Maciej Eckardt Maciej Eckardt
286
BLOG

Nazareth à la carte

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Kultura Obserwuj notkę 2

Zjawili się z półtoragodzinnym opóźnieniem. Jadąc z Olsztyna mieli okazję na własnej skórze przekonać się, czym jest względność czasu i przestrzeni na polskich drogach. W tym czasie w toruńskim Lizard King trwało ustawianie sprzętu i nagłośnienia. Oczekującej na koncert publice czas mijał na pogawędkach, sączeniu piwa i obserwowaniu krzątających się po scenie dźwiękowców. Jako że towarzystwo do najmłodszych miłośników rocka nie należało (średnia wieku ca. 35-55 lat, bardzo przepraszam za to uszczegółownie przystojne panie, których na koncercie nie zabrakło), to i przedłużająca się nieobecność gwiazdy wieczoru nie wywoływała najmniejszych nawet pomruków niezadowolenia. Ten wieczór każdy rezerwował sobie na wspomnień czar. Wspomnień na wyciągnięcie ręki. Dosłownie. Do Torunia zawitał bowiem Nazareth.

Zaczęli tak jak sobie wyobrażałem. Ze schrypniętego gardła Dana McCafferty’ego popłynął „Telegram”, a więc kawałek, który odkąd pamiętam, zawsze nastrajał mnie energetycznie. Nie tylko dlatego, że McCafferty, to wokalny cymes sam w sobie, ale dlatego, że w warstwie rytmicznej stanowi clou tego, co w hardrocku lubię. Potem już była tylko i wyłącznie sycąca retrospekcja i hardrockowo-rockandrolowe koncertowisko. Urokliwe i chyba najszerzej znane leciwe „Love Hurts” czy „Dream On”, przeplatane np. rytmicznym „See Me” z roku 2008, ciekawie spinały stare z nowym. To, co mam na płytach, a wcześniej na kasetach, miałem na wyciągnięcie ręki. I choć główni bohaterowie wyraźnie się posunęli w latach, to ich utwory absolutnie nie, a powstające wciąż nowe kawałki świadczą, że nie zapomnieli, jak się robi dobrą muzykę, i że nie zamierzają jedynie odcinać kuponów od starych przebojów.

Zadziwia zwłaszcza McCafferty (w wyeksponowanych flagach amerykańskich konfederatów na koszuli), któremu siły głosu mógłby pozazdrościć niejeden młody rockowy wokalista. Siła i ekspresja, to wciąż jego znak rozpoznawczy. Zresztą, cóż można dodać, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Nazareth istnieje już 41 lat! Wciąż koncertuje, nagrywa płyty i… jest taki sam, pomimo że skład zespołu zmienił się dziewięć razy. Ze starego składu pozostali tylko Dan McCafferty i basista Pete Angew. To jednak w zupełności wystarcza i nie trzeba specjalnie wyjaśniać dlaczego. Swego czasu Nazareth zawitał do Bydgoszczy (maj 1984 r.), dając koncert na Torbydzie. Nie wspominałbym o tym, gdyby nie ciekawostka. Otóż mieszkający obok Torbydu mój kolega nagrał z okna swojej łazienki ten koncert. Z dzisiejszej perspektywy jest to całkiem niezła gratka fonograficzna.

Zespół będzie jeszcze koncertował w Polsce. Gorąco zachęcam wszystkich ze Szczecina (dzisiaj), Warszawy, Poznania, Wrocławia, Katowic i Lublina. Bilety po 88 złociszy.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura