W wywiadzie dla dziennika „Rossijskaja Gazeta” Wojciech Jaruzelski powtórzył po raz kolejny zestaw swojej tradycyjnej mitologii. Że mianowicie jego największą zasługą jest doprowadzenie do ustrojowej transformacji bez przelewu krwi i różne takie dyrdymały. Moją uwagę zwróciło jednak stwierdzenie że stan wojenny był niezbędny, aby mogło dojść do okrągłego stołu. Można więc stwierdzić że Polska swoja wolność zawdzięcza stanowi wojennemu…Ze zdumienia przecierałam oczy.
To jednak wszystko wiadome i nie zajmowałabym się tu bredniami emerytowanego janczara – największy nawet zbrodniarz ma prawo do obrony – gdyby nie akt iluminacji jakiego doznałam czytając słowa generała.
Otóż – uwaga, uwaga – generał ma rację! Zapomniał tylko dodać jednego szczegółu, a mianowicie że może sobie przypisać zasługę transformacji bez przelania kropli krwi… komunistów. Oczywiście klasie rządzącej PRL nie tylko nie spadł włos z głowy, ale nawet nie brakuje im na wczasy w Egipcie, szampanskoje i kawior. Tymczasem bohaterowie AK dożywają swych dni w biedzie, żyjąc od jednej głodowej emerytury do drugiej.
Istotna jest jednak krew, bo faktycznie – po kilkudziesięciu latach rządów z moskiewskiego nadania – kapo naszego baraku mogli się obawiać, że im miejscowa ludność podziękuje za sprawowane rządy. A jak podziękuje sprawiedliwie, to niejednego czekać może „świt zimowy i sznur i gałąź ciężarem wygięta” o mniejszych nieprzyjemnościach nie wspominając.
Dlatego było potrzebne przetrącenie narodowi kręgosłupa przez stan wojenny i morze krwi – górników „Wujka”, ofiar milicyjnego „safari” w Lubinie i różnych „nieznanych sprawców” działających jeszcze w 1989 roku. Tą krew, że tak powiem „wrogą”, trzeba było przelać żeby cała transformacja się udała, żeby przy jej okazji broń Boże nie polała się krew generała i jego szajki.
To naprawdę była bezkrwawa transformacja. Tylko, że tak powiem, jednostronnie.
Inne tematy w dziale Polityka
