AJ
AJ
Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
599
BLOG

Przygoda z czasem

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Moją ostatnią notkę z optymistycznym tytułem „Mechanika kwantowa – Jutrzenka nadziei” napisałem 9-go grudnia, czyli dokładnie przed miesiącem. Od tego czasu zapadła cisza. Za tę ciszę moich czytelników  przepraszam. I ciepło mi się zrobiło na sercu gdy wśród czytelników byli i tacy zatroskonani, że pisali do Laury z pytaniami o moje zdrowie. Dziękuję.

Prawda jest taka, że w listopadzie dopadł mnie wirus, wydawałoby się, że minął, że poszedł sobie, jednak wrócił i raptem, pierwszy raz w życiu wylądowałem w szpitalu wieziony tam karetką na sygnale. Wirus się rozgniewał na mnie nie na żarty, wdarł się w płuca, dorwał się do serca z otrym zapaleniem osierdzia i mięśnia sercowego. W rezultacie w szpitalu spędziłem dwa tygodnie, wróciłem do domu w Wigilię, a całkowite dochodzenie do siebie wciąż jeszcze trwa. 


Jak wspomniałem w szpitalu byłem pierwszy raz w życiu, i moje doświadczenie ze szpitala jest takie: wszystkie koszmarne opowieści o szpitalach są prawdziwe. Przeszedłem przez krocie różnych „skanów”na przykład. Wiozą mnie gdzieś na drugi koniec szpitala, czasem z podłączoną kroplówką, i mówią: „ktoś się po Pana zgłosi”. Po czym następuje czekanie. Czasem krótsze czasem dłuższe. Faktycznie, ktoś się w końcu zgłasza, by podwieżć trochę dalej i dalej czekać. Po skanie mówią mi: „ktoś tu Pana znajdzie”, i zostawiają gdzieś w korytarzu. Po pół godzinie pytam kogoś, kto może wiedzieć: „na pewno ktoś mnie znajdzie?” Otrzymuję zapewnienie, że na pewno. Po następnej pól godzinie nie wytrzymuję i  oświadczam panience przy komputerze, że w klinice weterynaryjnej zwierzęta mają lepiej niż ludzie w szpitalu. Pani się uśmiecha i oświadcza, że tym razem na pewno już po mnie ktoś idzie. Faktycznie, jeszcze trochę a zjawia się moja córka, która nigdzie nie mogła się dowiedzieć gdzie dokładnie mnie zawieźli.  Pani przy komputerze dalej się uśmiecha, i mówi do córki, że ma zabawnego ojca.

Szpital to ciekawe doświadczenie. Spać nie dają, bo w nocy co kilka godzin budzą by coś mierzyć lub by kłuć. Fizyki tam pełno. Wymyślne urządzenia, wysokie technologie. I zupki o smaku tak obrzydliwym, że absolutnie niejadalne. 

Szczęśliwie w dzisiejszych czasach nawet w szpitalu jest telefon i internet i dzięki temu mogłem być w ciągłym kontakcie zarówno z rodziną jak i z niektórymi moimi czytelnikami.

To ostatnie mnie szczególnie cieszyło, bo nawet przykuty do łóżka i z wysoką temperaturą mogłem rozmawiać o fizyce. I tak z jedną z moich czytelniczek, będę o niej pisał jako o X,  dyskutowałem w tym czasie problemy związane z moimi ostatnimi notkami o mechanice kwantowej, w szczególności z notką „Nawet fizycy nie rozumieją mechaniki kwantowej

X uczy w liceum. Kocha szkołę, kocha uczniów, kocha fizykę, matematykę , biologię. Chce wiedzieć więcej o problemach mechaniki kwantowej niż tego uczą na studiach fizyki. Aktualnie kończy pisać pracę magisterską na temat problemu czasu w mechanice kwantowej, temat bliski mi samemu, bowiem zajmowałem się m.in. problemem „time of arrival” w mechanice kwantowej – patrz A. Jadczyk „What is time in quantum mechanics?”, International Journal of Geometric Methods in Modern Physics, Vol. 11 (2014) 1460019, DOI 10.1142/S0219887814600196.

X zaciekawia licealistów na przeróżne sposoby. Oto przykłady proponowanych przez nią zadań dla jej studentów:

image

Postanowiłem i ja spróbować i zaleciłem X przestudiowanie artykułu Johna Bella „Against measurement” ( dostępny w internecie tutaj https://m.tau.ac.il/~quantum/Vaidman/IQM/BellAM.pdf ) i napisanie krytycznej rozprawy na ten temat. W rezultacie otrzymałem tekst na 6 stron, włączający m.in. dywagacje na temat algebr Jordana:

image

Napisał też do mnie, z troską, inny czytelnik, M.S., pisząc m.in. tak


... Kończę teraz czytać książkę Sabine Hossenfelder " Zagubione w matematyce... ". Cenne jest to, że Pani Sabine zadała sobie trud rozmów z wybitnymi postaciami fizyki współczesnej, nie boi się wyrażać własnego zdania i kontestować samozadowolenia swoich kolegów po fachu. Niemniej wydaje mi się, że nie ma szans aby przełamała się i zrezygnowała z OTW i nieustannych prób łączenia jej z mechanika kwantową czy ogólnie QFT i była w stanie wyjść poza kanon i paradygmat.

Natomiast zaciekawiło mnie jej spotkanie z Xiao-Gang Wenem opisane w podrozdziale " Piękno emergentne" str. 272. Tu jego strona na MIT : 
web.mit.edu/physics/people/faculty/wen_xiao-gang.html


I tak dyskutując na temat czasu, algebr, OTW, fizyki kwantowej, wychodzenie z następstw wirusowego ataku staje się łatwiejsze. Za co moim czytelnikom bardzo dziękuję. I wracam po przerwie do pisania.

Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości