Jeśli pomysły Bronisława Komorowskiego ograniczające prawo do zgromadzeń przejdą, policja będzie zamykać uczestników miesięcznic Smoleńska za zapalenie pochodni pamięci. Po nowej agresji Rosji na Gruzję protest będzie mógł odbyć się dopiero... tydzień później, gdy media znajdą inne tematy. A prowokatorzy bez trudu spowodują ukaranie organizatorów opozycyjnych manifestacji rujnującymi grzywnami
11 listopada. Policjant Andrzej Czajka sadystycznie katuje idącego na Marsz Niepodległości Daniela Kloca. Pomagają mu koledzy w mundurach. Pobity zostaje zatrzymany. Policjanci zarzucają mu, że to on był agresywny. Ich zeznania są w tej sprawie zgodne.
Sędzia Iwona Konopka skazuje Kloca na trzy miesiące aresztu. Do okoliczności obciążających go zalicza fakt, że wyjazd, w którym uczestniczył, „był zorganizowany, a jego uczestnicy musieli przebyć długą drogę, aby wziąć udział w przedmiotowym marszu”.
Gdyby nie film nagrany przez blogera, skatowany zostałby prawomocnie uznany za przestępcę. Z osobistych doświadczeń wiem, że policjanci w takich sytuacjach nie mają oporów przed składaniem fałszywych zeznań, a sądy przed dawaniem im wiary. Wyrok jak ze stanu wojennego to nie ewenement, a tylko ciąg dalszy procesu, który dzieje się na naszych oczach.
Nahajka dla władzy
Rok 2009. Przed poznańskim sądem staje kombatant Bohdan Zaremba, uczestnik powstania w Czerwcu 1956. Powód: przyszedł na spontaniczny protest przeciw rosyjskiej napaści na Gruzję. Zarzut policji: udział w nielegalnym zgromadzeniu. Pani sędzia z Poznania sprawdza, z jakim to gagatkiem ma do czynienia. Pyta, czy był już karany. „Tak, karą śmierci” – słyszy. Jako 9-latek z całą rodziną skazany był na śmierć przez doraźne sądownictwo – trojkę NKWD.
Michał Stróżyk, dziennikarz „Gazety Polskiej”, pobity przez strażników miejskich na Krakowskim Przedmieściu spędził w szpitalu w kołnierzu ortopedycznym pięć dni. Filipa Rdesińskiego, organizatora manifestacji z 9 kwietnia 2011 r. pod ambasadą rosyjską policyjni tajniacy wygarnęli z tramwaju, by postawić mu zarzut nieostrożnego obchodzenia się z ogniem. Przepisów przeciwpożarowych użyli do ukarania go za... spalenie kukły Władimira Putina. Sąd przychylił się do takiej argumentacji. Skazał go na 500 zł grzywny.
Co zmienią nowe przepisy Komorowskiego? Dotychczas przewidziane kary były za niskie, by złamać najbardziej upartych. Zmiany dadzą urzędnikom nahajkę, która pozwoli bić ich dotkliwie. Ich wprowadzenie to w polskich realiach zabójstwo przede wszystkim dla oddolnej, pozbawionej możnych sponsorów działalności obywatelskiej. Możliwość drastycznego karania manifestantów mocno upodabnia Polskę do Rosji Putina i Białorusi Łukaszenki.
Urzędniku, chcę manifestować przeciw tobie
Oderwana od praktyki wiedza prawnicza nie wystarczy, by ocenić skalę zagrożeń wiążących się ze zmianami proponowanymi przez Komorowskiego. Tylko ktoś, kto sam organizował zgromadzenia i zderzał się z oporem urzędników, może zrozumieć, o czym mowa. Należę do takich osób – od wielu lat organizuję happeningi i manifestacje.
Prawo do zgromadzeń zawsze traktowane było przez urzędników III RP jak dopust boży. Wystarczy odwiedzić Wydział Spraw Obywatelskich w dużym mieście, by się o tym przekonać. Na co dzień petenci płaszczą się tam przed urzędnikami, by nie rzucali im kłód pod nogi. Tymczasem zgłaszający zgromadzenie informuje, że chce manifestować przeciwko szefowi urzędnika albo partii, której zawdzięcza on pracę.
Urzędnik patrzy na takiego okiem psychiatry. Rozsądni ludzie to tacy, co mają ciepłą posadkę, zarabiają pieniądze, siedzą w domu, nie wychylają się, nie krzyczą. Najchętniej zakazałby tych wygłupów, a komendantowi kazał wlepić taki mandat, żeby się awanturnikowi odechciało. Problem, że dotąd nie do końca mógł.
Zgnoić grzywnami
Zgodnie ze zmianami proponowanymi przez Komorowskiego przewodniczący zgromadzenia musi przeprowadzić je tak, by „zapobiec powstaniu szkód z winy uczestników”. Jakim cudem, jeśli manifestacja liczy np. 100 tys. ludzi? Pole popisu dla prowokatorów nieograniczone. Ale i w przypadku małej pikiety wystarczy, że ktoś napisze coś na chodniku sprayem i „szkoda” jest, a organizatorowi grozi 7 tys. zł grzywny. Parę wyroków (większość sędziów ma podejście do manifestujących IDENTYCZNE jak urzędnicy) skutecznie zniechęci go np. do czepiania się prezydenta miasta, który oddaje za bezcen atrakcyjną działkę swojemu sponsorowi.
10 tys. zł grzywny ma grozić osobie, która nie posłucha polecenia przewodniczącego zgromadzenia. Uwaga: nie temu, kto rzuca kamieniami, ale np. takiemu, co w czasie sporu dwu pokojowych grup nie zaprzestanie dyskusji. To wielkie pole do policyjnych nadużyć.
Powyższe zmiany uderzają przede wszystkim w demokrację oddolną, niemające wielkich pieniędzy obywatelskie stowarzyszenia. Syci, bogaci, zblatowani z urzędnikami rzadko organizują manifestacje.
Jak niszczy się grzywnami niewygodnych? W moim przypadku było tak: podczas jednej z manifestacji przeciwko ludobójstwu w Czeczenii manifestanci wlali czerwoną farbę plakatową do kałuży na chodniku. Symbolizowała krew. Sprawa trafiła do sądu. Policja pytana o to, jakie wynikły z tego tytułu straty, odpowiedziała, że takich nie było – padał deszcz i plakatówka rozmyła się.
W pierwszej instancji skazany zostałem na 3800 zł grzywny. W uzasadnieniu stwierdzono, że fakt braku szkód nie ma znaczenia, bo karalne jest zabrudzenie chodnika, a nie szkody. Mój czyn miał zaś charakter... chuligański.
Sąd drugiej instancji uznał, że jednak moje motywacje nie były chuligańskie, niemniej karę 3800 zł podtrzymał. Tak postąpiono ze mną, dziennikarzem potrafiącym nagłośnić nadużycia. Co dzieje się w sprawach działaczy obywatelskich z małych miasteczek, mających gorsze możliwości zrobienia hałasu? Co będzie dziać się, gdy wejdą w życie zmiany?
Pochodnia i raca, czyli czysty przypadek
Według propozycji Komorowskiego manifestować nie będą mogły osoby posiadające „wyroby pirotechniczne” oraz „materiały pożarowo niebezpieczne”. Przepis ten przypomina paragraf, który pozwolił uniknąć odpowiedzialności Ryszardowi Krauze. Tyle że tym razem zamiast pomóc w uchyleniu się komuś od odpowiedzialności, ma uderzyć w dwie konkretne grupy: marsze z pochodniami w miesięcznice 10 kwietnia i kibiców, dla których race są symbolem sprzeciwu wobec ograniczania ich praw.
Przy okazji: karalne będzie palenie kukieł rządzących, dozwolone na całym świecie. Czy zmianę tę spowodowało wspomniane spalenie kukły Władimira Putina? Czy władzy chodzi o to, by następnym razem nie musiała już ośmieszać się sięganiem po przepisy przeciwpożarowe, a miała je w prawie o zgromadzeniach?
Zgodnie z pomysłem Komorowskiego, zgromadzenie będzie musiało być zgłoszone na 5 dni przed jego odbyciem (dotąd – 3 dni). W czasach błyskawicznego obiegu informacji oznacza to po prostu uniemożliwienie SKUTECZNYCH protestów przeciw aferom, politycznym aresztowaniom czy wojnie. Teraz po np. napaści Rosji na Gruzję manifestacja będzie miała prawo odbyć się po niemal... tygodniu, gdy media znajdą inne tematy. Każde wcześniejsze zgromadzenie 15 osób policja będzie miała prawo rozpędzić.
Anonimowi policjanci
Jedynymi naprawdę potrzebnymi zmianami w ustawie byłoby uregulowanie zachowań policji. Sprawa sadystycznego pobicia manifestanta przez policjanta Andrzeja Czajkę to wierzchołek góry lodowej. Nasze prawo przewiduje obowiązek legitymowania się przez funkcjonariusza, jednak nie dotyczy to oddziałów zwartych, np. kordonu spychającego manifestantów.
O ile manifestanci ci nie będą mogli być teraz zamaskowani, o tyle nie dotyczy to policjantów. W cywilizowanych krajach – widać to było choćby podczas niedawnych zamieszek w Wielkiej Brytanii – funkcjonariusz interweniujący w oddziale zwartym ma w widocznym miejscu numer, pozwalający go zidentyfikować w razie gdyby złamał prawo. Wprowadzenie takiego oznaczenia jest niezbędne.
Potrzebne jest też wprowadzenie odpowiedzialności urzędników za bezprawne zakazanie zgromadzenia. Jeśli przyklepie je wojewoda, jest ono skuteczne. Organizator zgromadzenia może wygrać potem w sądzie administracyjnym, ale to już musztarda po obiedzie – legalne zgromadzenie się nie odbyło. Moja grupa wygrała podobną sprawę, sąd przyznał, że prezydent Poznania złamał prawo. I nie poniósł za to żadnej odpowiedzialności. Dlaczego nie miałby wydać kolejnego zakazu?
Tak ginie demokracja
Manifestanci palą samochody i tłuką szyby – takimi obrazkami atakowały widzów 11 listopada telewizje. Nikt nie zwraca teraz uwagi, że zmiany Komorowskiego... nie zmieniają kar za pokazane w telewizji wybryki. Uderzają za to w bezcenne dla demokracji oddolne inicjatywy obywatelskie.
Polskie prawo o zgromadzeniach pochodzi z 1990 r. W uzasadnieniu zmian proponowanych przez Komorowskiego czytamy: „Przyjęte ponad 20 lat temu regulacje wymagają dostosowania do zaistniałych nowych zjawisk społecznych, nieznanych prawodawcy”. To fałszywa argumentacja. Manifestacje są dziś o wiele mniej gwałtowne niż zaraz po 1989 r., gdy na ulice wychodziły jeszcze roczniki wprawione w walkach ulicznych w czasach PRL. Zmieniło się za to co innego: możliwości namierzenia łamiących prawo. Dziś wszechobecny jest monitoring.
Być może wielu prawnikom wydaje się, że nowe przepisy nie okażą się takie straszne, jeśli sądy będą stosować je z umiarem. To skrajna naiwność. Jako praktyk wiem, że każdy z nowych przepisów będzie wiele razy interpretowany w sposób skrajnie naciągany. Tak się przypadkiem złoży, że nadużyć będzie tym więcej, im bardziej organizatorzy protestów będą niewygodni dla władzy. Im bardziej ich protesty zwracać będą uwagę na sprawy ważne dla wspólnoty, a naruszające interesy możnych i wpływowych.
Piotr Lisiewicz
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka