Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
243
BLOG

Przepraszam za solidarnotę

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Polityka Obserwuj notkę 1

Czy w marcu 1981, jako młody człowiek z głową rozpaloną prowokacją bydgoską mogłem przypuszczać, że Jan Rulewski – jak mawiali wtedy komuniści „extrema” – w ponad trzydzieści cztery lata później stanie przeciwko prawom obywateli do zabrania głosu w referendum? No jak mogłem przypuszczać. A przecież zgodnie z prawem powinien wtedy potulnie wyjść z sali obrad na wezwanie dowódcy oddziału milicji wezwanej przez legalnie sprawującego władzę – jakiegoś tam – przewodniczącego. No i co z tego, że była to komunistyczna władza proszę szanownego pana. Przecież Zachód (czytaj Unia Europejska) ją uznawał(a). Kto to widział aby się sprzeciwiać woli Zachodu. Trzeba było wyjść wtedy po cichu i przeprosić grzecznie za swoje zachowanie. Jakże by się wtedy losy tylu ludzi potoczyłyby inaczej. Nie mielibyśmy miraży Wolnej i Niepodległej. Nadal byśmy czytali bibułę a bezpieka rutynowo wyciągałaby nas z łóżek tuż po szóstej. Albo przywozilibyśmy z Turcji kożuchy a telewizory tachali przez przejście graniczne z ZSRR. Jakoś dałoby się związać koniec z końcem. Ostatecznie można było wiać stąd gdzie pieprz i wanilia rosną. A Jan Rulewski nadal byłby bohaterem ludowym. Takim wręcz pomnikowym. A tak sromotna partyjniacka dupa.

Dziś Jan Rulewski jest potulną partyjną owieczką niczym dowódca oddziału milicji, która go wtedy wyniosła z obrad rady miejskiej w Bydgoszczy. Bez żadnego oporu wykonuje polecenia partyjnej władzy. Niewątpliwie jest nadal ekstremą, ale teraz głębokim minimum, głęboką depresją. Mogę to z przykrością powiedzieć: partyjniak. Co w tamtych latach było największym oskarżeniem. Wtedy oznaczało to sprzedajną mendę, która jak trzeba było to stawiała Panu Bogu świeczkę a jak trzeba było to i diabłu na ogarek nie skąpiła. Takie kompletne zero, taki minus jeden. Od takiego trzeba było się trzymać z daleka a już mowy nie było aby się kimś takim napić wódki. To był przywilej dla ludzi zaufanych.

Drogi czytelniku, dziś mamy 4 września roku Pańskiego 2015. W tym to dniu odbył się cichy i szybki pogrzeb byłych przywódców „Solidarności”  z roku 1981. Może uważny czytelniku zauważyłeś, ze milczeniem pominąłem Borusewicza. Tak, to był zamierzony efekt.

Dogorywało to bardzo długo, ale ostateczny zgon nastąpił w sromocie w komisjach senackich a dziś naprędce postawiono klepsydrę. Jako żywy ostał się jedynie Mieczysław Gil z  Krakowa. No i zobacz jak to się plecie. W tamtych latach Gil nie był wcale ekstremistą, nie pchał się na trybunę i nie gardłował. Zawsze mówił w sposób wyważony, nie docenialiśmy go bo wydawał się za miękki. A to teraz on okazuje się być niezłomnym.

Od momentu gdy Lech Wałęsa tęsknym głosem wyraził pragnienie przyłączenia Polski do Niemiec mam coraz mniej wątpliwości. Ma coraz mniej wątpliwości, że jako młodzi, naiwni i pragnący wolności zostaliśmy wciągnięci w grę, o której słynny Gary Linker mówił, że w piłkę gra 22 zawodników a i tak ostatecznie wygrywają Niemcy.

Panie Boże, ty jeden wiesz jak mi dziś smutno.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka