Najpierw sen. Można go nazwać po prostu: „Człowiek Roku”.
Tak się dziiało w tym śnie. Referendum ogłosił Komorowski. Miał przez to wygrać wybory zgarniając kukizowe przedszkole. We śnie wariata Kukiz był zakonnicą w ciąży urojonej. No po prostu psychodelic. Przeciwko temu referendum byli nawet doradcy Komorowskiego. Pytania tam zawarte gdyby przeszły byłyby strzałem w głowę popierającej go partii. Doradcy będący komunistami z krwi i kości – w mądrości etapu przeflancowanymi na demokratów, tak jak kiedyś przeflancowani na laickich chrześcijan - są za gnębieniem ludu wszelkich możliwych instrumentów w tym za pomocą podatków i stosownych do tego urzędów. Chcą te podatki konsumować jako partia i mają gdzieś demokrację taką czy owaką byleby ich było na wierzchu. Przeciwko wszystkim pytaniom tego referendum był koalicjant, który jak to tylko on potrafi był jednocześnie w rządzie i opozycji realizując tym samym ideę, że można być jednocześnie za i przeciw. Logika formalna ani praktyczna – na chłopski rozum, panowie farbowana szlachta - nie zna takich przypadków. Powstało więc referendum na kolanie w jedną nieprzespaną ze strachu noc przed utratą podnóżka pod tronem cara.
Niespodziewanie dla cara wygrał te wybory młody wykształcony z dużego miasta. Więc skąd ta smuta i depresja? No i tak oto powstał pasztet myśliwski. Trzeba było coś z nim zrobić a był – co tu dużo gadać - niestety niesmaczny. Ale od czegóż mamy chłopca na posyłki z koalicji, który nie takie rzeczy łykał i mówił, że były bardzo dobre. Więc przełykając ten pasztet myśliwski z żaby wystąpił o odwołanie referendum. Obywatele partyjni i ich cały dwór jednogłośnie piszczeli, że nie można odwołać referendum ustanowionego przez innego prezydenta. We śnie wariata nie obowiązują żadne reguły. No więc Prezydent Duda - który jak wiadomo, w każdym śnie wariata jest żadnym krwi Draculą - miłosiernie uszanował wolę swego poprzednika, tak samo jak dał mu kątem u siebie mieszkać, widząc, że po przegranej będzie bezdomnym.
A skoro jeden prezydent może, to dlaczego drugi nie może, szczególnie, że miał za sobą poparcie sześciu milionów podpisów. Ale to jest sen wariata, w nim możliwe jest, że te sześć milionów to jest mniej niż kilku doradców. No taka jest po prostu logika snu wariata. Jakby tego było mało to jeszcze uczeni w piśmie, czując blamaż tego referendum podnieśli głos, że referendum to przeżytek. Wystarczy awangarda ludu pracującego w postaci umiłowanej partii. Suweren? Jaki suweren? Wydymali swoje wargi w okazaniu zniesmaczenia niczym faryzeusze.
Sen zbliża się powoli do końca. Ale pozostało jeszcze odrzucenie referendum Prezydenta Dudy. Tu nie było niespodzianek. Marszałek – powinno się raczej mówić: „szeregowy żołnierz partii” – najpierw zażądał uzasadnienia (czego przy poprzednim referendum nie zażądał). Po czym gdy je otrzymał powiedział, że pytania są za bardzo ogólne. We śnie wariata szczegółowość pytań w referendum akcesyjnym do Unii biła na głowę referendum Prezydenta Dudy. Jak wszyscy doskonale pamiętają głosowaliśmy wszystkie po kolei szczegółowe ustalenia traktatu akcesyjnego a każdy z głosujących miał dokładną wiedzę o ich pełnym brzmieniu i miał na każdy z nich przynajmniej dwa komentarze konstytucjonalistów: jeden za i jeden przeciw. We śnie wariata wszystko jest możliwe. Szczegółów było całe morze, cały ocean i całe Himalaje. A co, we śnie wariata wszystko jest możliwe.
No i przyszedł dzień zapłaty. Lud wzgardził mądrością etapu. Kolejny raz oderwał cara od złotego tronu kurczowo trzymającego się poręczy.
We śnie wariata wszystko jest jednak nadal po staremu. Nie ma wyciągnięcia wniosków, nie ma zmiany dowództwa, nie ma refleksji nad przyczynami klęsk. Nie ma odsunięcia ludzi nieudolnych i gnuśnych. Za wszystko jak zwykle odpowiada PIS. No więc róbta tak dalej. Polsce niczego więcej nie potrzeba jak sprowadzić was na przestępczy margines. Dobra nasza.
Wyjaśnienie snu: Tusk skończy marnie.
Inne tematy w dziale Polityka