Kiedy już rozsypała się narracja wokół wypowiedzi Andrzeja Dudy i do widzów dotarła świadomość, że to nie on, a zupełnie kto inny wybiera się na wojnę, do telewizyjnego studia przy Wiertniczej zaprosił kandydata na prezydenta niezastąpiony red. Marciniak. Skoro nie wypaliła strategia robienia „z tata wariata” i okazało się, ze Duda nie ma zamiaru wysyłać polskich żołnierzy do Doniecka, dziennikarz zaserwował mu kolejną gorzką pigułkę informując, że urzędujący prezydent cieszy sie 78 proc.zaufaniem, a Duda – tylko 23 proc.
- I co Pan na to? – zapytał ze złośliwą satysfakcją.
Pan Andrzej jest człowiekiem eleganckim. A przecież powinien odpowiedzieć:
- I co? I pstro. Do 100 procent, a przynajmniej 98 proc. poparcia jeszcze obecnemu prezydentowi brakuje, choć mu stale rośnie.
12 stycznia słynąca z obiektywizmu „Gazeta Wyborcza”, druga z ważnych latarni oświetlających polskie mroki, informowała swych czytelników, że aż 65 proc. badanych w pierwszej turze wyborów zagłosowałoby na urzędującego prezydenta Komorowskiego. Duda mógł liczyć wówczas na 21 proc.
Sondażownie, obiektywizujące rzekomo polityczne informacje i komentarze, są w mediach ogólnopolskich jednym z głównych instrumentów robienia ludziom wody z mózgów. Ten rodzaj manipulacji stosowano w Polsce z powodzeniem już we wczesnym okresie stanu wojennego. I nic się od tej pory nie zmieniło. Może tylko tyle, że dzisiaj takich ośrodków manipulujących społeczną świadomością jest dużo więcej niż za Ślepowrona, co ma wytworzyć wrażenie, iż prezentowane przez nie dane są bardziej obiektywne.
Niemal każda z sondażowni, pies drapał jak się nazywają (na ich kłamliwych nazwach można połamać sobie język) łże jak pies na zamówienie władzy. Trzeba sporej dawki bezczelności, żeby prezentować ogółowi „wyniki” świadczące o tym, ze wśród badanych nie znajdzie się po 5 proc. wyborców skłonnych oddać głos na Ogórek, Korwina czy Palikota. Co stwierdzam niezależnie od wlasnych poglądów na temat tych osób.
A od dzisiaj jeszcze na Brauna.
Sondażownie chcąc przesądzić jakiś wynik, bądź opinię, podają od 30 lat (sic!) niemal zawsze ten sam charakterystyczny rozkład głosów. Niezmienny mechanizm manipulowania opinią publiczną opisała już w swoim czasie p. Aleksandra Wierzbicka analizując wystąpienia Urbana z lat 1981 – 1989. W swojej pracy wspomina m.in. iż w roku 1984 tzw. Ośrodek Badania Opinii Publiczne, jedna z dwóch rządowych sondażowni obok Centrum Badania Opinii Społecznej, informował, że zachodnich rozgłośni polskojęzycznych słucha jedynie 24 proc. Polaków, a 76 proc. nigdy ich nie włącza.
Byłoby zatem wspaniale, gdyby i dzisiaj wyborca niczego nie włączał. I nie trybił.
Sondaże od lat służą manipulatorom jedynie do zaciemniania sytuacji politycznej. Zgódźmy się, że w trosce o społeczne zdrowie nie powinno się przedstawiać ich w danym roku wyborczym pod groźbą wysokich kar dla głównych, ogólnopolskich nadawców (prasy, radia i tv). Partie, bądź zainteresowane grupy wyborców, mogłyby jedynie zlecać je dla własnych, wewnętrznych celów.
Mainpulatornie sondażowe używane są dziś niemal do ostatniej chwili, do samego skraja ciszy wyborczej, i skłaniają rozmaitych spin-doktorów do prowokacyjnych działań mogących w ostatniej chwili wpłynąć znacząco na wynik wyborów. To zresztą jedna z przyczyn obaw obozu belwederskiego, który tym razem, gdy wyborcza „ustawka” posypała się na naszych oczach, wpadł we własne sidła i ma prawo obawiać się niestandardowych akcji ze strony kandydatów niezależnych, spoza koalicji rządzącej.
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka