April66 April66
277
BLOG

Czy Jordan Peterson jest obecnie najskuteczniejszym apologetą chrześcijaństwa?

April66 April66 Społeczeństwo Obserwuj notkę 3
 Jordan Peterson odwołując się do nauki, broni wartości religii jako depozytu mądrości.  Kanadyjczyk wskazuje na wagę koncepcji prawdy obiektywnej. Tylko ona może dać człowiekowi wystarczająco stabilne oparcie w chaotycznym świecie.  Wykłady biblijne Petersona są oryginalnym odczytaniem treści objawienia. Według psychologa są one zbiorową psychoterapią ludzkości.  Indywidualistyczna duchowość Petersona czyni go wiarygodnym w oczach młodego pokolenia, które jest niechętne instytucjonalnej religijności.

Apologeta tradycji i religii
Jordan Peterson jest z wykształcenia psychologiem, a jego specjalnością jest psychologia kliniczna. Znany stał się w momencie gdy w 2016 roku, jako wykładowca Uniwersytetu w Toronto, zaprotestował przeciw nakazowi zwracania się do osób transpłciowych używając preferowanych przez nich zaimków. Peterson zyskał wówczas ogromną popularność i w ciągu dwóch lat porzucił praktykę psychologa klinicznego oraz pracę na uniwersytecie i skupił się na wygłaszaniu wykładów na całym świecie oraz prowadzeniu swojego kanału na YouTube. W swojej twórczości odwołuje się m.in. do psychologii Junga, twórczości Dostojewskiego, kognitywistyki czy neurobiologii. Krytykuje współczesną kulturę za jej rezygnację z pojęcia obiektywnej prawdy, wskazując na chaos jaki jej odrzucenie za sobą niesie. To co jest szczególnie interesujące w jego twórczości to obrona znaczenia chrześcijaństwa i sprzeciw wobec tendencji współczesnego człowieka do pogardzania wszystkim co z nimi związane.
Peterson, który był przez kilkanaście lat światopoglądowym ateistą, mówi dzisiaj wprost, że przestał nim być i żyje tak, jakby Bóg istniał. Deklaruje : „Od dawna nie jestem już ateistą. Nie patrzę na świat już w ten sposób. Nie jestem już materialistą. Nie wierzę, że świat jest złożony jedynie z materii. Z perspektywy współczesnych badań nad mózgiem wiemy, że jesteśmy zorientowani podświadomie na świat, który jest złożony z informacji i ze znaczeń”.
Wcześniej pytany o swoją wiarę w Boga, odpowiadał niechętnie i wymijająco: „Raczej Go nie ma, ale obawiam się, że może być”.
W ostatnich wywiadach wyznawał : „Wiem, że w postaci Chrystusa obecny jest mit o bogu zabitym i wracającym do życia, a jednocześnie rzeczywista osoba, która naprawdę żyła, i w pewnym sensie Chrystus jest połączeniem tych dwóch czynników. I prawdopodobnie w to wierzę, chociaż jestem zdumiony swoją wiarą i jej do końca nie rozumiem”.
Po wysłuchaniu jego wykładów o współczesnych ideologiach, wielu ateistów zaczyna się otwierać na możliwość istnienia rzeczywistości transcendującej to co materialne. Można to dostrzec na facebookowych grupkach ateistycznych, na których co do zasady dominuje postawa antychrześcijańska, a po podlinkowaniu wykładów Jordana antyreligijna zjadliwość powoli zamiera .
Peterson mówi do młodych ateistów w sposób następujący : „Jeśli zrozumiecie ten niebywale złożony proces, który doprowadził do powstania wyjątkowej cywilizacji, w której żyjemy, to może nie będziecie tak bardzo skłonni odrzucać Biblię przez niechęć, nienawiść, zgorzknienie, historyczną ignorancję, zazdrość czy po prostu chęć zniszczenia. Musicie być lepiej zakorzenieni, żeby siebie ocalić”. I kontynuuje : „Uważam, że ateiści są często bardzo uczciwi, i bardzo spójni w swoich analizach, ale też nie traktują swoich analiz ewolucyjnych z powagą i uczciwością, jakiej to od nich wymaga. Bo nie mogą przecież polemizować z podstawowym aksjomatem darwinowskiej teorii, że im dłużej coś miało efekt selekcjonujący w procesie życia, to, tym bardziej jest prawdziwe”. A tak jest właśnie z religią, która towarzyszy ludzkości od zarania.
Do nastawionych antyreligijnie materialistów, uważających, że religia jest zabobonem, mówi, aby mieli trochę wdzięczności dla religii, która towarzyszy nam od początków ludzkości i nawet jeżeli nie jest obiektywnie prawdziwa, to właśnie ona przeniosła nas jak olbrzymi statek po wzburzonym oceanie dziejów na nieznany ląd, który nadal odkrywamy.
Religia jest skarbcem mądrości przenoszonym z pokolenia na pokolenie
Kanadyjski psycholog twierdzi, że jako ludzkość patrzymy na tajemnicę swego istnienia przez cztery okna, które odkryliśmy w swej historii: najstarsze z nich to właśnie religia, potem sztuka, od kilkuset lat nauka, a zaledwie od stu lat psychologia. Udowadnia na podstawie najnowszych badań mózgu, że jesteśmy zdecydowanie bardziej emocjonalni aniżeli racjonalni, a uleczenie naszych podświadomych lęków i traum możliwe jest w konfrontacji z niezmienną i wieczną ideą Boga oraz życiu w zgodzie z obiektywną prawdą i dobrem. Nie podoba mu się u krytyków religii, że nie biorą fenomenu duchowości na poważnie, mimo że doświadczenia religijne towarzyszą ludziom od zarania aż dotąd, co jest potwierdzone empirycznie.
Peterson twierdzi, że większość naturalistów nie zmierzyła się jeszcze z wielką literaturą Dostojewskiego, którego książki omawia w swoich wykładach, a którego bohaterowie nieuznający uniwersalnej boskiej iskry w ludziach, będąc pod wpływem wielkich ateistycznych idei, doprowadzają samych siebie i świat wokół do katastrofy.
Tłumaczy od strony racjonalnej zasadność istnienia religii w dziejach, co trafia do słuchaczy, którzy nie kupują już głoszonej przez kaznodziejów prawdy o objawieniach, cudach i nieweryfikowalnych faktach o życiu po śmierci.
Potrafi przekonać top menedżerów, których prowadzi na terapiach do potrzeby uszanowania „dnia świętego” nie z pozycji religijnych, ale pragmatycznych, gdy odpoczynek, który im zaleca wbrew ich nałogowemu pracoholizmowi, przekładała się na ich większą wydajność w pracy. Podobnie przekonuje studentów, że wybór „istnienia”(życia rozumianego jako sensowny „dar”) wbrew nihilizmowi, opowiedzenie się za ładem wbrew chaosowi i powrót do praktykowania duchowości, zaowocuje poprawą jakości ich życia. I są mu za to wdzięczni, podchodząc do niego wzruszeni z podziękowaniami, że dzięki jego radom ich życie zmieniło się na lepsze.
Peterson broni nie tylko idei Boga, ale i wyjątkowości człowieka, tego, że jesteśmy stworzeni na Jego podobieństwo jako najbardziej skomplikowane samoświadome istoty we wszechświecie. Uznaliśmy na przestrzeni tysiącleci w sposób wręcz zdumiewający – głównie dzięki chrześcijaństwu - że w każdym z nas istnieje boska cząstka, nawet jeśli ktoś z nas okazuje się ostatnią kanalią. Mamy również niezwykle rozwiniętą wyobraźnię, przez co możemy przemienić rzeczywistość, czyli uczestniczyć w stwarzaniu: „Dlatego w Biblii – konkluduje – świadomość jest złączona z boskością, a człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga”.
Przeciwko postmodernistycznej równości narracji
Jordan Peterson w swoich prelekcjach broni istnienia obiektywnej prawdy, dowodząc że jeżeli nie ma obiektywnej prawdy, to dlaczego ludzi tak upierają się przy swoich systemach wartości i bronią ich tak zażarcie, jak gdyby ktoś im usuwał tratwę spod nóg i jakby zaraz mieli wpaść w otchłań?.
Dzieje się tak w jego mniemaniu dlatego, że moc prawdy obiektywnej (czy nawet urojonej) zapewnia nam poczucie stabilności i sensu:
Postmodernistyczni socjokonstrukcjonaliści mówią, że etyka jest przypadkiem, a moralność jest względna, bo nie ma obiektywnego biologicznego ugruntowania. Obecnie dowody na tezę przeciwną są wręcz przytłaczające. Z pozycji najnowszych odkryć psychologii ewolucyjnej i psychologii rozwojowej mamy wiele przykładów, że etyka wyewoluowała w nas obiektywnie, czego dowodem są badania zaczątków moralności wśród naczelnych i spontaniczne odradzanie się etyki w teatralnych zabawach dzieci – twierdzi Peterson.
Według Jordana mamy ośrodki rozpoznawania wzorców wbudowane w nas w procesie ewolucyjnym przez miliony lat, a traktowanie istot ludzkich jako dowolnie zapisywanych kartek papieru to ignorancja. Zwolennikom zaś takich teorii radzi się wyczołgać z XVII wieku. Moralne zachowania były wynikiem bardzo długiego procesu, budowania zwyczajów, aż do skodyfikowania w formie objawienia, czyli wzorca, który działa, i który będzie działał w przyszłości: „Bo najpierw stosujesz zasady, które się sprawdzają, a następnie je kodyfikujesz, a potem uczysz je stosować następne pokolenia. Bo co było najpierw, postępowanie czy zasady? Oczywiście, że najpierw było postępowanie, bo inaczej nikt by tych zasad nie przyjął”. [..,]Dlatego moralność powszechna musi być powtarzalna i stabilna w czasie i możemy i powinniśmy ją jedynie ulepszać, a nie negować, chyba że chcemy pogrążyć się w nihilizmie, chęci zniszczenia i zemście”.
I konkluduje: „Ten cholerny postmodernizm jest błędny, bo mówi, że mamy nieskończoną możliwość interpretacji świata, a następnie mówi, że żadna interpretacja nie może być faworyzowana wobec innej. To fatalny błąd, bo może i mamy nieskończoną liczbę interpretacji, ale tylko niewielką liczbę wypracowanych dobrych rozwiązań wobec faktu istnienia i naszego cierpienia w świecie. Dlatego postmoderniści prowadzą nas w koszmarnie złą stronę”.
Oryginalna interpretacja Biblii
Kanadyjski profesor, krytykując postmodernistyczne i ateistyczne idee dominujące obecnie na zachodnich uniwersytetach, wpasował się niejako w odwieczny bunt młodych, w momencie gdy wahadło idei wydaje się powoli przesuwać w konserwatywną stronę. Jest jak gdyby ewangelizatorem ponowoczesności, bo jego popularność jest zdecydowanie większa niż jakiegokolwiek teologa, rabina, pastora czy biskupa. Przyczynił się do tego głównie, bardzo popularny na YouTubie, cykl wykładów pt . „Psychologiczne znaczenie historii biblijnych” ( częściowo dostępny również z polskim lektorem). Zabiera w nich słuchaczy w podróż po opowieściach biblijnych Starego Testamentu, otwierając przed nimi dotąd nieznaną perspektywę interpretacji.
Peterson twierdzi, że historie biblijne zostały spisane w swoim czasie przez najmądrzejszych z nas, a zawarta w nich mądrość była i jest nadal zbiorową „psychoterapią” ludzkości.
