Wczoraj przelatując po kanałach telewizyjnych, moja małżonka trafiła na słynny film "Izaura" wyświetlany na lokalnym kanale śląski z dubingiem po śląsku. Fascynujące zjawisko, obejrzeliśmy do samego końca.
Dawno się tak nie uśmiałem. Nie chodzi o to, że śląska gwara jest śmieszna, proszę mnie nie odczytywać jak jakiegoś mazowieckiego szowinistę. Po prostu autor dubbingu użył wielu słów, które w naszym regionie Polski są używane, ale uważane są za mocno potoczne, wręcz należą do marginesu języka, albo do gwary marginesu. Używane są w towarzystwie, ale tylko w cudzysłowie, na zasadzie żartu, o ile w ogóle.
Np. główny amant (w smokingu pod muchą) mówi do swojej (chyba) siostry (w bogatej dziewiętnastowiecznej sukni) "Ty myślisz, że mnie na dekiel pizło ?" - autorzy dubbingu postanowili się tu podeprzeć podpisem, aby nikt nie miał wątpliwości co mieli na myśli : "Chyba myślisz, że zwariowałem", mówił napisa na ekranie. Patrząc na Izaurę, jeden z bohaterów serialu mówi "To ci fajno dżaga". "Dżaga" funkcjonowała do niedawna na Mazowszu wśród dresiarzy. Podejrzewam, że nie jest to tradycyjne, śląskie określenie młodej dziewczyny. I tak dalej, i tak dalej. Zastanawiałem się, czy autorzy dubbingu mieli zamiar osiągnąć efekt humorystyczny? Czy tak po prostu wygląda gwara śląska? Czy na pewno nie ma ona jakiejś odmiany szlachetnej (archaizowanej), która by bardziej pasowała do materiału? Mam nadzieję, że mi to jakiś Ślązak wyjaśni.
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura