Jeżeli komukolwiek wydaje się, że Donald Tusk przestał być premierem lub przewodniczącym swojej partii ten pozostaje naiwny jak dziecko we mgle.
Donald Tusk stworzył partię nowego typu, w sensie leninowskim. Dokładnie tak opisywał swój udział w partii Lenina komunista Krajewski kiedyś w wywiadzie udzielonym w stanie wojennym w TV („Studio Bunkier”). Ówże Krajewski był jednym z pierwszych polskojęzycznych komunistów, którzy chlubili się tym, że znali osobiście Lenina. Wspominając tamte czasy Krajewski mówił, że gdy Lenin pokazywał im białą kartkę i mówił, że jest czarna to słuchacze przecierali oczy ze zdumienia, że do tej pory nie zauważyli tego. Gdy ponownie za jakiś czas pokazywał tę sama kartkę i tym razem mówił, że jest biała to słuchacze łapali się na tym, że nie byli dotąd zbyt bystrzy aby to zauważyć. Ale co jest najważniejsze – zawsze! – zgadzali się z Leninem.
Na czym polegał ten „urok” Lenina? Czy na tym, że Feliks Edmundowicz stał za Leninem i patrzył na każdego z nich i notował ich reakcje aby następnie wezwać ich po kolei do siedziby „czieriezwyczajki”? Tak, że na następnym spotkaniu nie było już kilku uczestników niezbyt szybko reagujących na dialektykę historyczną zmieniającą kontekst i byli niesprawni w odczytaniu mądrości etapu?
Bo czyż inaczej można odebrać dziś „nawróconych” na islam, którzy jeszcze rok lub mniej pisali źle o zalewaniu Europy przez uchodźców islamskich? Jakże inaczej można odczytać fakt, że jeszcze dwa miesiące temu drżeli przez państwem wyznaniowym Prezydenta Dudy modlącego się na Jasnej Górze. A dziś zupełnie nie boją się wizji obowiązywania szarłatu w dzielnicach muzułmańskich teoretycznie podlegających pod jurysdykcję państwa świeckiego. I co pan na to redaktorze z „Gazety Wyborczej”? Co raz to wypływają z Internetu dowody na gwałtowna zmianę orientacji domen magnetycznych pod wpływem zmiennego pola magnetycznego. Może któryś się zaczerwieni ze wstydu? Gdzież tam. Mądrość etapu drogi czytelniku, marksistowska dialektyka historyczna wiecznie żywa w ich umysłach. Takie pokolenie nowych „krajewskich”.
Refleksje te nasunęły mi się to dziś, gdy przeczytałem, że Tusk udzielił wywiadu, w którym powiedział, że odbył z Kopacz rozmowę, która była „szczera i brutalna”. W przypadku Tuska szczerość to jest oksymoron. Taka sucha woda. Gorący lód. A nade wszystko pracowite lenistwo. No i co tam jeszcze każdy może sobie wymyślić według tego schematu kompletnych sprzeczności pojęciowych. Natomiast jeżeli chodzi o brutalność to myślę, że tu można spokojnie przyjąć, że mówił całkowitą prawdę. To też według schematu, jaki obowiązywał gdy rządzili w Polsce komuniści od Lenina: „jeżeli partia mówi, że da to mówi, a jeżeli mówi, że zabierze to zabierze”. Można sobie zadawać pytanie na czym polegała ta brutalność, że jest taka skuteczna i co powoduje, że „krajewscy” jak jeden mąż i bez dyskusji akceptują nową linię partii? „Krajewscy” postępują tak wbrew logice przedwyborczej, w której obowiązywać powinna zasada „słupki tylko w górę”. W kim – lub w czym - więc ucieleśnia się dziś współczesny Feliks Edmundowicz? Czy spełnia się oto wizja Konwickiego z „Małej Apokalipsy” gdy pracownicy „resortu” przesłuchujący opozycjonistów dawali im zastrzyk, po którym podczas przesłuchania głaskali ich po policzku powodując, że tamci wyli oni z bólu. Taki ucieleśnienie polityki miłości.
A co w tym czasie robił Niemiec gdy Tusk udzielał tego wywiadu? Niemiec płakał gdy oddawał swój kontyngent uchodźców.
Inne tematy w dziale Polityka