„Przewijanie zmarłych” to jedna z najdziwniejszych, a zarazem największych uroczystości w kulturze Malgaszów. Odbywa się kilka lat po pochówku zmarłego, kiedy ciało oddzieli się od kości, co jest oznaką, że zmarły umarł na dobre i w związku z tym zasługuje na „pogrzeb ostateczny”. Uroczystość z grubsza polega na tym (zobacz tutaj), że doczesne szczątki zmarłego przewija się i obmywa, a następnie, już „odświeżone”, uroczyście ponownie składa w rodzinnym grobowcu. Jeśli ktoś z rodziny nieboszczyka po jakimś czasie otrzyma „znak”, że np. zmarłemu krewnemu jest zimno, to możemy być pewni, że rodzina rozpocznie przygotowania do kolejnej niesamowitej uroczystości.
Jarosław Kaczyński nie jest Malgaszem. Nic też nie zapowiada, żeby miał nim zostać. Niemniej jego ostatnie stwierdzenie, iż nie ma pewności, czy w krypcie na Wawelu spoczywa jego śp. brat Lech Kaczyński, może pociągnąć za sobą splot wydarzeń, o których się nawet Malgaszom nie śniło. Dlatego też, przepraszam za lekko bezpośredni ton, rodzi się tutaj dość prozaiczne w sumie pytanie – co się stanie, jeśli okaże się, że obok śp. Marii Kaczyńskiej spoczywa zupełnie ktoś inny, niż się nam wszystkim wydaje? Czy wyobrażacie sobie Państwo większą kompromitację Polski na arenie międzynarodowej? Ja sobie nie wyobrażam.
Poszukiwania ciała Lecha Kaczyńskiego w innych grobach (no bo gdzie indziej?) skończyłyby się kompletnym sponiewieraniem i tak już tragicznej samej w sobie postaci. Dałyby asumpt wszelkiej maści Palikotom do używania sobie w sposób nietrudny do wyobrażenia. Wszystko przy akompaniamencie rozindyczonych mediów, serwisów rozpoczynających się od meldunku z kolejnej ekshumacji, nagłówków bijących po oczach – „To znowu nie był Lech Kaczyński”, a wszystko zwieńczone wnioskiem grupy posłów o powołanie nadzwyczajnej komisji sejmowej ds. zbadania okoliczności zaginięcia ciała byłego prezydenta RP. Co, że niemożliwe? Niestety, w polskim sejmie jak najbardziej możliwe.
Idźmy dalej. Załóżmy, że Jarosław i Marta Kaczyńscy wyrażają wolę zbadania szczątków spoczywających w krypcie na Wawelu. W konsekwencji uruchamiają procedurę, która doprowadza do pożądanego ustalenia, że ciało leżące obok śp. Marii Kaczyńskiej, to jednak szczątki jej męża śp. Lecha Kaczyńskiego. I co, narodowa ulga? Otóż niekoniecznie, raczej konfuzja i dyskomfort. Pewność okupiona „profanacją”, bo tak najprawdopodobniej odebrałaby to większość Polaków. W imię czego? Ano wojny polsko-polskiej sięgającej zaświatów. Wojny totalnej, żywych i umarłych, bez hamulców, najbardziej zajadłej z zajadłych. W naszej tradycji dotychczas nie spotykanej.
To już nie jest polskie piekło. To jest tak naprawdę nasz polski koniec świata.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka