Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł został właśnie przesłuchany przez dziennikarkę Polsat News Joannę Wrześniewską-Sieger. Obejrzałem ten wywiad od deski do deski. Wrażenia mam jak najgorsze. Od doktora nauk prawnych, który ledwo co wyszedł z Kongresu Prawników Polskich, oczekiwałem świetnego przygotowania merytorycznego i błyskotliwości. Niestety, ani jednego, ani drugiego nie doczekałem się.
Dziennikarka wypytywała wiceministra m.in. o jego wrażenia z Kongresu Prawników Polskich, zwłaszcza o kulisy wyjścia prawników z sali obrad. M. Warchoł odpowiadał nieskładnie o nierozliczonych sędziach, ale było tu jeszcze jako tako. Niestety, im dalej, tym gorzej. Dziennikarka wprost stwierdziła, że projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa jest niekonstytucyjny. A co na to M. Warchoł? Zamiast odwrócić pytanie i zapytać dziennikarkę, w którym miejscu, kto i na jakiej podstawie to stwierdził, bo on nic o tym nie wie, najpierw na własne życzenie dał się zapędzić do narożnika, a następnie zaczął mętnie tłumaczyć niuanse konstytucyjne. Jak gdyby słuchaczami Polsat News byli sami prawnicy, w dodatku konstytucjonaliści. Przeciętny zjadacz chleba nie dowiedział się niczego zrozumiałego.
Dalsze tłumaczenie M. Warchoła dotyczyło przyszłego upartyjnienia sądów. Dziennikarka wprost stwierdziła, że nie widzi różnicy między partyjnym a korporacyjnym systemem nominacji sędziowskich i poprosiła, aby wiceminister odniósł się do tego zarzutu. M. Warchoł znowu mętnie tłumaczył, odwołując się do opinii społeczeństwa, a tu dziennikarka zaskoczyła go informacją, że 44% społeczeństwa pozytywnie odbiera sądy, a tylko 21% ma pozytywny stosunek do polityków zasiadających w Sejmie i co on na to. Wiceministra dosłownie zatkało i nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Na koniec wręcz dolał oliwy do ognia, albowiem odpowiadając na pytanie dziennikarki stwierdził, że jeśli władza się zmieni, to znowu ustrój sądów może zmienić się i dostosować do partii rządzącej, czyli potwierdził, że upartyjnienie będzie postępowało.
Konkludując. Nie bardzo śledzę wydarzenia związane z Krajową Radą Sądownictwa i ustrojem sądów powszechnych. Stąd postanowiłem zobaczyć ten wywiad. No cóż, dziennikarka - zapewne nie posiadająca wykształcenia prawniczego - wyglądała na lepiej przygotowaną do merytorycznej dyskusji, aniżeli wiceminister sprawiedliwości, uzbrojony w dodatku w stopień doktora nauk prawnych. A przecież wiceminister był gościem KPP, przeto powinien być przygotowany na możliwie najwyższym poziomie. O błyskotliwości i refleksie wiceministra bądź o jego darze przekonywania nawet nie wspominam, bo tego nie da się nauczyć i raczej już nigdy lepiej nie będzie. Szkoda, że PiS ciągle nie ma lub nie potrafi dobierać ludzi do wystąpień publicznych.