Lesnodorski Lesnodorski
162
BLOG

Biblijne wątki w III RP

Lesnodorski Lesnodorski Polityka Obserwuj notkę 3

Aktualna debata publiczna, będąca świadectwem ostrej walki politycznej, daje wyrazisty pogląd na sposób w jaki formacja, reprezentująca system stworzony w 1989 roku, postrzega samą siebie. W ostatnich dniach Lech Wałęsa, konsekwentnie idący w zaparte. porównywany jest… do św. Pawła, gdyż i on rzekomo, podobnie jak Apostoł Narodów, najpierw grzeszył, a potem stał się gorliwym propagatorem nowej wiary, czyli w tym przypadku szczerym demokratą miary globalnej.

Trudno o większe bluźnierstwo. Jakaż to bowiem wiara nakazuje nawróconemu ponoć grzesznikowi niszczyć dokumenty, ukrywać własną przyszłość i obalać prawowity rząd? Tym, którzy wykazują się tak daleko idącą ignorancją, polecam lekturę biografii św. Pawła oraz jego Pism. O dziwo odwołujący się do Biblii przechodzą do porządku dziennego nad autentycznym (dla nich) przykładem nawróconego grzesznika, którym jest Czesław Kiszczak, rzeczywisty inicjator zmian okrągłostołowych, uczczony przez b. kaprala Lecha Wałęsę pamiętnym toastem, który u schyłku minionego systemu zarejestrowała w willi Zawrat esbecka kamera:

,,Ja wznoszę toast za zdrowie Pana Generała, żeby się Panu udało właśnie to, co Pan rozpoczął".

Kiszczak nie jest jedynym znanym szefem służb specjalnych, który próbował odżegnać się od własnej przeszłości. Ludobójca Himmler też prowadził w finale III Rzeszy zakulisowe rozmowy z reprezentującymi wolny świat Amerykanami (Schellenberg, Kersten, Bernadotte - podpowiadam te nazwiska z myślą o osobach, które chciałyby poznać bliżej szczegóły i zgłębić ten wątek). Na marginesie: przypadek szefa SS szczególnie daje do myślenia.

Co mogło skłonić Himmlera, osobnika osobiście odpowiedzialnego za zagładę milionów, do rozmów z aliantami? Subiektywne przekonanie, że to bolszewizm, który doprowadził wcześniej do śmierci dziesiątki milionów, stanowi autentyczne zagrożenie dla świata? Na szczęście w tym przypadku Amerykanie woleli grzesznika martwego od skruszonego (dokumenty z sekcji tego osobnika zostały utajnione do roku 2045 roku).

Wymienione przeze mnie postaci są oczywiście nieporównywalne. Pierwsza zarządzała wielkim imperium zbrodni, druga zaś jedynie niewielkim fragmentem innego, do dziś zresztą nie osądzonego, mając na swym koncie drobne "mokre roboty".

Kiszczak, premier w Polsce kontraktowej, przedstawiciel systemu narzuconego siłą części Europy nazwany został całkiem słusznie przez beneficjentów przepoczwarzonego systemu "człowiekiem honoru”. Jego rola była przypuszczalnie dużo większa niż ograniczonego intelektualnie i podporządkowanego swojemu oficerowi prowadzącemu gen.seka Wojciecha Jaruzelskiego, herbu Ślepowron, politruka, sztywnego zupaka i oficjalnego namiestnika Moskwy w Polsce. Propozycja, aby Kiszczak objął urząd prezydenta RP to było zdaje się już za wiele dla czynników realnie decydujących  o ładzie postokrągłostołowym.

Swoiście interpretująca Biblię opozycja w Polsce ma też swoich faryzeuszy, którzy postawili sobie za punkt honoru obronę Konstytucji. Choć zbożny to cel, to jednak ochrona prawa nigdy nie była mocną stroną żadnej z ekip chroniących ład wyłoniony w Magdalence. Ostatnie dwie kadencję sejmowe, wypełnione rozmaitymi aferami na które było polityczna przyzwolenie, stanowią apogeum patologii III RP. Jednym ze źródeł zła, widać to dziś gołym okiem, jest Konstytucja RP uchwalona w 1997 roku w którą wymontowano liczne zabezpieczenia mające chronić status quo ustalone przez przedstawicieli policji politycznej i partii komunistycznej z przedstawicielami koncesjonowanej opozycji.

Na krytykę Ustawy zasadniczej nie ma jak się okazuje dobrego czasu. Polska Konstytucja. ze swoimi publicystycznych zapisami, niedookreślonością kompetencyjną organów władzy jest archaicznym dokumentem epoki, który tworzył warunki do rozmaitych gospodarczych i politycznych wałków.  W państwie teoretycznym pod rządami rzekomego prawa, chronionego przez współczesnych faryzeuszy, nic co ważne nie mogło znaleźć się pod rzeczywistą ochroną. Wyliczmy:

ani ludzkie życie,

ani prywatna własność,

ani zdrowie,

ani fundusze emerytalne

ani zasoby naturalne,

ani majątek narodowy,

ani religia,

ani wojsko,

ani polska tradycja,

ani system przedstawicielski

ani też sama Konstytucja.

Konstrukcja tej atrapy, jaką jest IlI RP jako państwo teoretyczne, potrzebowała postaci symbolicznych i równie pustych jak ona sama. Takim symbolem jest np. np. „legendarny związkowiec” Wałęsa, „szczery socjaldemokrata” Kwaśniewski. „oświecony postkomunista” Miller czy „wzorcowy dyplomata i obywatel” Olechowski. Wszyscy oni pojawiają się na scenie politycznej na zasadzie królika wyjmowanego z kapelusza w chwili określonego zapotrzebowania. Cechą wspólną wielu z tych sztandarowych osób reprezentujących lll RP jest to, że  są one patentowanymi leniami, organicznymi nierobami, będącymi na bakier nawet z własną edukacją.

Rolę demiurga czuwającego nad ładem konstytucyjnym przypisano Andrzejowi Rzeplińskiemu, którego potężna sylwetka oraz siwe, wijące się nad skroniami włosy mogą sugerować, że mamy do czynienia z kimś o ponadludzkich, niemal boskich cechach. Kłopot w tym, że polskiej instytucje państwowe nigdy nie były w autentycznym sporze, nigdy też nie zostały poddane merytorycznej, profesjonalnej weryfikacji. Dlaczego? Otóż z tego powodu, że nigdy nie służyły autentycznym obywatelskim interesom, wysługiwały się natomiast bardzo skutecznie dominującej w danym okresie formacji politycznej. Teraz mają czas próby, do której całkowicie nie są przygotowane. Stąd potrzebują zewnętrznego wsparcia.

 

 
Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka