Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
375
BLOG

Rzecznik Sikorskiego nauczy nas kochać Putina

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 1

Byłego dziennikarza „Gazety Wyborczej” Marcina Bosackiego na stanowisku rzecznika MSZ Polski zastąpił inny pracownik „GW”, Marcin Wojciechowski. Jako publicysta zasłynął on m.in. tym, że dwa dni po katastrofie smoleńskiej opublikował służalczy tekst pt. „Dziękujemy wam, bracia Moskale”.
 
„To niewiarygodne, ile ciepła wobec Polski i Polaków wyzwoliła w Rosji  i wśród Rosjan katastrofa prezydenckiego Tu-154” – pisał 12 kwietnia 2010 r. Marcin Wojciechowski. I dalej: „Wzruszony premier Władimir Putin żegnający ciało Lecha Kaczyńskiego. Wcześniej osobiście kierujący akcją ratunkową w Smoleńsku i początkiem prac komisji wyjaśniającej przyczyny wypadku. Wspólnie z Donaldem Tuskiem oddający hołd wszystkim ofiarom katastrofy. [...] Grzeczni i współczujący są milicjanci, kierowcy, pracownicy kremlowskiej ochrony towarzyszącej Putinowi”.
 
Niestety – Wojciechowski pisał to wszystko na poważnie.
 
Rosjanie, dziękujemy!
 
Nowo namaszczony rzecznik MSZ kończył swój płomienny tekst z kwietnia 2010 r. następującymi słowami: „To paradoks, ale tragedia w Smoleńsku ma szansę połączyć nasze narody jak nic dotychczas. [...] Zachowanie Rosjan po tragedii w Smoleńsku całkowicie przeczy tezom tych, którzy twierdzą, że zbliżenie Polski i Rosji jest niemożliwe. Zobaczymy, co przyniesie czas, ale pojednanie polsko-rosyjskie ma szansę z płonnego marzenia przemienić się w realny fakt. [...] Na razie pod wpływem tego, co widziałem w Smoleńsku, i tego, jak zachowują się władze w Moskwie, mam ochotę powiedzieć z całego serca: Dziękujemy wam za to, Rosjanie!”.
 
Ale nie tylko podziękowaniami wobec Rosjan Marcin Wojciechowski mógł podbić serce ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. 13 kwietnia 2010 r. – trzy dni po katastrofie – dziennikarz opublikował w „GW” artykuł pod wiele mówiącym tytułem: „Piloci zdecydowali: lądujemy!”. Pisał w nim: „Wszystko wskazuje na to, że kapitan Tu-154 sam podjął decyzję o lądowaniu”. Oczywiście później okazało się, że załoga wcale nie lądowała, tylko próbowała przerwać manewr podejścia do lądowania.
 
Z kolei w maju 2010 r., po ogłoszeniu wstępnego raportu MAK, Wojciechowski – podpierając się ustaleniami Tatiany Anodiny – krytykował prasę piszącą o możliwości zamachu (wówczas była to jedynie „Gazeta Polska”).
 
„Z całą pewnością na podstawie prac ekspertów wiadomo już, co nie było przyczyną katastrofy. Nie była to ani awaria, ani zamach. Lotnisko w Smoleńsku było 10 kwietnia tak samo wyposażone jak trzy dni wcześniej, podczas wizyty premierów Polski i Rosji. Nie stwierdzono błędów kontrolerów lotu. [...] Ciekawe, czy teraz autorzy najbardziej fantastycznych wersji katastrofy przyznają się do błędu i przeproszą? Za dezinformowanie, budzenie upiorów, podsycanie podejrzliwości między samymi Polakami oraz Polakami i Rosjanami” – oburzał się Wojciechowski. Ale sam do tej pory nie przeprosił za swoje słowa o pilotach, którzy rzekomo podjęli decyzję o lądowaniu, i o bezbłędnych kontrolerach lotu.
 
Wkrótce okazało się, że „prace ekspertów” MAK mają się nijak do rzeczywistości i opierają się m.in. na sfałszowanych przez Rosjan stenogramach.
 
Świeczka dla Sowietów
 
W maju 2010 r. spod pióra Marcina Wojciechowskiego wyszedł inny tekst o Moskalach – tym razem pod tytułem „Świeczka dla żołnierzy radzieckich 9 maja”. „Polacy często oczekują od innych narodów – także od Rosjan – zrozumienia dla naszej wrażliwości historycznej. Ale sami powinniśmy umieć okazywać ją innym. Choćby zapalając 9 maja świece na cmentarzach żołnierzy radzieckich, których 600 tys. zginęło na polskich ziemiach w czasie II wojny” – pisał dziennikarz „GW”. Apelu Wojciechowskiego usłuchała jedynie garstka intelektualistów zaprzyjaźnionych z „Wyborczą”, jak Wisława Szymborska czy Andrzej Wajda, który powiedział: „Pójdę na cmentarz i zapalę świeczkę, bo radzieccy żołnierze walczyli w słusznej, również naszej sprawie. Trzeba zrobić wszystko, by Polaków i Rosjan pojednać. Szczególnie dziś, gdy Rosjanie okazują nam solidarność w tragedii, a z drugiej strony odzywają się ludzie, którzy chcą nas skonfliktować”.
 
18 maja 2010 r., przed kampanią prezydencką po katastrofie smoleńskiej, Wojciechowski bił kolejne rekordy rusofilii: „To brzmi okrutnie, ale katastrofa pod Smoleńskiem to kolejna szansa na poprawę relacji polsko-rosyjskich. [...] Kampania wyborcza w Polsce zarówno pięć lat temu, jak i dziś, toczyła się w znacznej mierze pod hasłem rusofobii głoszonej przez część polityków prawicy i związane z nimi media. Pięć lat temu symbolem rosyjskiej ekspansji w Polsce były spiskowe teorie wypływające na powierzchnię przy okazji afery Orlenu, że rosyjskie koncerny na zlecenie Kremla chcą przejąć polski sektor energetyczny. W tym kontekście padały nazwiska Ałganowa, Kuny, Żagla, Kulczyka, Czubajsa. Nawet poważni politycy – z ówczesnym koordynatorem służb specjalnych Zbigniewem Siemiątkowskim włącznie – ulegli wówczas antyrosyjskiej histerii. Dziś widać, że obawy były bezpodstawne”.
 
Minęło kilka miesięcy i 2 września 2010 r. Marcin Wojciechowski opublikował w „GW” artykuł „Przetestujmy przyjaźń z Rosją”. Zachwycał się w nim obecnością rosyjskiego ministra spraw zagranicznych na naradzie ambasadorów RP: „Jeszcze niedawno wydawało się nierealne, by szef rosyjskiej dyplomacji kiedykolwiek wystąpił na naradzie polskich ambasadorów w Warszawie – a tak będzie podczas dzisiejszej wizyty Ławrowa. Wcześniej honorowymi gośćmi takich narad byli jedynie ministrowie z Zachodu. To symboliczny znak, a symbole – mimo zapewnień o pragmatyzmie i nacisku na rozwój stosunków gospodarczych – w polityce mają znaczenie”.
 
To zapewne przypadek, ale niedługo potem Wojciechowski został wiceprezesem Fundacji Solidarność Międzynarodowa. To instytucja skarbu państwa odpowiadająca m.in. za obsługę konkursów i realizację zadań zlecanych przez MSZ. A we wrześniu 2013 r. były dziennikarz „GW” został rzecznikiem resortu Radosława Sikorskiego.

Grzegorz Wierzchołowski

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka