Smoleńsk – Tak jednym słowem można spuentować 2010 rok. 10 kwietnia udowodniliśmy światu, że u nas wszystko jest możliwe, także samobójczy lot prezydenckiego samolotu. Inaczej nazwać tego lotu nie można. To Polak Polakowi zgotował ten los. Nie Rusek, nie Niemiec, ani żaden inny psubrat. Od samego początku aż do samego końca los 96 pasażerów TU 154 był w rękach Polaków. Nie powinni byli wtedy wylecieć, a wylecieli. Nie powinni byli lądować, a jednak lądowali. Na przekór zdrowemu rozsądkowi, czyli po polsku. Wszyscy zginęli. Co do jednego.
Lacrimosa – Jeszcze zanim umilkły żałobne trąbki, Polak przeciwko Polakowi wytoczył najcięższe oskarżenia: zdrajca, morderca, sługus Moskwy. Jeszcze nie obeschły łzy wdów, a do akcji przystąpili spece od piaru, odkrywając dla polityki dziewicze dotąd obszary funeralizmu, przypominającego w ich wykonaniu psychodeliczny danse macabre. W jego rytmie do głosu doszła pozbawiona jakichkolwiek zahamowań tłuszcza, która narodową tragedię wykorzystała do dzikiego happeningu, pełnego obscenicznych zachwytów z profanacją krzyża włącznie. Lacrimosa starła się z disco polo.
2011 – Daj Boże wreszcie normalność.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka