Toruński klub Od Nowa pękał w szwach. W sobotę po raz siódmy był miejscem koncertu poświęconego pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Publika w wieku, jaki lubię. Wyrobiona, degustująca, w lot chwytająca udane wykonania swojego nieżyjącego idola. A było w tym roku sporo bardziej lub mniej udanych prób zmierzenia się z dorobkiem Republiki. W pierwszej części koncertu wystąpili
Blau Mari („Przeczekajmy noc”, „Halucynacje”),
Sofa („Mamona”, „Telefony”),
Rejestracja,
Made In Poland.
Hitem tej części koncertu okazał się jednak zespół
Lao Che, który odebrał nagrodę im. Grzegorza Ciechowskiego. I choć chłopcy nie zagrali żadnego kawałka Republiki, to repertuarem z „Powstania Warszawskiego” („Stare Miasto”) czy „Hydropiekłowstąpienie” z płyty „Gospel”, dostatecznie mocno naelektryzowali publiczność, by ta o bisach nie zapomniała. To był kawał dobrego rocka, którego bez końca można słuchać. Wiadomo, Lao Che.
W części drugiej ożyła Republika –Krzywański, Biolik, Ciesielski. Zmieniali się tylko zaproszeni wokaliści – Adam Nowak (Raz Dwa Trzy) „Śmierć na pięć”, Mariusz Lubomski „Tak… tak… to ja”, Ania Dąbrowska „Sexy Doll”, Artur Gadowski (IRA) „Odchodząc zabierz mnie”, Maciej Silski „ Nie pytaj o Polskę”, Janusz Radek „Tango”, Jacek Bończyk „Przeklinam cię za to teraz”. Wróciły wspomnienia i klimat czegoś, co kiedyś odeszło wraz z Ciechowskim.
Koncert świetny (nie bez chwilowych kłopotów z nagłośnieniem), choć bardziej podobał mi się zeszłoroczny. Ten, jak stwierdzili muzycy Republiki, był prawdopodobnie ostatnim w tej formule. Szkoda. Bardzo nawet. Ja w każdym razie w to nie wierzę i za rok znowu się wybieram.
Inne tematy w dziale Kultura