Rośnie nam pokolenie smartfonowe - niektórym się to bardzo nie podoba.
Niektórzy nauczyciele nie mogą sobie z tym poradzić i żądają zmian w prawie - może tak Sejm uchwaliłby odpowiednie prawo ograniczające prędkość transferu danych? Internet (nawet w smartfonie) to wspaniała pomoc dydaktyczna - ale trzeba go używać. Przecież kupiliśmy nauczycielom laptopy!
Kto się boi smartfona w szkole i dlaczego?
Prawda jest dosyć okrutna, a narzekania na "dzisiejszą młodzież" trwają od wielu tysięcy lat, a w każdym razie od powstania najstarszych dostępnym nam dziś źródeł. Może warto chwilkę się zastanowić, dlaczego te opinie są tak trwałe i niezmienne w czasie - niezależnie czy rozmawiamy o upadku obyczajów w starożytnym Rzymie czy też o pokoleniach określanych jako X, Z, czy A?
Moim zdaniem przyczyna jest dość prozaiczna - odwieczna wojna pokoleń! Starsze pokolenia (np. urodzeni w latach 1940-1950) zbliżają się do końca swoich dni i mają już za sobą szczyt swych możliwości (na własny użytek nazwę ten czas "czasem minionej świetności") - czas już więc na przekazanie pałeczki młodszym, którzy się do tego często po prostu rwą i ze wszystkich dostępnych źródeł wynika, że tak było zawsze.
Dziś doszły do walki pokoleń dodatkowe czynniki, z których najważniejszym wydaje się być gwałtowny rozwój oraz popularność osiągnięć techniki (nie tylko IT). Niestety, starsze pokolenia (szczególnie nauczycieli z akademickimi włącznie) jako remedium na popularność smartfonów proponują wprowadzenie ograniczeń w ich wykorzystywaniu.
W trakcie moje naprawdę długoletniej pracy nauczyciela akademickiego oraz później w edukacji komercyjnej zauważyłem sporą niechęć kadry pedagogicznej do wszelkich nowych rozwiązań (oraz do uzupełniania własnej wiedzy) - charakterystyczna jest na przykład niechęć do Wikipedii, a uznanie dla starych encyklopedii np. S. Orgelbranda Encyklopedyi Powszechnej z 1898 r., a od tego czasu nasza wiedza (np. w fizyce) się znacznie zmieniła. U Orgelbranda nie ma neutronów! (Chadwick nie zdążył przed zamknięciem druku).
Gazety oraz serwisy społecznościowe biją na alarm!:
"Dzieci korzystają z Internetu nawet 5 godzin dziennie!" Za dużo!
A dorosły przeznacza na oglądanie telewizji 4 godziny dziennie - i to jest w porządku.
"Co szósty nastolatek (16,9%) intensywnie korzysta z Internetu w godzinach nocnych (po godz. 22)." Ja też często oglądam TV do 24, albo i później..
Zapewne tak jest, ale pamiętam ile czasu spędzałem schowany pod kołdrą czytając przy świetle latarki interesującą mnie książkę przygodową lub popularno-naukową. Moja mama prowadziła z tym nieustającą walkę. Co ciekawe, argumenty były podobne jak dziś "oczy sobie popsujesz!", "ty masz się uczyć, a nie czytać jakieś bzdury". Ostatnio (w listopadzie 2023) odbywałem "dziadkową nocną wachtę" w domu córki i przyłapałem moją 10 letnią wnuczkę na czytaniu po kołdrą przy latarce książki o czarnych dziurach (i ogólnie o kosmologii).
Zapewne ta lektura nie miała wiele wspólnego z przygotowaniem się do jutrzejszych lekcji w szkole!
Obiecałem jej, że jutro porozmawiamy o tych czarnych dziurach - nie darowała mi tego i zaraz po powrocie ze szkoły usłyszałem "Dziadku, obiecałeś!". Nie jestem i nigdy nie byłem specjalistą od OTW (Ogólnej Teorii Względności), na szczęście mam dobrą pamięć i przypomniałem sobie swój udział w Przedszkolu Fizyki Teoretycznej w Karpaczu w latach 1970 (serdeczne pozdrowienia dla Pana Profesora Marka Demiańskiego, który nas, "przedszkolaków" wprowadzał wówczas w arkana OTW i w rozwiązanie Schwarzschilda). Trochę się rano douczyłem (oczywiście z pomocą Internetu) i byłem gotów stawić czoła wyzwaniu.
Okazało się, że dla pewnej grupy uczniów szkoły podstawowej tematem "na topie" był obiekt Sagittarius A* (Strzelec A*) - czyli super masywna czarna dziura w centrum naszej galaktyki - Drogi Mlecznej. Nie byłe się w stanie tego dowiedzieć, ale prawdopodobnie któreś dziecko o nim usłyszało, a że dane (dostępne oczywiście w Internecie - choćby na Wikipedii) wzbudziły fascynację (masa ponad 4 mln razy większa od Słońca) trudno się młodym ludziom dziwić!
Oczywiście ja też sięgnąłem po dane - "wujek Google" dla hasła "Sagittarius A*" podaje 108 000 000 odnośników w ciągu 0.31 s (hasło Doom daje około 438 000 000 wyników, czyli raptem 4x więcej). Czego tam nie ma - materiały dydaktyczne, popularno-naukowe, naukowe, zdjęcia horyzontu zdarzeń uzyskane za pomocą Teleskopu Horyzontu Zdarzeń (EHT), opisy samej techniki EHT, a nawet symulacje ruchu gwiazd w pobliżu Sagittariusa A*... Przygotowując się od rana do spotkania z wnuczką sam się sporo nauczyłem. Było to dla mnie bardzo ciekawe przedpołudnie, a później reszta dnia.
Rozmowa z wnuczką na temat Sagittariusa A* i w ogóle czarnych dziur trwała około godziny. Oczywiście o żadnej matematyce nie mogło być mowy - ale wnuczka znakomicie intuicyjnie wyczuła, że trzeba mówić równocześnie i o czasie, i o położeniu oraz o co chodzi z tym zakrzywieniem przestrzeni i grawitacją. Nie obyło się oczywiście bez rysuneczków i przykładów (linie geodezyjne na zakrzywionej powierzchni Ziemi). Wnuczka porobiła sobie odpowiednie zakładki w Google Chrome.
Dodatkowo kupiłem jej książeczkę (jest ich sporo, ale trzeba sprawdzić, co zawierają).
Do napisania tej notki zmobilizowała mnie Pani ukrywająca się po pseudonimem (nickiem) @Konglomeratka przedstawiająca się jako nauczycielka:
https://www.salon24.pl/u/konglomeratka/1349231,chorzy-glupsi-zagubieni
Tytuł dość efektowny (choć jak sama Autorka przyznaje nie oryginalny), ale nie całkiem prawdziwy. Co jednak ważniejsze całe odium Autorka składa na rodziców i (w końcu bezosobową) technologię:
Szanowna Pani,
niewątpliwym faktem jest, że wymagania stawiane dzieciom przez rodziców bardzo się zmieniły. Dawniej po przyjściu ze szkoły rzucało się w kąt teczkę i biegło się na piłkę, na basen, na SKS czy na jakieś "kółko przedmiotowe" - ale samemu! Dziś rodzice wożą dzieci samochodami na zajęcia dodatkowe (czasem w bardzo dużej liczbie). W rezultacie wiele dzieci (zwłaszcza z lepiej sytuowanych rodzin) nie nie ma czasu na naukę w domu i często odrabia lekcje w szkolnej świetlicy.
Wielu nauczycieli pełni dziś rolę "starszych generałów", którzy świetnie prowadzą poprzednią wojnę.
Przeglądając podstawę programową z fizyki można się łatwo przekonać, że od mojego liceum nie zmieniło się prawie nic - licealna fizyka nie przekroczyła lat trzydziestych ubiegłego wieku! "Czarne dziury" stały się w szkołach synonimem postępu (a rozwiązanie i koncepcja horyzontu zdarzeń Schwarzschilda pochodzi z 1915 r.), o półprzewodnikach w "Podstawie programowej dla liceum" dwa zdania, o elektrodynamice i polu elektromagnetycznym nadal cisza, mechaniki kwantowej w zasadzie brak, mechanika klasyczna jest na etapie newtonowskim. Wnuczka wykorzystała dziadka - a szkoła straciła swoją szansę...
Rezultat (przynajmniej w fizyce) jest następujący:
1. od szkoły podstawowej poprzez liceum i pierwsze lata studiów (np. inżynierskich) materiał z fizyki jest powtarzany w kółko do znudzenia (słynna "zasada spiralna" z Podstawy Programowej).
2. przerabiany materiał nie daje uczniom żadnego wyobrażenia o roli fizyki we współczesnej technologii - uczniowie i studenci (a za nimi rodzice) uważają ten przedmiot za zbędny i nudny. Z matematyką jest podobnie - znaczenie jest przykładane jedynie do "rachunków" (kiedyś był taki przedmiot), a o myśleniu matematycznym nie ma właściwie mowy.
3. Nauczyciele nie korzystają (albo korzystają bardzo rzadko i niechętnie) ze znakomitych materiałów dydaktycznych dostępnych nieodpłatnie (na zasadach "Fair use") w sieci. Uczniowie i studenci najczęściej znajdują je przypadkowo.
Reasumując - Internet i tak zwany smartfon są traktowane przez nauczycieli jako zło konieczne przeszkadzające im w pracy. Wydaje się, że rozwój szkół ma polegać na zasadzie:
"Aby było, tak jak było, ale za większe pieniądze".
Czy się to kadrze pedagogicznej podoba, czy nie Świat we wszystkich dziedzinach pędzi do przodu i nigdy na nic się nie zdały próby powstrzymywania postępu metoda "chowania głowy w piasek" oraz sposobami prawnymi. Samochodu jadącego po ulicy nie poprzedza już człowiek niosący czerwoną flagę (Red Flag Act uchwalony przez parlament brytyjski w 1865 r.).
Po przekroczeniu 75 lat życia zrezygnowałem z prowadzenia samochodu, pomimo, że czynnym kierowcą byłem od 1964 r. i "zajechałem kilkanaście bryk". Nie mam ochoty zrobić komuś niechcący krzywdę. Jeśli nie możemy nadążyć za Światem najwyższy czas poświęcić się czemuś innemu - wyprowadzić na spacer psa, wziąć na kolana kota, nakarmić ptaszki:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/daremne-zale.html
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie