Z pozoru tytuł może sugerować odgrzewany kotlet. Ale tylko z pozoru. Gdy się poczyta co pod tym hasłem kryje się w Wikipedii to się okazuje, że niby ni gruszki niby nie z pietruszki propagacją tej piosenki wyrwanej dynamitem z czeskiej socjalistycznej rzeczywistości zajmowały się głownie zaprzyjaźnione media. Rzecz działa się w czasie gdy Donald Tusk i Grzegorz Schetyna byli witani kwiatami i łzami przez pracowników wyzwolonej od kaczyzmu kancelarii premiera nie przymierzając jak Armia Czerwona. Przez jakiś czas we wszystkich mediach społecznościowych nie było innego tematu. Nie było innego tematu bo co nim niby miało być? Próżnia, którą generował Donald Tusk i jego kompania? Ten tytułowy „Jožin z bažin” to była pożywka dla wirusa głupoty, który bierze wszystko za dobrą monetę podczas gdy jakiś dziad mu w tym czasie w sadzie śliwki rwie. Popularnością tej piosenki w naszym biednym kraju po prawie trzydziestu latach od jej nagrania najbardziej byli zdziwieni jej autorzy. Widocznie nikt m nie wyjaśnił, że to nie o nich ani o ich piosenkę chodzi. Chodziło tylko o to aby w tym czasie gdy głupcy lajkowali ją ktoś inny im te śliwki przez cały czas po cichu podbierał.
Nie inaczej trzeba patrzeć na „pociąg ze złotem”. To jest taki kolejny „Jožin z bažin”, który ma osłonić skrzeczącą rzeczywistość. Wizja tego pociągu tkwiącego w jakiejś zasypanej sztolni i zaminowanego przed niepowołanym dostępem brzmi jak z serialu dla tych, który jedynym celem życia jest wygranie w lotto. A czego tam oczy wyobraźni domorosłych scenarzystów zaginionego skarbu nie widzą. Jest umierający świadek, który resztkami sił wyznaje na łożu śmierci miejsce ukrycia, jest lista inwentaryzacyjna na której są sztaby złota, diamenty i kryształowe trumny. O ile dwie pierwsze rzeczy wydaja się być oczywiste w wyobrażeniu skarbca pełnego bogactw to ta ostatnia to już jakiś wykwit chorej wyobraźni pijarowca. Mnie zdumiewa fakt, że tę informację z łoża śmierci ktoś sprzedaje do mediów ot tak jakby to była informacja o tym, że się urodziła świnia z dwiema głowami. I nikogo nie dziwi to, że leci z tym do mediów zamiast ze szwagrami przewieźć go nocami Nyską, która do tej pory służyła do przewożenia warzyw z bazaru. I powiadacie entuzjaści tego zaginionego bogactwa, że smutnym szpakowatym panom o orlich nosach i w okularach w złotych oprawkach nie udało się przez siedemdziesiąt lat przewieźć tego złota i tych diamentów mercedesami (pal licho te kryształowe trumny) opłacając sowicie celników? No to co ja na to poradzę.
Ale w mitologii jak to w mitologii jest też mniejsza lub większa odrobina prawdy. Wcale jednak nie dotyczy ona skarbu i jego szczegółowej zawartości. Ta prawda jest ukryta w miejscu składowania skarbu. Ty miejscem w tej legendzie jest kraj, który ma na imię Polska. I od razu nasuwa się pytanie: pod czyją jurysdykcją jest ziemia, na której ktoś umieścił ten mityczny skarb? Odpowiedź jest prosta: pod jurysdykcją rządu RP. A co my tu mamy? Ledwie się pojawiła informacja o „złotym pociągu” a już między siebie zaczęli go dzielić Niemcy, Żydzi i Rosjanie. Z całkowitym pominięciem Polski, tak jakoby jej wcale nie było a ziemia pomiędzy Odrą i Bugiem oraz Bałtykiem i Tatrami była ugorem, nad którym nikt nie ma żadnej pieczy. Czy któryś zająknął się, kto jest w tej chwili jego prawowitym właścicielem i może najpierw grzecznie zapukać i zapytać czy można? Ale z drugiej czyż nie zostali do tego zostali przyzwyczajeni przez ostatnie lata? Czy to nie jest jakaś alegoria naszych czasów? Zaczęli dzielić tę skórę na niedźwiedziu z całkowitym pominięciem właściciela lasu. Ile takich pociągów ze skarbami już podzielono po cichu ponad naszymi głowami przez ostatnie lata? Gdyby jednak ten pociąg był realny i ten skarb były realny to stawiam, że wygrają go Żydzi. Jak? Jak można udowodnić, że konkretna sztabka złota pochodziła z precjozów pani Mincer lub Szlangbuam? Przy pomocy kancelarii adwokackich z New York, które potrafią wygrać proces o odszkodowanie za śmierć kota, który nie przeżył odwirowania w pralce dlatego, że w instrukcji obsługi nie było nic o tym aby kota nie wkładać do pralki.
No ale my tu gadu-gadu a walizka na trzecim peronie. A na peronie trzecim stoi Ewita Peronówna. Ewita zapytana o „złoty pociąg” odpowiedziała jak mieszkaniec podwarszawskiego obwarzanka: „dajcie mi spokój, czekam na pociąg”. A to przecież ciągle – niestety mój ty ploski dramacie– premier rządu RP, w którego jurysdykcji pozostaje ów mityczny wehikuł pełen skarbów. Co tu więcej dodawać?
Zostawmy więc złote pociągi widma za zajmijmy się skarbem realnym, czyli spółkami Skarbu Państwa. A konkretnie ich wydatkami na reklamy w mediach. Spójrzmy bowiem na pewien paradoks. Oto wydawnictwo, które powstało jako dodatek do „Rzeczypospolitej”, które stało się siedliskiem antyrządowych szerszeni. W onym czasie wydawnictwo to szybowało ponad wszystkimi w poziomie czytelnictwa. Reklamodawcy powinni się zabijać o miejsce w nim. Ale szału nie było. W onym też czasie na różnych forach internetowych dzielni hejterzy pro-rządowi udowadniali, że wydawnictwo „idzie pod wodą”, czyli poniżej kosztów produkcji. Aż przyszedł pewien piękny wieczór przy śmietniku, po którym właściciel postanowił zarżnąć kurę, która dawał mu tytuł lidera czytelnictwa. Obecnie wydawnictwo to męczy się gdzieś tuż przed pojazdem z napisem „Koniec wyścigu”. Ale funkcjonuje. I ma reklamodawców. No to matematyka nie zna takich przypadków.
No to może by po 25 października wziąć arkusz kalkulacyjny Excel i zrobić sobie kwerendę, która zawierałby rubryczki z porównaniem przychodów z reklam w korelacji do poziomu czytelnictwa. Jak się więc wam wydaje. Czy spadkowi czytelnictwa będzie towarzyszył spadek przychodów z reklam w mediach pro-rządowych? Jak się wam wydaje, czy reklamodawcy chętnie się ogłaszają w mediach opozycyjnych (a dlaczego niby nie, Skarb Państwa to Skarb Państwa a nie Skarb Partii)? Jak się wam wydaje, czy tam płacą takie same stawki czy może niższe od tych w pro-rządowych. Jak się wam wydaje, czy reklamodawcami są firmy prywatne czy może spółki skarbu państwa będące w arendzie partii zwanej dość tajemniczo jako obywatelska? Albo programy telewizyjne Tomasza Lisa. Kto nadaje reklamy w pasmach reklamowych z jego udziałem? Firmy prywatne czy spółki Skarbu Państwa. Może lepiej nie szukać tego „złotego pociągu” a przyjrzeć się z arkuszem kalkulacyjnym w ręku ile złota z naszego skarbu poszło na finansowanie poszukiwanie dorsza. I wtedy może się okazać, że ten złoty pociąg widmo przy tym to jest maleńki pikuś. A wzystko to jedynie i wyłącznie po to aby się żyło lepiej, aby się żyło lepiej wszystkim.
Inne tematy w dziale Polityka