Maciej Eckardt Maciej Eckardt
251
BLOG

Zychowicz - problem piłsudczyków nie endeków

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Z zaciekawieniem przeczytałem polemikę, jaką podjął z moim krótkim tekstem dotyczącym najnowszej książki Piotra Zychowicza „Obłęd’ 44” ceniony przez mnie redaktor „Myśli Polskiej” Maciej Motas. Poczuł się on zdzwiony w stopniu - jak napisał - niemałym, moją pozytywną oceną głośniej i kontrowersyjnej książki, pisząc:

„Oto wytrawny publicysta nurtu wszechpolskiego wystawia wysoką notę pracy, która z pozoru tylko posługując się narodowodemokratyczną argumentacją stanowi de facto parahistoryczną próbkę wizji dziejów, propagowaną przez obóz niepodległościowo-piłsudczykowski. Z tego punktu widzenia jest to praca wysoce niebezpieczna. Jeżeli bowiem na nowe dzieło autora „Paktu Ribbentrop-Beck”, mówiąc kolokwialnie, dał się „złapać” wieloletni publicysta i działacz narodowy, to można się jedynie domyślać, jakie spustoszenie książka może wywołać wśród najmłodszych adeptów myśli narodowej.”

Odnoszę wrażenie, że kolega Maciej Motas chyba nie dość uważnie przeczytał to, co starałem się zawrzeć w swoim tekście. Otóż, moja przychylność dla książki Zychowicza podyktowana jest nie tyle poglądami, które w niej formułuje autor, ale tym, że z hukiem otworzył okno w zatęchłym prawicowo-historycznym salonie, w którym poprawność historyczna na temat Powstania Warszawskiego oraz części dowództwa AK, niweczyła pod groźbą patriotycznej infamii jakiekolwiek próby samodzielności intelektualnej. Autor "Obłędu'44" bezceremonialnie to zburzył.

Zychowicz jest zdolnym publicystą historycznym. Operuje swoistą licentia poetica, którą znamionuje ekspresyjny język, kategoryczność puent i jednoznacznie określona narracja. Książki Zychowicza to produkt na wskroś antykomunistyczny i antysowiecki, dla nieprzygotowanych wręcz toksyczny. Nie ma w nim miejsca na szarości. Jest tylko biel i czerń. Dobro i zło. Autor nie należy do tych, którzy się wahają, wali na odlew, jeśli tylko znajdzie argument na poparcie swoich tez. W ten sposób Zychowicz wyrąbuje sobie miejsce w historycznym obiegu. Trzeba przyznać, że robi to tak, że aż wióry lecą.

Z tego też powodu rozumiem niepokój, a być może i przestrach redaktora Macieja Motasa, bo oto na rynku pojawiła się seria książek niebezpiecznych, które z punktu widzenia czystości narodowo-demokratycznej doktryny należałoby obłożyć anatemą i zakazać zaglądania do nich, zwłaszcza młodemu narodowemu narybkowi, któremu mogłoby się od tego poprzewracać w głowach. Myślę, że są to obawy nieuzasadnione. Być może jestem naiwny, ale wydaje mi się, iż potencjalny adept myśli narodowej, jeśli ma w sobie to coś, nie ograniczy się tylko do książki Zychowicza, ale sięgnie po inne pozycje, np. bliskie sercu kolegi Macieja Motasa.

Zgodzić się natomiast muszę ze spostrzeżeniem mojego interlekutora, który twierdzi, że:

„Zychowicz prezentuje wizję najnowszej historii formułowaną po wojnie na emigracji przez obóz nieprzejednanych. Jest to zradykalizowana wersja ideologii niepodległościowo-piłsudczykowskiej, która swój najpełniejszy wyraz znalazła w dorobku pisarskim Józefa Mackiewicza.”

Jest to prawda. Najprawdziwsza. Ale to wcale nie oznacza, że przyszli adepci myśli narodowej nie powinni się tą wizją zaznajomić. By polemizować z Zychowiczem, Mackiewiczem czy Wieczorkiewiczem, trzeba znać ich dorobek. Jaki by on nie był. A że jest on, jak to ujął Maciej Motas „zradykalizowaną wersją ideologii niepodległościowo-piłsudczykowskiej”, to chyba tym bardziej powinniśmy być spokojni, że nie ulegną jej narodowi-demokraci, którzy z definicji są z tą ideologią w fundamentalnym sporze. Oczywiście ci w klasycznym ujęciu. Pytanie, ilu takich jest? Tutaj, zdaje się, złe przeczucia redaktora Macieja Motasa mogą mieć swoje uzasadnienie.

Za pociechę mojemu koledze z "Myśli Polskiej" niech posłuży to, iż „casus Zychowicza” wywołał chyba największą konsternację w środowisku piłsudczykowskim. Odpowiedź Leszka Moczulskiego, dawnego lidera KPN i piłsudczyka, zamieszczona w „Gazecie Wyborczej”, gdzie rozprawia się z tezami Zychowicza, jest kapitalną egzemplifikacją tego, że Zychowicz tak naprawdę największe spustoszenie poczynił w środowisku przeciwnym narodowej demokracji. Najbardziej zjadliwe komentarze w jego stronę idą właśnie stamtąd.

Zychowicz i jego tezy, to nie jest problem endecji. To jest problem piłsudczyków i ich szkoły historycznej. Dajmy więcej luzu i patrzmy na to wszystko z założonymi rękoma.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura