Niestety, znów dajemy sobie narzucać narrację… Kiedy dzisiaj zobaczyłem w programie telewizyjnym, że w „jedynce” relacjonowana będzie uroczystość wręczenia nagrody Solidarności, pomyślałem, że wreszcie Piotr Duda wpadł na jakiś ciekawy pomysł. Tymczasem, jak się okazuje, nazwa własna wielkiego ruchu społecznego została po raz kolejny zawłaszczona. I to przez kogo... Przez osobę, która – podobnie jak organizatorzy dzisiejszej uroczystości – skutecznie nas od lat dzieli.
Co będzie reakcją na to nieprawdopodobne widowisko? Zapewne po raz kolejny powszechne, święte oburzenie. Tylko po co? W obszarze, jaki wykreowała zwykła ludzka solidarność, a także działalność Kościoła i niepodległościowej opozycji, znajduje się tak wiele wartości i rozmaitych idei, do których można dzisiaj w sposób twórczy nawiązywać, że po prostu szkoda tej energii, jaką wkładamy reagując z oburzeniem na rozmaite manipulacje.
Powinniśmy zastanowić się dlaczego prawica jest znów spóźniona? Kompletnie tego nie rozumiem. Przecież powinno nam być dzisiaj dużo łatwiej. Istnieje milionowa rzesza wyborców i własne media. Na co zatem czekamy? Dlaczego dajemy się bezkarnie ograbiać? Dlaczego nie kreujemy własnych ważnych wydarzeń, własnej narracji, niezależnej od nieistotnego w gruncie rzeczy postępowania ludzi złej woli, skazanych na zapomnienie, wręcz na wymazanie z historii?
I na marginesie: jeszcze kilka miesięcy temu postaciom, które brawami witały dziś przywódcę Tatrów krymskich, ani przez myśl nie przeszłoby, aby honorować go jakimikolwiek laurami. Niesamowita hipokryzja w swietle reflektorów i kamer.