Bartłomiej Radziejewski Bartłomiej Radziejewski
545
BLOG

Sarmatów portret... trumienny?

Bartłomiej Radziejewski Bartłomiej Radziejewski Polityka Obserwuj notkę 6

Sztuka Pawła Huellego pt. „Sarmacja” miała być nową narodową narracją, a jest kolejną lekcją pedagogiki wstydu.

„Sarmacja” jest próbą zdiagnozowania polskiej kultury politycznej przez wzięcie pod artystyczną lupę najważniejszej tradycji jaką mamy. Huelle robi to w formie tragigroteski, w tonie „tragiczno – ironicznym”. Analogia historyczna służy za pomost między sarkastycznym opisem odległej przeszłości a dolegliwą współczesnością.

 

Utopia zdemaskowana

Już początek sztuki stanowi o jej istocie. Nostalgiczne akordy „Na starej mapie krajobrazu utopijnego” Jacka Kaczmarskiego zostają zagłuszone przez ponury dźwięk wojskowego werbla, akompaniującego zaborczym Generałom w akcie pierwszego rozbioru Polski. Marzenie o sarmackiej terra felix okazuje się niebezpieczną mrzonką prowadzącą do zgubnych konsekwencji.

W kolejnych scenach, zagłębiamy się w meandry sarmackiej degeneracji. Starościna Zofia gubi w trakcie miłosnych figli z kochankiem listy o ważnym znaczeniu politycznym, stanowiące zresztą dowód korupcji i zdrady. Zostaną zrabowane i z wielkim zyskiem sprzedane przez dwóch wędrownych plebejuszy. Posłowie, będący jak jeden mąż na usługach ościennych dworów, zgodnie linczują Wiskiego, reprezentanta Lubelszczyzny, który ośmiela się zdemaskować zdrajców ojczyzny. Książę Wojewoda, intrygant, próżniak i warchoł, odracza posiedzenie Trybunału, bo nie zdążył wytrzeźwieć. Biskup Massalski przegrywa w karty kościelne insygnia. Król, w chwilach wolnych od zamieniania urzędów państwowych na łapówki, ugania się za ladacznicami.

Bohaterowie sztuki zachowują się tak, jakby Rzeczpospolita przestała juz istnieć. Każdy stara się uszczknąć dla siebie jak najwięcej z tego, co z niej zostało. Interesują ich głównie uciechy cielesne. Duchowość sprowadza się do sprymitywizowanej i płytkiej religijności mającej wymiar czysto rytualny. Patriotyzm funkcjonuje jedynie jako erystyczne zaklęcie, pozbawione pokrycia, używane w celu wykluczenia przeciwnika, jako nie – patrioty. W rzeczywistości, obraca się przeciwko ostatnim sprawiedliwym. Pomocą w codziennych problemach są dla bohaterów popularne poradniki, będące zbiorem zabobonów i pseudonaukowych rewelacji – parodia prób zaszczepiania oświeceniowego encyklopedyzmu na grunt polskiego zaścianka.

Piekielne korzenie

Rolę łączników w kolażu, którym jest „Sarmacja”, odgrywają Ksiądz – Reformator i Diabeł. Pierwszy, poczciwy i dobroduszny klerk, bezskutecznie nawołuje do oświeconych reform systemowych. Pojawia się i znika, wymuszając niechętne wyciszenie, jednakże bez konsekwencji. Co innego Szatan – wszędobylski i wszechwładny. Asystuje przy rozbiorze, by wcielić się następnie w postać Marszałka Sejmu. Włada więc centralnym urzędem Rzeczypospolitej, przesądzając o charakterze jej ustroju. Pozostaje przy tym niezauważony, korzystając z osłony, jaką daje uznawany za święty system instytucji republikańskich. Jego obecność w tym systemie wywraca do góry nogami sarmacką teologię polityczną, przypisującą ustrojowi Rzeczypospolitej boską genezę. Symboliczny wymiar ma tu scena, w której jezuici usłużnie stroją Diabła w marszałkowskie insygnia.

Sztukę kończy spektakularny polonez - dance macabre, z Szatanem jako wodzirejem. Po nim, zbieranina zdrajców, idiotów, pijaków i prostytutek otrzymuje portrety trumienne – świadectwa sarmackiej chwały.

Klamrą spektaklu jest motyw śmierci, z drzewem genealogicznym przystrojonym w portrety trumienne. Dąb – symbol życia, trwałości i tradycji, jest na polskiej glebie skażony śmiercią. Tak przejawia się zasada memento mori. Śmierć sarmacka jest jednak bezmyślna i banalna – nie ma nic wspólnego z poświęceniem, lecz wynika z pogardy dla życia, tak cudzego, jak własnego, rzucanego na szalę z byle powodu.

 

Huelle – wieszczem?

Autor sztuki, określający siebie jako hobbystę literatury staropolskiej, nie wychodzi poza publicystyczne stereotypy na temat Sarmacji. Kojarzy mu się ona z kłębowiskiem warcholstwa, prywaty i anarchii, zupełnie jak w wizji propagowanej przez stanisławowski „Monitor”. Tak, jakby Sarmacja zaczęła się w parszywym osiemnastym wieku. Jakby nie było jej u Długosza i Ostroroga, a później – u Goślickiego, Orzechowskiego i Modrzewskiego, w gwarze parlamentarnych sporów, w fenomenalnym Sejmie Czterech Ziem, w praworządności i demokracji, kształtujących się już w piętnastym stuleciu.

Huelle identyfikuje sarmatyzm z jego najbardziej zwyrodniałą postacią. Gdyby pisał sztukę o republikanizmie francuskim, z pewnością za reprezentatywny uznałby okres rządu Vichy. Początku tradycji sarmackiej upatruje co prawda w Unii Lubelskiej, ale to późniejsze, osiemnastowieczne patologie przedstawia jako jej kwintesencję.

Twórca wyjaśnia, że „jest to sztuka o nas, dzisiaj”, ponieważ relikty sarmatyzmu towarzyszą nam pomimo upływu wieków. Jego zdaniem dziedziczymy widocznie tylko te najohydniejsze, najpodlejsze i najbardziej ośmieszone wzory z przeszłości lub zwyczajnie żadnych pozytywnych wzorów nie mamy. Nie zauważa przy tym, że powtarza tezę propagandy stanisławowskiej, ochoczo podtrzymywaną później przez zaborców i komunistów, identyfikującą sarmatyzm z jego najgorszym momentem. Tezę wymyśloną na potrzeby bieżącej walki politycznej, w związku z czym traktuje ona historię całkowicie instrumentalnie. Pasjonatowi literatury staropolskiej, za jakiego uważa się Huelle, i artyście aspirującemu do roli wieszcza nie przeszkadza to jednak zupełnie. Portretuje więc Polaków jako ciemnych, zapitych, pyszałkowatych głupców i hipokrytów.

Wybór Lublina na miejsce akcji i prapremiery nie jest przypadkowy. Jak twierdzi autor, obecność sarmatyzmu jest tu do dziś „materialnie wręcz” odczuwalna. Jest tu przecież zamek królewski, Trybunał Koronny i kult Unii Lubelskiej. Są też dziurawe drogi, korupcja i zacofanie. W sumie – wszystko, z czym autorowi kojarzy się Sarmacja. Zapewne ma takie skojarzenia, na jakie zasłużył.

Tragigroteska o Pierwszej Rzeczypospolitej wyraźnie przerosła możliwości twórcze Huellego. Mając ambicje sformułowania trzeciego, po sienkiewiczowskim i gombrowiczowskim, sposobu opowiadania o Sarmacji, ograniczył się do odtworzenia obiegowych opinii, będących echem politycznej propagandy. Chcąc dokonać psychoanalizy narodu, obnażył jedynie własne fobie kulturowe. Analizując tradycję przez pryzmat obrazu Rzeczypospolitej w przededniu upadku, wykazał historiograficzną niekompetencję.

„Sarmacja” jest sztuką nie na temat, dziełem samozwańczego wieszcza, wykładem z pedagogiki wstydu nauczyciela, który nie odrobił pracy domowej. Gra aktorska, stylizacje językowe, rozmach scenograficzny, oprawa muzyczna, pieprzny humor – to mocne strony spektaklu. Rozczarowuje on jednak słabością przesłania, zwłaszcza widza, który poważnie potraktował przedpremierowe zapowiedzi autora.

 

Polska prapremiera sztuki Pawła Huellego Sarmacja w reż. Krzysztofa Babickiego odbyła się 12 kwietnia 2008 roku w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie.

Więcej informacji na www.teatr-osterwy.lublin.pl

 

 

Tekst ukaże się w portalu Polskiego Radia

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka