Albrecht Dürer - Praying Hands, 1508 - Google Art Project
Albrecht Dürer - Praying Hands, 1508 - Google Art Project
Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk
844
BLOG

Nikt nigdy nie odnosi sukcesu samemu

Arkadiusz Jadczyk Arkadiusz Jadczyk Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

Na niedzielę 25 czerwca wyszła mi taka notka niezwykła. Skopiowana. Tak już to wyszło. Czemu nie napisałem tej notki samemu? By zademonstrować, że nikt nie odnosi sukcesu samemu. Udałem się dziś po pomoc do witryny Radio Pielgrzym, do artykułu Modlące ręce. Oto co tam znalazłem:

Modlące ręce

Przed laty, w XV w w niewielkiej wiosce niedaleko Norymbergii żyła rodzina z osiemnaściorgiem dzieci. Osiemnaście! Aby zapewnić zaledwie chleb dla całej tej gromadki, ojciec – głowa domu, złotnik z zawodu, pracował niemalże 18 godzin dziennie w swoim warsztacie i w sąsiedztwie, jeśli zdołał znaleźć jakąś dorywczą pracę.

Pomimo beznadziejnej zdawałoby się sytuacji, dwoje ze starszych dzieci, Albrecht i Albert, mieli marzenie. Obaj chcieli rozwijać swój talent artystyczny, ale dobrze wiedzieli, że ich ojciec nigdy nie będzie w stanie opłacić ich studiów w norymberskiej Akademii.

Po wielu nocnych dyskusjach w ich zatłoczonym łóżku, dwóch chłopców w końcu zawarło pakt. Rzucą monetę. Przegrany miał iść do pobliskiej kopalni i ze swoich zarobków opłacać studia tego drugiego. Później brat, który ukończy studia, miał opłacić studia drugiego brata – albo ze sprzedaży swych prac, albo zatrudniając się w kopalni.

Rzucili monetę w niedzielny poranek, tuż po nabożeństwie. Albrecht Durer wygrał i udał się na studia do Norymbergii.

Albert zatrudnił się w niebezpiecznej pracy w kopalni i przez następne 4 lata opłacał studia swojego brata, którego dzieła na akademii były niemalże sensacją. Jego akwaforty, drzeworyty oraz obrazy były o wiele lepsze niż wielu z jego profesorów. Z czasem skończył studia i zaczął zarabiać godziwe pieniądze za zlecone prace.

Kiedy młody artysta wrócił do swej wioski, rodzina Durerów wydała uroczysty obiad aby świętować triumfalny powrót Albrechta. Po długim i wspaniałym posiłku, przy dźwiękach muzyki i głośnych śmiechach, Albrecht wstał ze swojego honorowego miejsca przy stole, aby wznieść toast dla swojego kochanego brata za lata poświęceń, które pozwoliły Albrechtowi spełnić jego marzenie. Mowę zakończył słowami: „Albercie, mój błogosławiony bracie, teraz twoja kolej. Możesz iść do Norymbergii, aby spełnić swoje marzenie, a ja się o ciebie zatroszczę.”

Wszyscy odwrócili się na drugi koniec stołu, gdzie siedział zapłakany Albert. Łzy spływały po jego twarzy, potrząsał zwieszoną głową i łkając powtarzał ciągle i ciągle, „Nie… nie… nie… nie.”

W końcu Albert wstał, wycierając łzy z policzków.  Spojrzał po twarzach tych, których kochał i trzymając ręce przy policzku powiedział łagodnie „Nie bracie. Nie mogę iść do Norymbergii. Za późno dla mnie. Spójrz… zobacz co te 4 lata w kopalni zrobiły z moimi rękami! Kości w każdym palcu były zmiażdżone przynajmniej raz, a później nabawiłem się takiego artretyzmu w prawej dłoni, że nie mogę nawet utrzymać szklanki, aby wznieść twój toast, a co dopiero malować delikatne linie na pergaminie lub płótnie ołówkiem czy pędzlem. Nie bracie… dla mnie jest za późno.”

Minęło ponad 450 lat. Obecnie setki niezwykłych portretów, szkiców ołówkiem, węglem; akwareli, drzeworytów i miedziorytów Albrechta Durera wisi w każdym wielkim muzeum na świecie. Ale większość ludzi zna tylko jedno dzieło Albrechta Durera. Większość widziała ten obrazek, którego reprodukcja wisi w twoim domu lub biurze.

Pewnego dnia, aby złożyć hołd Albertowi za całe jego poświęcenie, Albrecht Durer starannie narysował zniszczone dłonie swojego brata z cienkimi palcami skierowanymi ku górze. Nazwał to potężne dzieło po prostu „Dłonie”, ale cały świat niemalże natychmiast otworzył swoje serca na to niezwykłe arcydzieło i zmienił tytuł owego wyrazu miłości na „Modlące ręce.”

Następnym razem gdy ujrzysz kopię tego poruszającego dzieła, spójrz jeszcze raz. Niech to będzie przypomnieniem, że nikt nigdy nie odnosi sukcesu samemu.

Tłumaczył:

Mackiewicz Remigiusz

No dobrze, ale dlaczego? Czy jestem stałym czytelnikiem Radio Piegrzyma? No nie. Jestem natomiast czytelnikiem niejako Og Mandino. Zabrałem się dziś do czytania jego „A better Way to Live”,

image

gdzie znalazłem powyższą historyjkę w języku angielskim. Stąd trafiłem na History or Fable of the Praying Hands Masterpiece, w języku angielskim. Poszukałem polskiego tłumaczenia – i znalazłem. To jest to powyższe. Zmieniłem jednak ostatnie zdanie z


Następnym razem gdy ujrzysz kopię tego poruszającego dzieła, spójrz jeszcze raz. Niech to będzie przypomnieniem, że ktoś nie zrobił tego sam


na


Niech to będzie przypomnieniem, że nikt nigdy nie odnosi sukcesu samemu.”


W oryginale angielskim jest


Let this work be your reminder, that no one ever makes it alone! „


Myślę, że pasuje to też do blogu.


W kolejnych notkach wrócę do moich matematycznych akfafortów.


image


Naukowiec, zainteresowany obrzeżami nauki. Katalog SEO Katalog Stron map counter Życie jest religią. Nasze życiowe doświadczenia odzwierciedlają nasze oddziaływania z Bogiem. Ludzie śpiący są ludźmi małej wiary gdy idzie o ich oddziaływania ze wszystkim co stworzone. Niektórzy ludzie sądzą, że świat istnieje dla nich, po to, by go pokonać, zignorować lub zgasić. Dla tych ludzi świat zgaśnie. Staną się dokładnie tym co dali życiu. Staną się jedynie snem w "przeszłości". Ci co baczą uważnie na obiektywną rzeczywistość wokół siebie, staną się rzeczywistością "Przyszłości" Lista wszystkich wpisów  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości