Mogę się założyć, że będzie coraz więcej rozważań o budowie państwa alternatywnego, o insurekcji albo o realizmie. I bardzo dobrze. Nastroje ku zmianie układu politycznego w Polsce będą narastały z miesiąca na miesiąc. Być może do dużych zmian dojdzie już w tym roku, choć wiele tu zależy też od rozwoju sytuacji w Europie. W każdym z takich określeń jak „Archipelag polskości”, czy „sterylizacja polskości” jest prawdziwa refleksja o Polsce, o stanie umysłów i dusz Polaków. Jak ktoś sądzi, że już „wypłukano” nas z tradycyjnej polskości przy pomocy mediów i programowania Polski na nową hiper - europejską modłę (nieobecną zresztą ani w Niemczech , ani we Francji), to grubo się myli. Starałem się na chwilę dołączyć do tej dyskusji (http://benevolus.salon24.pl/377434,bedzie-w-polsce-nowa-duza-partia-polityczna) pisząc o tym głównie, że jest dziś w Polsce miejsce dla dużej partii politycznej centrowo- prawicowej, modernizacyjnej i jednocześnie patriotycznej. I nie ma też złudzeń, że batalię o zajęcia tego nowego miejsca wygra ten, kto będzie miał najlepszą narrację, najbardziej przekonującą. Walka będzie się bowiem toczyć nie o żelazne elektoraty PO, PiS czy SLD, ale bardzo ważne dla przyszłości Polski środowiska ludzi aktywnych i twórczych, odnoszących sukcesy, ale stroniących od polityki, albo ulegających dotąd „urokowi” III RP.
Warto moim zdaniem przestrzec przed tym co może się stać w najbliższym czasie, ponieważ przychodzą mi tu na myśl pewne analogie z latami osiemdziesiątymi. Wtedy to, po wprowadzeniu stanu wojennego, bardzo szybko uformowały się dwie działające w sumie od siebie niezależnie (choć współpracujące ze sobą) dwie grupy podziemnej opozycji. Wtedy nie było w ogóle dostępu do jakichkolwiek mediów, a państwo miało charakter jak najbardziej totalitarny. Te dwie grupy to w dużym uproszczeniu liderzy podziemia z zapleczem intelektualnym i luźno powiązane ze sobą podziemne struktury zajmujące się drukiem, kolportażem, niezależnymi audycjami radiowymi i telewizyjnymi (tak jak Grupy Oporu „Solidarni” w Warszawie). Ta druga grupa dostarczała do szerokich kręgów społecznych niezależną prasę, drukowała ulotki wzywające do manifestacji, sporadycznie, ale wchodziła też o 19.30. ze swoim sygnałem "Solidarności" na sygnał DTV. Ktoś zaliczy ją do radykałów, a wydaje się, że to była ekipa modernizacyjna, nowocześnie zorganizowana, dla której wysyp ulotek z gmachu KC PZPR (dziś GPW) nie stanowił wtedy żadnego problemu. Grupa liderów pisała eseje, wydawała tak zwane kwity, żeby się „bić” z ZOMO i ludzie wychodzili na ulicę. I nie poddawali się. I kiedy wydawało się, że te starania jeszcze potrwają, Polacy dostali wolność na okrągłym talerzu przy okrągłym stole. Wtedy, w 1988 roku też były symptomy nadchodzących zmian, rosnące niezadowolenie, strajki, ale liderzy opozycji (zresztą po wymianie władz krajowych „Solidarności”) razem z Wałęsą zasiedli do obrad z komunistami. Nie mi oceniać, czy był to historyczny kompromis czy zgniłe i niepotrzebne porozumienie z upadającym reżymem.
Faktem jest to, że wolność przyszła „sama”. Oto 4 czerwca 1989 roku, o tak sobie, jak mówiła aktorka upadł komunizm. Nie było euforii, nie było żadnego zrywu czy choćby aksamitnej rewolucji. Jak Europa miała zapamiętać ten kawałek stołu, jak miała widowiskowy, walący się mur berliński i plac Wacława w Pradze? Może to uproszczenie zbyt daleko idące, ale dziś można mówić o narastającym oczekiwaniu i na nowe siły polityczne, i na nowych liderów. Nerwowe ruchy wykonywane na lewicy, wewnętrzne tarcia w samej PO wskazują, że być może znowu tak jak dwadzieścia kilka lat temu chcą nam przygotować nowe rozdanie ponad głowami. Inaczej potoczyłyby się polskie sprawy po 1989 roku, gdyby rozliczono reżym, gdyby został odsunięty od władzy na długie lata. Zamiast rewolucji, z Polaków „spuszczono” powietrze, zatkano nas okrągłym stołem i krechą Mazowieckiego.
Dziś, ekipa PO realizuje scenariusze jak z nowoczesnych podręczników nowych marksistów, którzy swoją walkę klasową przenieśli z obszaru środków produkcji na kulturę, a ściślej na media. Ile to razy można było słyszeć już, że telewizja nie ma wpływu na wynik wyborów. Może na sam wynik wyborów wpływ jednego dziennika jest niewielki, ale media jako całość tworzą dziś obraz rzeczywistości dla większości ludzi. Zabieganych, zatroskanych, często też zdezorientowanych. Dość łatwo nimi manipulować. I to się dzieje, ale z coraz mniejszym skutkiem. Jest czas na zmianę, ta zmiana będzie i czytam o tym tutaj w wielu tekstach wprost lub w kontekście innych zdarzeń politycznych czy gospodarczych. Należy uczynić wszystko, by ustrzec się podania nam znowu jakiegoś nieświeżego dania na talerzu, należy też uważać na wielkich liderów, a dbać szczególnie o własny medialny przekaz i środowiska, które dziś tworzą w Polsce alternatywny rynek opinii i alternatywny obraz Polski i jej krótkiej historii ostatnich dwudziestu lat.
Inne tematy w dziale Polityka