„Staszek piątka, Tomek dycha, a dwudziestka dla Giertycha” — ten refren, który według relacji świadków mieli intonować Dariusz Matecki i Łukasz Mejza podczas zakrapianej nocy w hotelu sejmowym, wrócił we wtorek na antenie Polsat News. Sebastian Kaleta, pytany o sprawę w programie „Graffiti”, uznał przyśpiewkę za niewulgarną i… sam ją zacytował na wizji, dodając: „Gdzie tu wulgaryzm?”.
Kaleta śpiewająco o awanturze w Domu Poselskim
Poseł Suwerennej Polski sprzeciwił się narracji o rzekomej wulgarności okrzyków. Po programie podtrzymał stanowisko w mediach społecznościowych, pisząc, że przyśpiewka nie zawiera obraźliwych słów i że „udowodnił to śpiewająco”.
Co wydarzyło się 6 sierpnia
Jak opisała „Rzeczpospolita”, w dniu zaprzysiężenia Karola Nawrockiego część parlamentarzystów PiS, w tym Matecki, miała głośno śpiewać w restauracji Domu Poselskiego. Refren o „Staszku, Tomku i Giertychu” został przez polityków KO odebrany jako prowokacja. Do śpiewających podeszli senatorowie, m.in. Tomasz Grodzki; doszło do ostrej wymiany zdań, a interweniowała Straż Marszałkowska.
Kto mówi prawdę? Dwie wersje zdarzeń
Matecki utrzymuje, że „posłowie tylko śpiewali”, bez wulgaryzmów, i zaprzecza, by był pod wpływem alkoholu, wskazując na swoją chorobę i abstynencję. Inaczej zdarzenia opisuje Grodzki w „Super Expressie”: według niego ilość alkoholu na stole miała świadczyć, że politycy PiS byli nietrzeźwi. KO zarzuca też wyzwiska i agresję.
W obronie Mateckiego wystąpił m.in. Przemysław Czarnek. Jego zdaniem krytycy z PO nie mają „moralnego prawa”, by potępiać piosenki, skoro — jak twierdzi — wcześniej padały wulgarne hasła na ulicznych demonstracjach. „Wara od naszych posłów” — mówił w Radiu ZET.
na zdjęciu: poseł PiS Sebastian Kaleta w programie „Grafitti”, prod. Polsat News. źródło: YouTube
Redakcja
Inne tematy w dziale Polityka