ProvoCatio ProvoCatio
631
BLOG

Marcin Kędryna na Kanie sie spina

ProvoCatio ProvoCatio Polityka Obserwuj notkę 5

Nie mogę "googlując" w sieci znaleść odpowedz na pytanie: kim jest pan Marcin Kędryna? Że jest kimś znaczącym świadczyć o tym może czerwony kolor w jakim wyświetla sie nazwisko pana Marcina pod jego najnowsza notką: http://marcin.kedryna.salon24.pl/560452,pani-kani-nie-wierze-ani-ani, a także przkonanie autora że wiedza o tym że BMW jest ulubiona marka samochodu pana Kędryny jest wiedzą powszechną.  Ja co prawda o tym nie wiedzialem choć teraz już to wiem. Na swoje usprawiedliwienie moge podać tylko że niewiedza ta wynikać może z faktu długiego pobytu poza granicami kraju a przez to choć wstyd sie do tego przyznać - pogłębiającej sie ignorancji w temacie Who is who w III RP.

 
Na temat samochodu marki BMW i to do tego z ćwiercią wieku w kołach dyskutować nie warto choć właściciel takiej fury kojarzyć sie może z  nie przykładającym wielkiej wagi do dóbr materialnych poczciwiną. Ot, taki sobie następny chłopak z sąsiedztwa. 
 
Warto było przebrnąć przez troche przydlugawy wstęp notki pana Kędryny, która w fikuśnym tytule zawiera wątpliwości co do wiarygodności autorki książki pt. " Resortowe dzieci" aby dowiedzieć sie co sprawiło ze pani Kania na zaufanie pana Marcina liczyć nie może. Zaufanie zostało bezpowrotnie stracone zaraz po tym jak pani Kania, było nie było dziennikarz śledczy, zaciągneła pożyczke w agencji, ktorej to właścicielka byłą teściową i tak dalej i tak dalej...i ciągnie dalej pan Marcin - popuszczając wodze fantazji - że oto dał sie dziennikarz śledczy podejść bo nie sprawdził jakie powiązania rodzinne ma kobieta prowadząca agencje do której po pożyczke udała sie naiwnie pani Kania jako... pani Kania, a nie dziennikarz śledczy "na tropie" do cholery przecie...Udała sie po pożyczkę, którą i tak, jak to z pożyczkami najczęściej bywa, trzeba kiedyś oddać, a nie zatrzymać kasy dla siebie jak to bywa na przykład z wygraną w totolotka...ale to już pewnie mogłaby być zupełnie inna historia.  To że dobry dziennikarz śledczy nie może być naiwny i powinien sprawdzać koneksje rodzinne np, kelnera podającego mu wode w restauracji to jest to "oczywista oczywistość", ale fakt że pominięty został pan Marcin w publikacji pani Kani, to już dowód nad dowody że na warsztat wzięto ludzi których autorzy akurat nie lubią i to dowód na to że książka jest lub nie powinna być wiarygodną w oczach opini publicznej.  
 
Takiego postawienia sprawy jako cząstka tej opini to ja nie kupuje. Ksiażki oczywiście jak to zwykle bywa z omawianymi na salonie ksiązkami nie czytałem. Owszem, troche wypowiedzi na temat " Resortowych dzieci" jest mi znana i większość osób tam opisywanych ze względu na popularność jaką sie cieszą, też znam. Z nienajlepszej strony, nawiasem mówiąc bo w kwesti dziennikarstwa o resortowych korzeniach mam zdanie zbliżone do zdania prof. Cieszewskiego, wyrażone ongdyś na antenie Polsatu. Poruszenie jakie wywołała publikacja ksiązki pani Kani można porównac, naturalnie hipotetycznie i z zachowaniem właściwych proporcji,  do poruszenia jakie wywołałoby odkrycie brakujacego linku w teorii Darwina - na ten nieskomplikowany przykład. Bo książka ta, w moim odczuciu jest swoistym rzuceniem promyka światła na skrzętnie ukrywane ogniwo łączące dzisiejszych celebrytów, aspirujących do kregów elit dzsiejszej III RP z uprzywilejowaną klasą minionego systemu.  Jest dobrym uzupełnieniem biograficznej luki, tak charakterystcznej  w celebryckich biografiach wyróżnionych wikipedyjną wzmianka. Bardzo mało a raczej wcale nie pisze sie tam o celebryckich ancestorach. A szkoda. Z drugiej strony rzecz biorąc, wstydliwe ukrywanie faktów z własnej przeszłości przekornie mówiąc może nawet i dobrze świadczyć o dzieciach odcinającym sie od niechlubnej przeszłości własnych rodziców. Nie mieli przeciez wpływu na to w jakich rodzinach sie urodzili i co wyprawiali ich rodzice. Tak jak nie miały wpływu na to dzieci nazistów których nikt też nie zmuszał póżniej do tego aby odpowiadały za winy rodziców. Autorzy "Resortowe dzieci" dali im wielką szanse do swoistego katharsis i odsłonili za nich wstydliwe, a dla niektórych niewygodne fakty z ich życiorysów. Od nich samych zależy czy publikacje Doroty Kani uznaja za swego rodzaju szanse na rozliczenie i ustosunkowanie sie do własnej przeszłości i czy są zdolni tę okazje właściwie wykorzystać. Czas pokaże...
 
Pan Marcin w swojej poczciwości kończy notke w Hollywod'skim stylu czyli happy end'em. Przypowieścią o elektryku, który problem żle podłączonego zapłonu w całkiem dobrym, osiemnastoletnio - nowym BMW rozwiązał w pietnaście minut. Supercool panie Marcinie!Życzmy sobie zatem - podbudowani elektrykiem z przypowieści pana Marcina żeby problem zle połączonej i wystartowanej III Rzeczpospolitej udało sie rozwiązac w mniej niż kilkanascie pokoleń. 
 
ProvoCatio
O mnie ProvoCatio

Pudelek Vision Network

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka