I kto by pomyślał. To nie roznegliżowana modelka o kształtach Afrodyty a będąca przy solidnej kości i okutana w grube odzienie pastuszka gęsi przyciąga uwagę mediów od kilku tygodni. Jest na czym oko zawiesić. Dużo ciała pod kilkoma warstwami odzienia. Co kto lubi. Jaka szlachta takie gusta.
Zróbmy teraz - ku pamięci - retransmisję faktów wokół gęsiareczki. Pozwoli to mieć całą sytuację w kilku pigułkowych akapitach.
Pierwszy akapit, gęsiareczka znika. Wszyscy wiedzą o tym fakcie, a nikt z dworzan nie zgłasza tego faktu. Dlaczego? Tak, tak. No oczywiście.
Drugi akapit. Biedna gęsiareczka idzie pod młotek. Dom aukcyjny ma aby oświadczenie o prawach własności przedmiotu od sprzedającego? Bo podobno sprawdzał tylko czy aby nie kradziony. Ale jak sprawdzić, że nie kradziony jeżeli właściciel tego nie zgłosił? Czy dom aukcyjny może wziąć przedmiot, który jest niewiadomej własności? Sądzę, że nie. Bo komuś trzeba zrobić przelew i komputerze trzeba to odnotować i do US podatek odprowadzić. Ostatecznie jednak obraz kupują po cenie 10 tysięcy złociszów, targując sie o swoją cnotę bo sprzedający chciał więcej (pani Julio ile za tę cenę można kupić wędzonych dorszów?). Czyli podsumowując, na wszystko dom aukcyjny mam papiery. I nic się nie dzieje, nie ma policji, prokuratury rozgrzanej. Nikogo nie włóczą po komisariatach. Czyli co? Tak, tak. Dokładnie.
Trzeci akapit. Cudowne odnalezienie gęsiareczki w magazynie domu aukcyjnego. Podobno oddał to kupujący, podobno nikt go od nich nie kupił. Same podobno i podobno. Jak to możliwe, że fakt ten nie jest rozłożony na części pierwsze przez media? Mówiąc klasykiem: „czemu nikt nie drąży tego tematu”? No jak nie? W mediach głónego nurtu po tej wiadomości widziałem taki tytuł: "Komorowski kontratakuje". Nawet do środka nie zaglądałem. No cóż, "państwo wybaczą, jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu". Posumowując, czyli jak jest? Tak, tak. Jasne jak słońce.
Podobno pan Komorowski jest szlachcicem. Mówi się o nim per hrabia. To szlachcic panie hrabio tak nie postępuje. Po tej całej sromotnej sytuacji mówi tak i tak. Albo jednak nie. Czytelniku wymyśl sobie sam co honorowy szlachcic powinien zrobić w takiej sytuacji.
A ponieważ jest gęsiarka to i są gęsi. A jeżeli są gęsi to i są gęgacze. Jeden z gęgaczy na tą całą sytuację zareagował tak: „a jaki tam obraz, można go do kieszeni schować i każdy może go wynieść”. Każdy może wejść do gabinetu ministerialnego, niezauważony przez straż prezydencką, niezauważony przez sekretarkę? Nic tylko kupić flintę i spać z nią przy łóżku bo to państwo kundlem stoi w takim wypadku. No bo jeżeli obraz to i przepisy szczególowe doktryny wojennej państwa.
Widziałem zdjęcie tego obrazu i stał on na krześle (ło matko, jakieś przekleństwo jest w tym przedmiocie!). No to musiał mieć sprawca sporą kieszeń.
Ponieważ grupa sympatyków pana hrabiego – myślę całkiem spora – przyznaje się jawnie lub skrycie do proweniencji adwokackiej z miasta New York to warto zakończyć całość zamknąć dowcipem żydowskim nawiązującym do wypowiedzi owego gęgacza.
Mówią do Żyda:
- Icek, a twoja Salcia to się puszcza w lesie z pułkiem artylerii.
- A jaki tam las, cztery drzewa na krzyż – odpowiada Icek.
Inne tematy w dziale Polityka