Oczekiwanie na konferencję PKW wymusiło na mnie refleksje. Czy tak trudno jest przewidzieć ile czasu coś zajmie sędziom z PKW? Czy jakieś siku lub kaku w zatrzaśniętym WC za przeproszeniem spowodowało, że ogłoszona godzina 21.30 nie została dotrzymana z tak dużym poślizgiem? Po co podawać informację, która jest na wyrost? To taki syndrom tego państwa tuskowego.
Jakaś koszmarna nędza uderzała też telewizornii. Przez prawie pięć godzin od godziny 18 w kółko powtarzano kilka tych samych materiałów filmowych. Prawie jak w albańskiej telewizji za czasów komunistycznego reżimu Envera Hodża. Dostanę drgawek gdy jeszcze kiedyś ktoś to puści w TV. Jeszcze teraz gdy to pisze kilka godzin po ogłoszeniu wyników wyborów to mnie wewnętrznie telepie ze złości. To wyglądało tak jak jakby wszyscy byli zajęci innymi sprawami a automat przewijał wciąż ten sam i ten sam schemat. Jak replay powtarzający strzelane bramki W tym czasie pracownicy telewizornii pakowali chyba już swoje rzeczy do pudeł i dopijali ostatnią kawę bazgrząc po ścianach obraźliwe słowa.
Ale są i dobre strony tych minionych już wyborów. Kolejnym zwycięzcą jest po raz kolejny - ta-dam! - obywatelski Ruch Kontroli Wyborów. Trzeba sobie to wbić do pustej łepetyny, że jeżeli nie wolni obywatele to zrobią to nikt tego nie zrobi za nich. Chwała im. Szacun szanowni Państwo.
Ale w związku z RKW trzeba sobie postawić pytanie, dlaczego poprzednia PKW nie chciała udostępnić skanów protokołów komisji wyborczych z wyborów samorządowych? Może teraz będzie łatwiej to zweryfikować? Cały czas podkreślam, że dzisiejsze środki komunikacji internetowej pozwalają na wystawienie kopii wszystkich protokołów oraz elektronicznej postaci wyników na poziomie najniższej komisji wyborczej aby każdy mógł je sobie zweryfikować i porównać ze skanami protokołów. To nie jest żadne marzenie, to powinien być standard.
Co nas teraz czeka? O tym za chwilę. Aby unaocznić co to będzie cofnę się w do czasów swojej młodości. W PRL-u wśród młodzieży cieszył się ogromnym poparciem Stanisław Lem. Gdy już byłem dorosłym facetem i ojcem swoich dzieci doznałem wstrząsu poznawczego. Otóż po roku 89 Lem postanowił zabrać głos w sprawach bieżących a nie tylko jako autor poczytnych powieści gatunku sci-fi. Wymyślił bowiem sobie, w tej swojej intelektualnej pysze, że aby uratować świat przed przeludnieniem należy z samolotów rozpylać środki niszczące płodność ludzką. Cały młodzieńczy świat mi się zawalił wówczas. No trudno.
Ale zanim to nastąpiło to zaczytywaliśmy się w opowieściach pilota Pirxa, bajkach robotów czy historii Niezwyciężonego. W jednej z takich książek – chyba w „Powrocie z gwiazd” była historia – chyba to była historia Pirxa, nie pomnę tego teraaz – gdy wrócił on na Ziemię z dalekiej gwiezdnej podróży i zastał na niej społeczeństwo „ciepłej wody w kranach”, czyli ciepłych kluch, które nosa nie wyściubią poza swoje drzwi z obawy o swój tyłek, nie mówiąc o tym aby walczyć o jakieś nowe horyzonty i narażać się dla jakiejś idei. Ale jak się okazało później wszystko było skutkiem obowiązku przyjmowania specjalnej tabletki szczęścia. Pirx w pewnym momencie przestał przyjmować te tabletki i okazało się, że wykwintna restauracja to po prostu obleśny chlew gdzie słoma wala się po podłodze, elegancki kelner to to pospolity zbir z tatuażami więziennymi i niepełnym garniturem zębów, którego wzrok nie znosi sprzeciwu gdy trzeba zapłacić wygórowany nie wiedzieć czemu rachunek. Natomiast ośmiorniczki w sosie winegret to nic innego jak zupa z żylastych ścięgien płucnych, które przełyka się jak żywe żaby prawie dusząc się z obrzydzenia.
Tak, szanowni Państwo - orkiestra, tusz! - przed nami bilans zamknięcia rządów zatopionej platformy. Nie, nie przejdzie mi przez usta to drugie słowo.
Inne tematy w dziale Polityka