Według niego dla współczesnych Biblia stała się niestrawna z powodu jej fundamentalistycznego przedstawiania, niezgodnego z dzisiejszym stanem wiedzy: „Wszyscy obecnie myślimy racjonalnie, to znaczy, że coś musi wynikać z czegoś, a to jest jeszcze jeden argument, aby odrzucić Biblię, bo w tradycyjnym jej ujęciu jesteś wezwany, by wierzyć w rzeczy, w które nie da się sensownie wierzyć, a to nie jest nic dobrego, bo to jest rodzaj kłamstwa. I wtedy wrzucasz wszystko do niszczarki, bo Biblia przecież miała być o prawdzie. A jeżeli musisz swoje poszukiwania prawdy zacząć od wytknięcia steku kłamstw, to dokąd ma cię to zaprowadzić?”
Dlatego Jordan interpretuje Biblię ewolucyjnie, fenomenologicznie i typicznie. (Odwala przy okazji kawał dobrej roboty za Kościół, który od połowy XX wieku zaakceptował historyczno-krytyczne badanie Pisma Świętego i alegoryczną egzegezę prehistorii biblijnej, ale nie przeniosło się to zbytnio na poziom powszechnej katechezy).
Jordan dodatkowo interpretuje biblijne archetypy z perspektywy psychologii mitu. Nawiązując do prawd zawartych w mitologiach, pointuje je w sposób następujący: „Jak brać rządzące nami emocje i ucywilizować je? Ja biorę to na poważnie, że jesteśmy luźnym zbiorem duchów, jak mówili Grecy i że ludzie są igraszką bogów. Aby to zrozumieć, musisz się nauczyć pokory, dlatego Biblia mówi, że „bojaźń boża jest początkiem mądrości”.
 Peterson próbuje udowadniać, że w historiach biblijnych zawarte są wypracowane przez tysiące lat niezmienne i uniwersalne prawdy o nas samych. Kanadyjski profesor już od pierwszych słów wykładu budzi ciekawość tajemniczością Biblii, stawiając intrygujące pytania: Jak powstała? Po co powstała? W jaki sposób zmotywowała naszą kulturę przez tysiące lat? Jak to się stało, że tak księga jest trwalsza niż kamienie, budowle, królestwa i imperia? Interpretując głównie Księgę Rodzaju, nawiązuje, co jakiś czas do Ewangelii, przywołując słowa i czyny Jezusa, prowokując swoich słuchaczy pytaniami:
„Pomyślcie, wolicie w życiu tchórzy czy ludzi odważnych? A co jest najwyższym aktem odwagi? Że nawet jeśli jesteś śmiertelny i ograniczony, to mimo to warto żyć godnie, czyniąc dobro. Dlatego Jezus biorący swój krzyż i wyrzekający się przemocy, jest największym spośród herosów tego świata”.
Duchowość dopasowana do indywidualistycznego stylu życia
Jego deklarowany dotąd agnostycyzm i indywidualistyczna duchowość paradoksalnie czyni go jeszcze bardziej wiarygodnym w oczach pokolenia, które nie szuka już w kościołach odpowiedzi na pytania o sens, zarzucając instytucjom religijnym formalizm i marazm duchowy. Peterson otwarcie przyznaje, że przestał chodzić do Kościoła dawno temu, ale dzisiaj widzi wartość wspólnego powracania do źródeł etyki: „Raz na tydzień chodzić razem w miejsce, gdzie możemy potwierdzić swoje oddanie się dobru, ku któremu się zwracamy i zadumać wspólnie nad sensem i celem istnienia, to cenna rzecz dająca moc”.
Twierdzi, że źle się stało, że na Zachodzie przestaliśmy się spotykać w kościołach, ponieważ nie mamy ośrodka etycznego, który łączy nasze społeczności, a konsekwencją tego jest poważny rozpad naszych wspólnot. Twierdzi, że z wiekiem krytycyzm wobec instytucji religijnych w nim ustaje, a odkrywa ich niezastąpiony wymiar społeczny. Sam przyznał ostatnio , że uczestniczył w mszy katolickiej i wywarła to na nim korzystne wrażenie. Zresztą, mimo że wychował się w tradycji protestanckiej, o samym Kościele katolickim w swoich wykładach wyraża się pozytywnie, wtrącając przy okazji apologetyczne bon moty: „Przy takim poziomie irracjonalnych teorii postmodernistycznych, katolickie dogmaty zaczną nam się wydawać całkiem racjonalne”.
Wydaje się, że ewolucja postawy Petersona względem instytucji Kościoła jest logiczną konsekwencją tego, o czym pisał w swoich późnych esejach nasz wielki konwertyta prof. Leszek Kołakowski, dowodząc, iż nie ma duchowości czystej, bo jej idealizm dość szybko zanika, gdy nie zakorzeni się w instytucji.
Nie przeczy to tezie, że instytucje kostnieją, ale akurat według Kołakowskiego katolicyzm ma tę zaletę, że może bez wewnętrznej przemocy, powołując się na źródło Ewangelii, ciągle się odnawiać, powracając do źródeł swojej duchowości. Dlatego kto wie czy młodzi agnostycy i ateiści, w których Peterson obudził głód duchowości wcześniej czy później nie zasilą swoich lokalnych zborów i kościołów i nie przyczynią się do ich odnowy?.
Dokonać syntezy religii i oświecenia
Jordan Peterson wydaje się realizować na naszych oczach wizję prof. Kołakowskiego o odnowieniu kultury Zachodu poprzez stworzenie syntezy rozumu i wiary. „Nie żyjemy już w XVIII wieku, kiedy to kultura świecka sprzeciwiała się klerykalnemu obskurantyzmowi. Dzisiaj raczej stoi przed nami zadanie tworzenia kultury, która łączyłaby zarazem tradycję chrześcijańską, jak i oświeceniową. Społeczeństwo, które nie potrafi zachować pewnego dystansu wobec wartości doczesnych jak technika i wygoda rozkłada się. A jedynie religia może zapewnić taki dystans ” – pisał Kołakowski tuż po upadku komunizmu w Polsce. Kanadyjski profesor wydaje się realizować to zadanie, posługując się wiedzą z wielu obszarów współczesnej nauki na temat człowieka.
Z perspektywy psychologa i psychoterapeuty oraz badacza starożytnych mitów, rozwija narrację o życiu jako wciągającym spektaklu o różnych poziomach złożoności. Jako apologeta afirmuje religię, jako istniejący na różnych poziomach skomplikowania system wierzeń, który zawiera uniwersalne prawdy zarówno dla zwykłych ludzi, jak i dla wysublimowanych intelektualistów.
Oczywiście Jordan Peterson oprócz rzesz fanów, ma też zaciekłych krytyków i to zarówno po stronie lewicowo-liberalnej jak i wśród konserwatystów, zarzucających mu m.in.: synkretyzm religijny, afirmację psychologii jungowskiej z jej pochwałą ezoteryzmu i alchemii, czy chociażby brak publicznego potępienia aborcji i homoseksualizmu. Tym, co stawia znaki zapytana u wierzących, jest też jego fascynacja Fryderykiem Nietzsche, którego wymienia wśród geniuszy, którzy wpłynęli na jego życie. Niemiecki filozof uchodzi bowiem wśród chrześcijan ze swoją słynną frazą: „Bóg umarł! Połamcie te Tablice!" raczej za wcielenie antychrysta.
W przeciwieństwie do Kanadyjczyka inny wielki odnowiciel chrześcijaństwa i katolicyzmu, inicjator Drogi Neokatechumenalnej, Hiszpan Kiko Arquello mówi o Nietzschem, którego dzieła sam w młodości czytał, że jego filozofia odebrała wiarę jemu i tysiącom młodych ludzie na uniwersytetach Zachodu. No, cóż? Decyzja jak zinterpretujemy Petersona należy do nas. Niektórzy właśnie mieli okazję się przekonać o tym na własne uszy podczas jego niedawnej pierwszej wizyty w Polsce. Innym pozostaje posłuchać jego wykładów na Youtubie.
/Tekst został opublikowany na stronie www.klubjagiellonski.pl pt. Jordan Peterson. Agnostyk ewangelizujący zsekularyzowany zachód?/
April66
O mnie April66

Katecheza szkolna, podobnie jak piłka nożna, to nie jest sprawa życia i śmierci, to jest coś więcej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo