Nie ma co się zastanawiać, czy istnieją granice prawniczego szaleństwa prezentowanego przez trzech wymienionych polityków, z których dwóch teoretycznie dysponuje przygotowaniem prawniczym wraz z praktyką.
W trakcie posiedzenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego w sprawie ważności wyborów prezydenckich Adam Bodnar kwestionował legalność rzeczonej Izby SN. Wówczas to sędzia Maria Szczepaniec zadała Adamowi Bodnarowi słynne pytanie:
"Czy czuje się pan wadliwie wybranym senatorem, tzw. neo-senatorem? Wówczas pan nie protestował, nie przypominam sobie."
Adam Bodnar odburknął, że on tu jest w innej roli, a w ogóle to tamta decyzja IKNiSP SN w stosunku do wyborów parlamentarnych była tylko "deklaratoryjna" (w przeciwieństwie do wyborów prezydenckich). Ponieważ określenie "decyzja deklaratoryjna" pojawiło się w przekazach dnia posłów Platformy Obywatelskiej, czasami nawet w zabawnej formie (vide: Marta Wcisło), warto wyjaśnić, o co chodzi od strony prawnej.
Deklaratoryjny - oznacza po prostu potwierdzenie istniejącego stanu prawnego (np. wypis z KRK)
Konstytutywny - oznacza z kolei kreację nowego stanu prawnego poprzez np. uchylenie przez sąd decyzji jakiegoś organu bądź jego zmianę (np. gdyby Sąd Najwyższy stwierdził nieważność wyborów prezydenckich)
Zerknijmy zatem do Konstytucji RP, która reguluje to zagadnienie wyjątkowo precyzyjnie. Najpierw wybory prezydenckie, czyli art. 129 ust. 1:
Ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy.
A teraz wybory parlamentarne, czyli art. 101 ust. 1:
Ważność wyborów do Sejmu i Senatu stwierdza Sąd Najwyższy.
Czym różnią się oba zapisy konstytucyjne? Ano, niczym, są absolutnie tożsame! Więc albo oba są deklaratoryjne, albo oba konstytutywne. Tertium non datur!
Tusk, Bodnar i Giertych muszą się na coś zdecydować, albowiem łacińska paremia ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi) dotyczy wszystkich obywateli, a w szczególności prawników oraz rządzących, którzy mają na swoich usługach wypasione kancelarie prawne.
Bardziej zapalczywi członkowie sekty Giertycha twierdzą, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w ogóle nie istnieje, bo nie ma o niej słowa w Konstytucji RP. Na tej podstawie wywodzą, że właściwa jest Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Rzeczywiście, w ustawie zasadniczej nie ma słowa na temat IKNiSP. Tyle że nie ma też ani słowa na temat IPiUS, ani na temat żadnej izby Sądu Najwyższego. Mowa jest jedynie o Sądzie Najwyższym jako takim oraz o tym, że wewnętrzną organizację sądów (ustrój), zakres kompetencji (właściwość) oraz tryb postępowania (procedury) regulują odpowiednie ustawy. No i taka ustawa o SN istnieje, a w niej - jak najbardziej - istnieje IKNiSP wraz z zakresem kompetencji, które obejmują m.in. kwestie związane z wyborami powszechnymi.
1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka