barbie barbie
1555
BLOG

Sensacja: Fizyka to hucpa! Rozbito elektron!

barbie barbie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 105

     Na „Salonie” działa aktywnie kilku grafomanów „naukowych” zwanych również „obalaczami”. Niestety, nie działalności można ich uważać za nieszkodliwą, ponieważ to oni są forpocztą przygotowującą pole do działania sprzedawcom różnych „supergarnków” (z siluminu, który według prezentera nie zawiera „trującego” aluminium), „leczniczych kołder”, „urządzeń medycznych” (zwanych błędnie odkurzaczami), urządzeń do genialnej elektromagnetycznej terapii tachyonowej (tak ładnie mrugają diodami), „extra eliksirów” pomagających na wszystko (balsam koi, balsam goi, balsam chucie zaspokoi)... oczywiście za „godziwe” pieniądze i „dogodne” raty (ponieważ w ten niecny proceder są zaangażowane także żądne coraz to większych zysków banki i „banksterzy”).

    Nasi salonowi obalacze zadufani w sobie i pogrążeni w narcystycznym samouwielbieniu prezentują swe fantasmagorie naukowestosując dość starą metodę - „spójrzcie, oto JA, zapoznany, samotny geniusz, który posiadł prawdziwą prawdę – a którego mafia oficjalnych naukowców nie chce dopuścić do jej głoszenia! Słuchajcie (mojej) PRAWDY – Newton się mylił, Maxwell się mylił, Enstein się mylił, mechnika kwantowa to bzdura, teorie względności to bzdura, elektrodynamika i chromodynamika kwantowa oraz teoria strun...(nie, tak daleko obalacze nie sięgają, bo czują się jednak niezbyt pewnie i trudno rozpatrywać paradoks „Achillesa i żółwia” albo „latarkę w rakiecie” w świetle M-teorii. Ludzie, ludzie słuchajcie – Świat to elektrina, wakuole, czarne światło, powierzchnia Słońca jest zimna itp. itd. „JA mam genialne wyjaśnienie wszystkiego” - tylko ONI nie dają mi rozwinąć skrzydeł! ONI (oficjalna nauka) okłamują Państwa – JA specjalnie dla Was głoszę jedyną PRAWDĘ (no, kupcie wreszcie ten garnek, dziś okazja – jedyne 4800 zł, „oszczędzicie” 1200!)...

    Krzewienie ignoracji, które pod pozorem „swobodnej dyskusji naukowej” uprawiają obalacze ułatwia działanie (po imieniu – OKRADANIE) skołowanych ludzi za pomocą pirometru, laptopa, białego fartucha i baaardzo mądrej miny na różnych „badaniach stanu zdrowia” służących jedynie do sprzedaży „superhiper konfluentnego elektrimagnetycznego biosymulatora wakuolowego wykorzystyjącego tło grawitacyjne”(oczywiście opatentowanego). Nie proponowali Państwu jeszcze takiego? Pewnie już wkrótce zaproponują – to tak dobrze brzmi – co najmniej jak „zmarszczki czasoprzestrzeni” lub „ginekologia międzyplanetarna” (wzorcowe terminy pseudonaukowe A.K.Wróblewskiego).

    I ludzie, którzy na co dzień słuchają radia, oglądają TV, korzystają z komputera i Internetu, jeżdżą nowoczesnymi samochodami, są badani za pomocą tomografów komputerowych – a więc korzystają z osiągnięć „oficjalnej” (a więc błędnej, hucpiarskiej i mafijnej) nauki i techniki mają uwierzyć, że prąd płynie jednym drutem w jedną stronę, a pola elektromagnetycznego nie ma?!
Moim zdaniem mechanizm jest dość prosty – nauka i technika osiągnęła tak wysoki poziom, że normalnemu, zagonionemu człowiekowi trudno za nią nadążyć (warto zwrócić uwagę, że sporo starszych naukowców wchodzi na śliski grunt „nauk alternatywnych”, bo główny nurt staje się dla nich zbyt szybki...).

 

    Od wczoraj mamy sensację – rozbito elektron! Kilku „specjalistów” przeczytało (oczywiście „po łebkach”) artykuł w „Nature” (lub raczej omówienie jego omówienia), zwietrzyło okazję do autopromocji - „nu, i pojechali!”. Takie wydarzenie! Elektron nie jest już cząstką elementarną – „a widzicie, a nie mówiłem – fizycy to hucpiarze i kłamią! JA znam i głoszę PRAWDĘ!”. Czciciele swych własnych prawd pominęli jednak jedno ważne słowo w źródłowych artykule, w Wikipedii itp. Słowo to brzmi „kwazicząstka” (ew. quasicząstka). O co więc tak naprawdę „biega”?

Spróbuję wyjaśnić w taki sposób, aby mógł to pojąć każdy (nawet poeta, dla którego „wiara i czucie...”):

    Elektron poruszający się wewnątrz ciała stałego nie jest sam. Często mówi się o „swobodnych elektronach”, ale przecież mogą być one co najwyżej „prawie swobodne”, bo oddziaływują z innymi cząstkami wchodzącymi w skład kryształu (np.metalu czy półprzewodnika). Jeśli chcemy zająć się dokładniej ruchem elektronu w krysztale zamiast opisu jednej ruchu cząstki musimy rozpatrywać ich równocześnie bardzo wiele – i „rachunki” bardzo się komplikują. Znaleziono jednak sposób – otóż kryształ „jest wszędzie taki sam” (mądrze mówimy o symetrii translacyjnej”. Gdziekolwiek byśmy się wewnątrz kryształu nie znaleźli, to obok nas zobaczymy takie samo otoczenie. Można to „z gruba” porównać do sytuacji wędrowca na płaskiej, piaszczystej pustyni – idzie godzina za godziną, a wszędzie taki sam piach.

    Jeśli kiedykolwiek byli Państwo na wydmach koło Łeby (lub w podobnym terenie) zapewne zauważyli Państwo jak ciężko jest nam się tam poruszać. Z każdym krokiem musimy poruszyć (przemieścić) trochę piachu – a to wymaga wykonania dodatkowej pracy.Czujemy się jakby ciężsi, nieprawdaż? I tu pojawia się pomysł – możemy oczywiście próbować napisać tysiące i miliony równań ruchu poruszonych przez nas ziarenek piasku, rozwiązać je, znaleźć ich wpływ na nasz ruch... Zadanie wręcz niewykonalne! Ale przecież sami czujemy, że jakby staliśmy się ciężsi, idzie nam się trudniej, tak jakby nasza masa w drodze po piachu wzrosła. Nie, naprawdę to  ona oczywiście nie wzrosła – jej pozorny przyrost wynika z konieczności oddziaływania z piachem. Na szczęście piach dookoła nas jest w tym przykładzie wszędzie taki sam – i dopóki będziemy się po nim poruszać, dopóki będzie na „ciężej”. W fizyce ciała stałego mówimy wówczas o „masie efektywnej”. Nie dotyczy ona cząstki swobodnej – ta ma zwykłą, intuicyjną masę.

    Masa efektywna może nie być w dodatku taka sama w każdym kierunku – w kryształach anizotropowych (np. grafit, który jest obecnie porównywany do ułożonych na sobie warstw grafenu) inna będzie dla ruchu w równoległego do płaszczyzn, a inna dla prostopadłego. „Przyzwoita” cząstka tak się nie zachowuje – opisując elektron w krysztale mówimy, że jest to quasicząstka. Quasicząstka to po prostu wygodne podejście, bo umożliwia zastosowanie (choć z pewnymi modyfikacjami) znanych metod rachunkowych – takich, jak dla cząstki swobodnej, bo oddziaływania z innymi cząstkami „wepchnęliśmy do jednego worka” - czyli jej właściwości (bezwładność itp.). Model świetnie się sprawdził – bardzo szybko quasicząstką (z własną masą efektywną!) stała się dziura (czyli po prostu brak elektronu!). Ruch nośników (elektronów i dziur) i rekombinacja to przecież podstawa naszej współczesnej elektroniki. Pojawiły się kolejne quasicząstki – fonony (drgania sieci krystalicznej), spinony, honony itp. Ale quasicząstki to tylko sposób na uproszczenie rachunków, wygodny opis dla wyrobionej wyobraźni. Ten sposób stosujemy do opisu zjawisk wewnątrz ciał stałych – a nie do cząstek swobodnych. To, że quasicząstka może utworzyć inną quasicząstke to nic dziwnego – w końcu idąc po piachu przesypujemy go ciągle stopami – elektron (lub dziura) poruszając się w wewnątrz ciała stałego (np. metalu) oddziaływuje z jonami sieci krystalicznej i metal się grzeje pod wpływem przepływu prądu elektrycznego (żarówka świeci). I znów – zamiast liczyć drgania jonów w sieci mówimy - „powstały nowe quasicząstki” – fonony, które są sposobem opisu tych kolektywnych drgań). Proszę zwrócić uwagę, że elektrony i dziury opisujemy jako fermiony - powstają i giną parami – dziura to właściwie antycząstka elektronu w krysztale – jak się spotkają i „elektron wpadnie do dziury” to wydzieli się energia w postaci promieniowania. „Z grubsza” na tej zasadzie działają LED (Light Emmiting Diode) to przecież złącze P (Positive czyli dziury!) i N (Negative – elektrony), na którym zachodzi ich rekombincja. Świecą światła do jazdy dziennej? A nawet domowe „żarówki” LED? Działają AMOLED wykorzystujące organiczne polimery, smartfony i ekrany TV (małe i gigantyczne)? Działają! Fonony zaś to bozony - mogą powstawać pojedynczo, kosztem np. strat energii przez nośniki prądu – mamy więc opór elektryczny (i zwykła żarówka świeci, a "farelka grzeje).

Ale tych analogii nie można posuwać zbyt daleko! Powstanie fononu czy innej fali (zaburzenia) w strukturze krystalicznej to nie powstanie (kreacja) zwykłej cząstki w próżni. Ciało stałe to związany układ wielu ciał – a nie odseparowane od siebie cząstki. Qausi- (lub kwazi-) cząstka to nie jest zwykła cząstka i nie może być mowy o jej „rozbiciu” - a więc treść tego artykułu w „Nature” nie dotyczy „rozbicia elektronu” - obalacze i pseudopopularyzatorzy strzelili więc jak zwykle „kulą w płot”.

   Ja mam jedynie nadzieję, że dzięki tej notce przynajmniej kilka osób nie będących fizykami zrozumie, co to jest ta „quasicząstka” i sięgnie po dodatkowe informacje o niej(choćby do Wiki – polecałbym jednak wersję angielską) oraz odrzuci kolejną „niepowtarzalną okazję” zakupu „hononowo-orbitonowego stymulatora bioenergetycznego” leczącego „skutecznie” natychmiast gościec stawowy (i wszystkie inne boleści przy okazji) – a prawdziwi fizycy okażą mi litość i łaskawym okiem spojrzą na uproszczenia, brak omówienia modelu potencjału periodycznego, rozwiązania w nim równania Schroedingera i wybaczą mi pominięcie problemów drugiej kwantyzacji gazu fononowego.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie