Beem.Deep Beem.Deep
1467
BLOG

Prof. Bartoszewski i Balcerowicz, dr Binienda i Kaczyński

Beem.Deep Beem.Deep Polityka Obserwuj notkę 25

Jestem pod wrażeniem poziomu niejakiej Justyny Dobrosz-Oracz, totalnego beztalencia dziennikarskiego prowadzącego w TVP program "Polityka przy kawie". Pomijam absolutny brak profesjonalizmu w prowadzeniu audycji, albowiem dziennikarka nawet nie starała się skrywać swojego osobistego, negatywnego stosunku do Wiesława Biniendy. Bardzo starała się, by ani razu podczas audycji nie użyć tytułu "profesor". Nie całkiem jej się to udało, bo w końcu programu "pomyliła się", co wyszło arcyśmiesznie (12'10''), dokładnie w ten sposób: "panie profesorze, mówił pan, panie doktorze, mówił pan...".

Audycja telewizyjna (odsłuchana na YouTube) zainspirowała mnie do napisania notki. Przyjęło się bowiem w eleganckim świecie, że zwracając się bezpośrednio do podpułkownika mówimy "panie pułkowniku", do wicedyrektora "panie dyrektorze", do prodziekana "panie dziekanie" itd. - niezależnie od tego, czy osoba ta jest lubiana, czy nielubiana.

Przyjęło się również w normalnym świecie, że mówimy "panie profesorze" nie tylko do profesorów "belwederskich", lecz także "uczelnianych". Tak jest w wypadku Leszka Balcerowicza. Nie słyszałem, by ktoś doń mówił "panie doktorze", czy śmieszniej "panie doktorze habilitowany", skoro gość zatrudniony był "tylko" na stanowisku profesora nadzwyczajnego SGH. Moim zdaniem dopuszczalne jest także tytułowanie "profesorem" Władysława Bartoszewskiego, mimo że formalnie nie posiada nawet wykształcenia wyższego

Okazuje się jednak, że w III RP tradycyjnie stosuje się podział na równych i równiejszych - także na polu stopni i tytułów naukowych. I tak śp. Lech Kaczyński był "tylko" doktorem habilitowanym nauk prawnych, mimo że - podobnie jak Leszek Balcerowicz - był także profesorem UKSW i UG. Obecnie zaś Wiesław Binienda jest "tylko" doktorem, mimo że w USA jest profesorem. Ba! Na internetowej stronie nauki polskiej stoi jak byk prof. dr Wiesław Kazimierz Binienda

Przepraszam za wyrażenie, ale "podsrywajka" Justyna Dobrosz-Oracz wpisała się w fatalny poziom dziennikarstwa i autentycznie pasuje do niej modne ostatnio określenie "presstytutka". 

 

PS. Bardzo sobie nie życzę, by w związku z tą notką obrażano w moim blogu którąkolwiek z osób wymienionych w tytule. 

 

 

Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka