„Brzydka panna bez posagu” – to określenie Polski w ustach jej ambasadora i ministra spraw zagranicznych Władysława Bartoszewskiego najlepiej obrazuje zakompleksioną naturę III RP. Bez odzyskania poczucia godności i dumy narodowej nie wydobędzie się ona z upadku. Nie stanie się silną państwowością, zdolną chronić interesy swoich mieszkańców.
Rozumieją to świetnie Niemcy – wiele wysiłku wkładają w taką reinterpretację historii najnowszej, która pozwala im uwolnić się od poczucia winy i wstydu. Rozumieją Rosjanie, którzy swoje święto narodowe ustanowili w dniu zakończenia wielkiej smuty. Polacy zdają się tego zupełnie nie rozumieć. Po odzyskaniu niepodległości skupili się na buchalterii własnych błędów, wad i ułomności oraz pielęgnowaniu kompleksów w rodzaju „polskość to nienormalność”. W rezultacie dopracowali się państwa, którym obywatele pogardzają, z którego pragną uciekać. Nie chcą go ani współtworzyć, ani tym bardziej – bronić.
Ani jednej kropli krwi
„Po kanałach z karabinem nie biegałabym, nie oddałabym Ci, Polsko, ani jednej kropli krwi” – śpiewa Maria Peszek. Postawa zrozumiała, jeśli swoje relacje emocjonalne z tutejszą rzeczywistością postrzega się tak: „Pieprzę cię miasto, twoje krwawe dzieje bledną, gdy dnieje, pieprzę cię miasto. W tobie sobie mieszkam, co nie znaczy, że spieprzam lub, że się tu dobrze czuję, pochuje”. Z takiej perspektywy poświęcenie powstańców warszawskich wydaje się tyleż niepojęte, co idiotyczne.
Oni jednak przyjmowali perspektywę z gruntu odmienną i oto zyskaliśmy okazję, by sobie wyraziście uzmysłowić, dlaczego. Na ekrany kin wszedł właśnie krótkometrażowy film animowany Tomasza Gomoły „Warszawa 1935”, zrealizowany w technologii 3D. To wirtualny spacer po tętniących życiem ulicach przedwojennej Warszawy. Odtworzono ją pieczołowicie, kamienica po kamienicy, w barwnym detalu ówczesnej codzienności – szyldów i słupów reklamowych, skwerów i latarń gazowych, automobili, dorożek i wagonów tramwajowych, wreszcie także – wyglądu mieszkańców.
Wrażenie jest piorunujące. Widzimy elegancką europejską metropolię, której architektoniczny porządek rzeczywiście przywodzi na myśl Paryż Północy, a ład przestrzenny i harmonia estetyczna zniewalają. Miasto, w którym łatwo się odnaleźć i zakochać, które trzeba podziwiać, o które warto się bić.
Zaledwie kilkadziesiąt lat wstecz…
„Marszałkowska, jaką pamiętam z czasów młodości i jaką była aż do Powstania w 1944 roku, to nie ta ulica co dziś” – czytaliśmy we wspomnieniach Kordiana Tarasiewicza. „Była to najważniejsza ulica handlowa stolicy […]. Inna oczywiście była jej zabudowa, inna szerokość jezdni i chodników, ruchliwa była jednak chyba bardziej niż obecnie”. Seans kinowy uświadamia, że tę obserwację należy rozszerzyć: ówczesna Warszawa to nie to miasto co dziś. Ogród Saski, plac Dąbrowskiego, plac Bankowy, plac Napoleona, teren, na którym powstał Pałac Kultury – wszystko jakże inne od tego, co znamy. Toteż słusznie autorzy filmu w jego zwiastunie pytają: „Co tak naprawdę możesz powiedzieć o swojej historii? Czy jesteś świadomy osiągnięć? Poznajesz to miasto? Przygotuj się na wyjątkową podróż […]. Zaledwie kilkadziesiąt lat wstecz”.
Dokładnie: 78 lat. Wcale nie tak dawno: do roku urodzin Woody’ego Allena. I zarazem roku, który śmiercią Józefa Piłsudskiego kończył pewną epokę polskiej historii. Wzbierał nadciągającą już burzą – za zachodnią granicą uchwalono wtedy ustawy norymberskie. Niebawem ta burza miała zmieść piękną i niefrasobliwą Warszawę z powierzchni ziemi. Właściwie definitywnie, jak pokazuje inna filmowa rekonstrukcja, także w technologii 3D: „Miasto ruin”, którą można obejrzeć w Muzeum Powstania Warszawskiego. Te dwa filmy wydają się komplementarne. Oglądane jeden po drugim rekapitulują dwudziestowieczne doświadczenie Polaków dobitniej i bardziej przejmująco aniżeli całe biblioteki dzieł historycznych. Także dlatego, że przemawiają obrazem, który do współczesnej wyobraźni trafia lepiej niż słowo.
Próba terapii
Straciliśmy stolicę w jej właściwym kształcie. Na jej miejscu powstało miasto, które w swojej odbudowanej części jest atrapą, a we wzniesionej na nowo – bezładną plątaniną estetyki socrealistycznej, późnokomunistycznej tandety oraz zaprowadzonych po 1989 r. nowobogackich gustów i pretensjonalnych pozorów luksusu.
Dewastacja polskiej przestrzeni życiowej wydaje się odzwierciedlać duchową degradację społeczeństwa, które nie zna własnej historii i gardzi zapisaną w niej tożsamością. Pozbawione przez wrogów spuścizny materialnej, duchowej samo się wyrzeka, rezygnując tym samym z ostatnich drogowskazów pozwalających wytyczyć własny szlak przez teraźniejszość, samodzielnie ją kształtować, nadawać jej oryginalne piętno. W konsekwencji skazane jest na bezmyślne kopiowanie cudzych wzorów oraz realizację cudzych interesów, co pociąga za sobą permanentną frustrację, brak wiary we własne siły i możliwości działania. A w ślad za tym – zanik ambicji i poczucia godności, niewolniczą pokorę, która każe godzić się z każdym upokorzeniem, nawet tak drastycznym jak przebieg śledztwa smoleńskiego.
„Warszawa 1935” powstała – jak wolno sądzić – wskutek dostrzeżenia tych patologii polskiej psyche. Stanowi próbę terapii. Intencja twórców, którzy poświęcili jej cztery lata pracy, jest czytelna. Na swojej stronie internetowej piszą: „Warszawa […] za bycie centrum ważnych i dramatycznych wydarzeń podczas drugiej wojny światowej zapłaciła najwyższą cenę – nieomal przestała istnieć. Zniknęło poważane centrum kulturalne, zniknęły imponujące klasycystyczne pałace, secesyjne kamienice, parki, place. Zniknęła cała infrastruktura uznawana przed wojną za jedną z najnowocześniejszych w Europie. Na zgliszczach powstała zupełnie nowa Warszawa – pamięć o tej starej została zamknięta w albumach i wspomnieniach mieszkańców. Dziś już nikt nie jest nawet w stanie wyobrazić sobie, jak imponującym i inspirującym była miastem”.
Na filmie to widać. Próbuje on przywrócić współczesnym świadomość nieodległej świetności oraz towarzyszącą jej dumę. Obraz uzupełniają ekranowe napisy przypominające o naukowych i cywilizacyjnych osiągnięciach polskiego międzywojnia.
Czy wskrzeszone wirtualnie miasto wskrzesi także ambicję narodu, który kiedyś je zbudował? Czy jest świadectwem przebudzenia?
Na widowni przeważa młodzież. Może to znak nadziei.
Wanda Zwinogrodzka/GPC
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka