Sięgam czasami po „Brewiarz dyplomatyczny” hiszpańskiego jezuity Baltazara Gracjana. To trzysta maksym dyplomatycznych na różne okazje. Jak się zachowywać w relacjach z innymi ludźmi, jak myśleć i się samodoskonalić, by zasłużyć na dobrą opinię i życie wieczne. Wszystko podlane arystotelesowską wizją człowieka. Sięgali po Baltazara wszyscy ci, którzy nie szukali egalitaryzmu, a którym zdecydowanie bliższy był elitaryzm, zwłaszcza ducha.
Jakże wiele się zmieniło od czasów, kiedy Baltazar formułował swoje maksymy. Ot, weźmy chociażby maksymę 28., mówiącą, żeby „nie mieć w sobie nic gminnego”. Zestawiona ze współczesnym politykiem-pijarowcem brzmi, delikatnie mówiac, niezwykle archaicznie. Ale czyż właśnie dlatego nie jest dobrą okazją do refleksji, jak daleko życiem publicznym zawładnęła pstra łaska widzów-wyborców mierzona nie rozumem, ale słupkami poparcia?
„O jakże doskonałym smakiem jest obdarzony ten, kto brzydzi się nadmierną popularnością! Ludzie rozumni nie łakną oklasków tłumu. Są jednak i tacy, którzy jak kameleon potrafią przystosowywać swe upodobania i więcej przyjemności znajdują we wdychaniu odrażających wyziewów niż rozkoszowaniu się słodyczą apollińskich powiewów sławy. Nie daj się olśnić widokiem cudów, za którymi szaleje tłum. Ciemnota skłonna jest zawsze do zachwytów. Obłęd zbiorowy pełen bywa podziwu dla rzeczy, które u człowieka rozsądnego wywołują niesmak i rozczarowanie.”
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka