało do tej pory możliwe, będziemy wiedzieli wszystko o dniu 2010-04-10. Wszystko jest możliwe gdy nie ma komu nadstawiać czterech liter w obronie uciekającej od swego roju matki. Wszystko może być możliwe, gdy już nie będzie władzy, czyli spoiwa, które do tej pory łączyło wszystkie kleszcze.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka