Bazyli1969 Bazyli1969
260
BLOG

Reytan, czyli o targowicy nad Wisłą

Bazyli1969 Bazyli1969 Polityka Obserwuj notkę 19

Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli.
Marek Aureliusz
image

Hruszówka to dziś niewielka miejscowość w obwodzie brzeskim na Białorusi. W 1939 r. została zajęta przez Sowietów. W tym samym roku na Syberię wywieźli Moskale ostatnią reprezentantkę rodu Reytanów, Alinę z Hartinghów Reytanową. Na skutek stosowanej opresji i wycieńczenia kobieta ta zmarła sześć lat później. Ponad dwa wieki wcześniej urodził się w Hruszówce Tadeusz Reytan (herbu Rejtan), który wsławił się oporem przeciw zatwierdzeniu przez Sejm I RP postanowień pierwszego rozbioru. Obecnie w wielu miastach i miasteczkach Polski liczne ulice, skwery, parki itp. noszą jego imię. Zasłużył na to. Był bowiem jednym z nielicznych spośród posłów (obok S. Korsaka i S. Bohuszewicza), którzy sprzeciwili się nadwiślańskiej targowicy. Zresztą zapłacił za to wielką cenę, bo – według rodzinnej tradycji – świadomy nieskuteczności sprzeciwu i przerażony kunktatorstwem sił dominujących w polskiej polityce popadł w odrętwienie, a następnie popełnił samobójstwo.

Dla wielu, a może nawet większości z nas, Reytan jest postacią z zamierzchłej historii i… nic ponadto. Kto by się przejmował człowiekiem, który wbrew ówcześnie obowiązującym trendom kładł się w drzwiach i z gorejącymi oczyma krzyczał do adwersarzy: „Chyba po moim trupie!”. Gamoń jakiś, czy co? Po co mu to było? Nie wiedział z kim zadziera? Zresztą i wtedy starano się Reytanowi przyprawić gębę. Kołtuniarza, głąba, wichrzyciela, abderyty nie orientującego się w sytuacji. Wymownym „stemplem” mającym dowieść niepoczytalności obrońcy Rzeczypospolitej był gest niejakiego Jacka Jezierskiego, posła ziemi nurskiej, który w odpowiedzi na dictum Reytana miał powiedzieć: „Ja pierwszy” i przestąpił nad blokującym wejście do sali sejmowej. Za nim poszli inni.

Co ciekawe wspomniany Jezierski znany był ze swej aktywności gospodarczej i pisarskiej. Uwijał się niczym w ukropie i gdzie tylko się dało zarabiał pieniądze. Współcześnie co niektórzy komentatorzy mogliby nazwać go prapozytywistą. Ba! Gdyby o nim słyszeli mogliby jego imię umieścić na sztandarze stronnictwa „realistów”. Wszak troszczył się o zasoby, ekonomikę, czuł  co w trawie piszczy, dbał o kiesę… A najbardziej o własną. Dzięki swojej aktywności oraz zaradności zwrócił na siebie uwagę pełnomocnego przedstawiciela Moskwy, czyli Nikołaja Repnina, który uznał go za „posła właściwego dla realizacji rosyjskich planów na sejmie 1767 roku”. Trudno się temu dziwić, gdyż w swoich pismach Jezierski podkreślał, że mrzonki o Niepodległej psują tylko atmosferę do robienia „biznesu”, a uległość wobec ościennych mocarstw powinna zostać zaakceptowana, ponieważ dzięki niej Rzeczpospolita uniknie wojen i będzie mogła spokojnie się bogacić. Taka logika doprowadziła go do akceptacji I rozbioru. Czy przy tej okazji jego prywatny skarbczyk zapełnił się rublami i talarami? Uznaję to za wielce prawdopodobne…

Na szczęście dziś jesteśmy w sytuacji, której z pewnością pozazdrościłby nam Tadeusz Reytan. Nikt – na razie – nie musi kłaść się w drzwiach prowadzących do sali plenarnej Sejmu i rozdzierać szat. Wprawdzie mnóstwo spraw prowadzonych jest przez obóz rządzący kulawo i nieprzyzwoicie, ale w kwestii zasadniczej, tj. niepodległości kraju nad Wisłą, współcześni targowiczanie nie mają głosu decydującego. Czy jednak taki stan rzeczy będzie trwał ciągle lub chociażby wystarczająco długo? Obawiam się, że nie.

Spoglądam na to co dzieje się w polskiej polityce i widzę, iż „Jezierskich” mamy na pęczki. Niestety. Pół biedy, gdyby „realiści” ulokowali się li tylko po lewej stronie. Ich przeszłość, „wartości”, dorobek i recepty na przyszłość da się łatwo sfalsyfikować, a nawet wyśmiać. Jakimi bowiem „demokratami” są akolici komunizmu i zależności od postronnych sił w osobach Millera, Cimoszewicza, Rosatiego czy Belki? Przecież oni zawsze musieli mieć jakiegoś pana, po to, by czerpać korzyści z wysługiwania się obcym. Albo cóż ciekawego ma narodowi do zaproponowania kolega Zandberg, wyznawca ludobójcy Che Guevary i bredni K. Marksa, kłamczuch i fantasta R. Biedroń lub europosłanka S. Spurek, fantazjująca o dojeniu krów jako gwałcie na tych sympatycznych i użytecznych zwierzętach? Nic, absolutnie nic!  Podobnie rzecz się ma z krytykującymi na rympał wszystko co autonomicznie polskie „liberałami” zapatrzonymi w brukselskie oko Saurona. Dużo bardziej niebezpiecznymi są „Jezierscy” harcujący po prawej stronie. Niby przywiązani do tradycji. Niby stawiający na piedestał obronę polskiej racji stanu. Niby zatroskani o poziom życia oraz bezpieczeństwo Polaków. A tak naprawdę? Wystarczy posłuchać wynurzeń dr. Sykulskiego, G. Brauna, J. Korwin-Mikke i całego legionu wtórujących im zwolenników. Wysłuchać i… płakać. Przede wszystkim z żalu. Motywowanego tym, iż ludzie, w których wielu upatrywało szansę na przełamanie monopolu „sił okrągłostołowych” w sytuacji podbramkowej  okazali się członkami tej samej orkiestry co (post)PZPR-owscy towarzysze, superobrotowi „obrońcy polskiej wsi” i członkowie stronnictwa kontynuującego linię partii powstałej za niemieckie pieniądze. Takie są fakty.

Patrzę na to z zażenowaniem, ale i z niekłamanym niepokojem. Nie tylko z tej przyczyny, że wojna na Ukrainie i dyktat Brukseli stały się papierkiem lakmusowym ujawniającym prawdziwe oblicze znacznej części polskich… Pardon! Polityków w Polsce. Sądzę, że dużo poważniejszym jest fakt, iż wielu Polaków i wiele Polek, żywo i prawdziwie zainteresowanych losem Rzeczypospolitej (co widać m.in. na tym Forum) daje posłuch narracji płynącej ze strony… Tak, trzeba to tak nazwać: współczesnej Targowicy. Bardzo niebezpiecznej, bo – niczym Hydra - wielogłowej. Rosną nam zatem szeregi „Jezierskich” jak Polska długa i szeroka. I wydaje się małym albo nawet lichym pocieszeniem, iż gdyby sprawy poszły w złym kierunku „Jezierscy” (ci w parlamencie, w mediach i na s24) odczuli by boleśnie skutki pochwalania suflowanego przez targowicę „realizmu” na własnych zadkach. W takim bowiem przypadku najpewniej zakrzyknęliby jednym głosem, iż wprawdzie Jezierski to tak naprawdę zdrajca, nicpoń i jurgieltnik, ale przecież to on postawił w kraju nad Wisłą pierwszą fabrykę kos. Taki z niego był pozytywistyczny „realista”. O!

--------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka