komu klechdę, komu trzos
Cała Polska żyje wczorajszym expose pana premiera – niestety powodem tego zainteresowania jest nie tyle poważne traktowanie nowych obietnic, co ich ocena w kontekście tych sprzed czterech lat – w większości niedotrzymanych. Nie będę się tu pastwił nad panem premierem i jego kolejnym tomikiem baśni z mchu i paproci – kto chce, niech wierzy, kto nie chce, niech nie wierzy – póki co wolny kraj, każdy wierzy w co chce . Niektórzy nawet wierzą w … no, mniejsza już z tym, w co.
Ja chciałbym zwrócić uwagę na pewną okoliczność – polegającą na tym, że istnieje gradacja, hierarchia ważności obietnic. Głównie zależy ona od partnera, któremu się taką czy inną obietnicę składa. Od tego, czy warto obietnicy dotrzymać, czy można o niej beztrosko zapomnieć, albo ewentualnie pozwolić sobie o niej kiedyś przypomnieć – ale również bez skutków wiążących. Czy jednak w trosce o swój własny interes lepiej nie dawać pretekstu do konieczności przypominania złożonej obietnicy – tylko w te pędy, w podskokach i pod absolutnym priorytetem obietnicy dotrzymać – nawet nie licząc się z kosztami.
W mojej opinii, o czym zresztą pisałem – absolutnym priorytetem pana premiera i rządu Dobrej Zmiany z Jarosławem Kaczyńskim włącznie, jest – szybki doprowadzenie do realizacji spłaty roszczeń żydowskich opisanych – w pewnym uproszczeniu - w ustawie 447. Dotyczących tzw mienia bezspadkowego. Myślę, że takie właśnie zobowiązania zostały przed wyżej wymienionymi postawione przed wyborami – i do ich realizacji oni się zdeklarowali wiążąco. I do realizacji planu Polin – co jest w istocie tożsame.
Zatem to jest, proszę Państwa, ta obietnica, której dotrzymanie ma absolutny, bezalternatywny priorytet. W końcu nie po to „kelnerzy” nagrywali rozmowy u Sowy z zamiarem doprowadzenia do odsunięcia od władzy opcji unijno niemieckiej, a usadzenia opcji amerykańsko-żydowskiej – by teraz pozwolić sobie na niepowodzenie. Taka możliwość w świecie poważnych graczy po prostu nie jest brana pod uwagę, co zresztą słychać było w nerwowo łamiącym się głosie pana premiera.
A te obietnice wobec Szanownych Państwa? Te urocze, kojące nerwy rodaków baśnie do poduszki? - są jedynie po to, by dać władzy czas na realizację innych, tych poważnych – obietnic. A kto nie wierzy, niech przyjrzy się krawacikowi pana premiera podczas expose – w dyplomacji taki krawat, to nie krawat, tylko deklaracja nieustającej lojalności.
Dziękuję za uwagę.