Wyborcze wycieczki osobiste odwracają uwagę od tego, co w wyborach istotne. W Stanach Zjednoczonych ta strategia nie przyniosła efektu. Jak będzie w Polsce?
Sztabowi Rafała Trzaskowskiego akcja “mieszkanie” udała się. Dzięki efektowi zaskoczenia, słabości sztabu Nawrockiego i współpracy “niezależnych” dziennikarzy, którzy dziwnym trafem jakoś “podocierali” do materiałów, a następnie rozrobili je ponad miarę, udało się osiągnąć stan, w którym mało kto jest w stanie wytłumaczyć lub zrozumieć, o co chodzi. Stan takiej komplikacji danych, że ich samo przeczytanie wymaga stosunkowo wiele czasu, nie wspominając o przetrawieniu i wyciągnięciu wniosków. Na to zwyczajny wyborca nie ma czasu i po prostu macha ręką zatrzymując się na narracji, która bardziej mu przypadła do gustu. Jest to stan doskonale określony w starym powiedzeniu: “Ukradł, czy mu ukradli – nie wiadomo, ale w każdym razie był zamieszany w kradzież”. Kudos!
Na dodatek dzięki temu, że rozmaici kontrkandydaci zwietrzyli szansę, żeby coś na tej sprawie dla siebie ugrać, Rafał Trzaskowski nie musi się nią w ogóle zajmować, ograniczając się do rytualnych kopniaków na wiecach. Cały oburz wzięli na siebie państwo Biejat, Hołownia i przede wszystkim – Mentzen. Tę pierwszą można doskonale zrozumieć, bo ona stara się poprawić pozycję swojej partii, a w tym celu każdy atak na PiS i przyległości jest owocny. Hołownia walczy o polityczne życie, więc jak wyżej. Szarża Mentzena jest zrozumiała jedynie w kontekście jego ograniczeń kognitywnych. Odwalanie brudnej roboty za jednego z dwu głównych kandydatów w nadziei, że się tego drugiego odstrzeli, a następnie z tym pierwszym wygra przy pomocy głosów ludzi wspierających kogoś, kogo się właśnie pomogło załatwić, jest kompletnie irracjonalne. Po pierwsze dzięki tej akcji nie dostanie się on do ścisłego finału, a po drugie w sposób trwały antagonizuje zwolenników Nawrockiego. Jaki z tego zysk? No, chyba że Mentzem chciałby zostać przystawką partii Donalda Tuska, wtedy to ma sens. Tylko co wtedy z takiego ugrupowania zostanie? Retoryczne pytanie.
Dość podobną strategię wyborczą zastosowali Demokraci w ostatnich wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Na wszelkie sposoby starali się zohydzić Donalda Trumpa. Także tam w niejednej kwestii udało im się osiągnąć stan takiej komplikacji, że mało kto się w orientował i pozostawał w umysłach jeden przekaz - “przestępca”. Niedawno rozmawiałem z pewną młodą osobą, która na wspomnienie Trumpa wyrzuciła z siebie to właśnie słowo, ale na pytanie, na czym właściwie te przestępstwa polegają, zaczęła bezradnie szukać informacji w telefonie. A jednak Amerykanie w tę narrację nie uwierzyli, bo bardziej zajmowało ich to, co istotne: imigracja, inflacja, szaleństwa wokeizmu, zagrożenie chińskie. My mamy podobny wybór. Możemy zastanowić się, co istotne, a możemy pozostać z narracją w głowie. Mamy wybór.
Jako zwolennik Karola Nawrockiego, ale bardziej zwolennik odsunięcia od władzy obecnej ekipy “uśmiechniętych pałkarzy”, brałem bardzo poważnie pod uwagę głosowanie na Mentzena w drugiej turze, gdyby kandydatowi mojego pierwszego wyboru powinęła się noga. Czy teraz tak zrobię? Nigdy nie należy mówić “nigdy” i kampania się jeszcze nie skończyła, a Mentzen ma szansę naprawić mosty, które z taką zajadłością teraz niszczy. Sam jednak, nie będąc nigdy wyborcą Konfederacji, ale mając znajomych, którzy na nią głosują i ceniąc ich zdanie, nie zamierzam się przyczyniać do niszczenia konkurenta. Namawiałbym ludzi podobnie pozycjonowanych politycznie do tego samego. Powód tego jest prosty: od wielu miesięcy widać wyraźnie, że jedynym sposobem odsunięcia od władzy “uśmiechniętych” jest współpraca PiS i Konfederacji. Jeżeli tę możliwość się zablokuje, to Donald Tusk pozostanie premierem na długie lata.
I wtedy wrócimy z żalem do tego, co naprawdę istotne: do sprawy niszczenia wolnych mediów, siłowego przejmowania mediów publicznych i prokuratury, sadzania do więzienia przeciwników politycznych pod dętymi zarzutami, do pozbawiania finansowania konstytucyjnych organów, do stawiania na czele instytucji zajmujących się badaniami nad Niemcami i II wojną światową ludzi wychodowanych przez elity naszego potężnego zachodniego sąsiada, do udawania, że się buduje CPK i tak dalej i tym podobnie. Wreszcie – do całkowitej kapitulacji wobec szaleńczej europejskiej polityki klimatycznej, która w najmniejszym stopniu nie doprowadzi do zatrzymania ocieplenia Ziemi, za to z pewnością doprowadzi do ruiny polskie gospodarstwa domowe.
I wtedy, patrząc na zgliszcza, w które gdzieniegdzie powtykane będą transparenty z uśmiechniętym panem prezydentem, któremu udało się “domknąć system”, przypomnimy sobie, że kiedyś mogliśmy to wszystko zatrzymać, mogliśmy pomyśleć o tym, co w wyborach naprawdę istotne, ale woleliśmy pójść za narracją suflowaną przez kandydata władzy, która umeblowała nam umysły. No cóż - volenti non fiat iniuria.
Wracam po siedmiu latach. Prowadzę podcast o nazwie Coistotne, dotyczący głównie spraw międzynarodowych. Mówię o groźbach nuklearnych, polityce klimatycznej, budowie europejskiego mocarstwa, wzroście potęgi Chin i amerykańskich kłopotach z własnym państwem, o wszystkim tym, co jest w naszym świecie istotne. Podcast jest dostępny na Youtube i Spotify, ukazuje się nieregularnie, ale przynajmniej raz w tygodniu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka