Telewizja publiczna nigdy nie wzbudzała we mnie egzaltacji. Wręcz przeciwnie, nastrajała obojętnie. Te wszystkie Lisy, Kraśki i Kamele (nie pomnę przez ile „l” każe się gwiazdorek pisać) są dla mnie wystarczającym powodem, by zerkać tam jak najrzadziej. A jeśli zerkam, to jedynie po to, by obejrzeć jakiś film i generalnie zorientować się, o czym kłapią. Nie ma też dla mnie znaczenia, czy na Woronicza rządzi „Ponton” Urbański czy Farfał. Wciąż mamy bowiem do czynienia z medialnym PGR-em, który jedynie gumofilce zamienił na lakierki, a kufajkę na garnitur. Nadal, jak na prawdziwy PGR przystało, telewizja publiczna pozostała organizacyjnie niewydolnym, mentalnie zaskorupiałym i złodziejsko łapczywym na każdy rodzaj gotówki jamochłonem.
Za sprawą ostatnich wydarzeń, kiedy to pan Farfał wespół z panem Rudomino przekłuli „Pontona”, wysyłając go na przysłowiowy szczaw, a z nim stado jego nominatów, telewizją zainteresowały się wszystkie media. Harmider zrobił się okropny, bo rzeczywiście, rzadko się zdarza, by w tak przebojowy i widowiskowy sposób, jedni cwaniacy wydutkali drugich. Klasyczne „wrogie przejęcie” władzy w TVP przejdzie do historii tej instytucji, na której uczyć się będą studenci prawa i ekonomii , bo doprawdy trudniej o bardziej życiowy przykład wewnętrznej „korporacyjnej wojny błyskawicznej”.
Nie dziwi zatem, że sprawą egzaltują się media, w tym nieodzowna „Gazeta Wyborcza”, która szczególną obserwacją objęła oddziały regionalne TVP, grzmiąc, bardziej lub mniej słusznie, o czystkach i partyjnych nominacjach. Przyznam, że ani mnie to ziębi ani parzy, bo jak wspomniałem, mam do TVP stosunek chłodny, a pogląd mocno ugruntowany. Niemniej szczerze się ubawiłem, kiedy wściekła „Gazeta Wyborcza” doniosła czytelnikom, że, cyt: Nowy dyrektor ośrodka TVP w Kielcach Dominik Tarczyński zajmuje się organizacją spotkań z księdzem z Ugandy, który wypędza demony i twierdzi, że wskrzesza umarłych.
Przyznają Państwo, że to dość oryginalne zajęcie i fajnie, że organ Adama Michnika o tym przypomniał. Ale nie z tego się uśmiałem. Otóż „GW” postawiła sobie za cel, że udowodni powiązania Tarczyńskiego z LPR, co – jak wiadomo – jest dla tej gazety oznaką ciężkiego upośledzenia. Na jej czuje pytanie w tym zakresie Tarczyński zgodnie z posiadaną przez siebie wiedzą odpowiedział. - Nie należałem nigdy do żadnej partii, nie należę, nie jestem sympatykiem LPR. Ci, którzy tak myślą, srogo się zawiodą. Dobre sobie. Naiwny myślał, że tym zbije z tropu kwiat polskiego dziennikarstwa. Od czegóż jest dziennikarska szkoła made in „GW”. Wiadomo, że Wyborcza łatwo nie odpuszcza, stąd akcja toczy się wartko i brawurowo, cyt.:
Tarczyński ma swój profil na portalu Nasza-klasa, gdzie wśród 140 jego znajomych jest poseł LPR Radosław Parda. - Spotykałem Radosława Pardę tylko przy okazji jakichś oficjalnych imprez. Nigdy nie odwiedzaliśmy się w domach, to nie jest mój żaden dobry znajomy - mówi.
Czujecie Państwo smaczek, czy tylko mnie się tak wydaje. Poważna ponoć Gazeta, chcąc udowodnić czyjeś związki z jakąś partią, zagląda na Naszą-Klasę! Tam robi prześwietlenie znajomych i … co za szczęście. Jest! Bingo! Łgał jak z nut. Ma wśród swoich znajomych gostka z LPR. Cwaniaczek myślał, że „Wyborcza” taka głupia i sprawy nie wyniucha. Nie przewidział, że ta uruchomi całą posiadaną siłę intelektualną, wygugluje Naszą-Klasę, odnajdzie nazwisko Tarczyński, kliknie w zakładkę „znajomi”, przeleci 140 nazwisk i wyłuska „chwasta”, znaczy się Pardę z LPR. Czujecie to Szanowni Państwo, czy tylko ze mną jest coś nie tak?
Aż boję się zaglądać na swoją Naszą-Klasę, gdzie od przeróżnych znajomych mocno się roi. I z lewa, i z prawa, i ze środka, i Bóg wie skąd jeszcze. Tylko czekać, kiedy czujna „Wyborcza” wyciągnie mi Kurskiego, Macierewicza, Kamińskiego, AC/DC, Caritas Archidiecezji Gnieźnieńskiej, „Szarżę pod Krojantami”, „Sympatyków pisma FRONDA”, „Ronalda Reagana”, a także innych rzeczywistych i „fikcyjnych” znajomych, którzy zadomowili się na mojej Naszej-Klasie. Okazuje się, że nasz kolega z przedszkola, z którym dzieliliśmy wspólne poglądy na temat procy i kapsli do gry, a którego poglądy dzisiejsze są na antypodach tego co wyznajemy, może za sprawą „Gazety Wyborczej” stać się naszym partyjnym kumotrem i towarzyszem. I nie ważne, że tak nie jest. „Wyborcza” wie lepiej. “Nasza-Klasa” prawdę jej powie.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka