Straszny jest świat w którym ofiara musi się tłumaczyć… I gdzie dokonywany jest na niej kolejny gwałt przez samozwańczych sędziów. Niestety żyjemy w miejscu, w którym takie sytuacje są nagminne. Zżymam się, ilekroć słyszę, jadąc samochodem, słowa piosenki: „Gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje. To kocham to miasto, zmęczone jak ja. Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje. Gdzie wiosna spaliną oddycha.”
Gdyby szepleniący artysta był pod ręką to, jako typowy „fucking Polack”, wielokrotnie opisywany przez postępową amerykańską i krajową prasę, przybiłbym go na drzwiach stodoły obok liniejącego, to znaczy gubiącego owłosienie, młodego Stuhra, ale przecież nie zrobię tego, gdyż przez lata nie zabiłem nawet muchy i wyczuwam, że Muniek autentycznie kocha Warszawę.
Artyści, którzy swój niebywały talent przywieźli do stolicy w słoikach, a może raczej w puszkach Pandory, tak czuli na los pojedynczych osób, dajmy na to Makumby („Ja uczyć się ciężko Waszego języka. I dostać w zęby, gdy iść po ulicach”) honorują dziś zbójeckie prawo masowych morderców, skazujących na kaźń miliony i obracających w perzynę połowę świata.
Krew burzy mi świadomość, że rachunek za Powstanie Warszawskie wystawia się nieprawdopodobnie prawym ludziom, zasługującym na wieczyste uznanie i rozważa alianse z patologicznymi zabójcami, którzy powinni być wdeptani w glebę niepamięci.
Los Warszawy, miasta zamordowanego przez azjatów z RONA (ros. Русская освободительная народная армия) oraz ich towarzyszy broni w mundurach feldgrau (Wehrmacht), bądź skrojonych przez Hugo Bossa AG (SS), został przesądzony już w 1939 roku w tzw. Planie Pabsta, co powinien wiedzieć każdy, średnio wykształcony badacz dziejów stolicy. Metodyczne burzenie miasta rozpoczęło się tuż po Powstaniu na osobisty rozkazHmmlera, wydany zapewne bez wiedzy AH, który wraz z drugim rzezimieszkiem z mroźnej Północy, zrobił – jak chce wokalista - co swoje.
„Swojego” tylko nie mają prawa robić do dziś Polacy, czyli bronić własnego dobrego imienia i postawy, dopominać się ukarania sprawców zbrodni oraz żądać odszkodowania z tytułu poniesionych strat.
PS. Określenie „zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz” mogłoby na przykład wskazywać, że Muniek jest krajanem braci K. Nie daj Bóg, apage, to złamałoby mu karierę. Wokalista, pozwalający sobie na taką naciąganą konfidencję względem pięknej dzielnicy, pochodzi na szczęście z Częstochowy. Jest więc jeszcze jednym słoikiem, który śpiewa, ale nie wszystko kuma. Chyba jednak nie dlatego, że Warszawa to nie cza-cza?
FRONDA, 28 września 2014
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka