O tej porze myśli są już lekko porozrzucane, głowa przeciążona jest kolejnym zalewem codziennego bełkotu. Co nie znaczy, że głowa trzyma ten bełkot w środku. Głowa, przy zachowaniu minimalnej wręcz aktywności, taki bełkot traktuje tak jak trzeba i spłukuje go. Nie wszystko. Różne bełkotliwe myśli pozostają w głowie. Jerzy Miller zachowuje się tak, jakby ustalenia Instytutu Ekspertyz Sądowych sporządzone zostały przy użyciu cepów, a nie nowoczesnego sprzętu komputerowego. I ośmiesza się, mówiąc, że głos gen. Błasika rozpoznali jego znajomi. Jacy znajomi? Kiedy? Gdzie? Daje większą wiarę tym znajomym niż ekspertom z Krakowa? Powtarza on – szef najważniejszej komisji rządowej w ciągu ostatnich 22 lat - te same głodne kawałki, że polscy prokuratorzy byli 10 kwietnia na miejscu katastrofy. Jakby Pani Jadzia stała przypadkowo gdzieś blisko lotniska w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia, też można byłoby powiedzieć, że była na miejscu tragedii. Ale co zobaczyli ci prokuratorzy, o której, w czyjej obecności, gdzie jest dokumentacja filmowa i fotograficzna, kto i której godzinie ją sporządził? Czy mamy pewność, że wcześniej- zanim kogokolwiek ze strony polskiej dopuszczono do czynności prokuratorskich i oględzin miejsca katastrofy, nie doszło do ingerencji ze strony rosyjskiej? Czy w ogóle można powiedzieć, że kopie zapisów czarnych skrzynek są w stu procentach wiarygodne? Nie można. I nadal nie rozstrzygnięta, dla mnie jedna z kluczowych kwestii, jak to możliwe by samolot TU-154 spadający na ziemię,, w tych konkretnych okolicznościach uległ rozkawałkowaniu na drobne części?
Medialny aparat propagandowy i politycy „zamkniętego państwa” prowadzą tu swoją ulubioną grę: jeden krok w tył i dwa do przodu. Znakomita większość, podkreślam, znakomita większość ludzi kupuje ten kit. Niech będzie że 60-70% Polaków daje tylko przyzwolenie na te brednie. Jedni z przekonania do miłościwie panujących, inni z bezmyślności lub obojętności na całokształt, a jeszcze inni trochę ze strachu, bo lepiej żeby się nie wydało co było, bo jak się wyda, to dopiero będzie. „Panie! Daj Pan spokój, po co drążyć ten Smoleńsk?! I tak nie dojdą do prawdy.” Rzecznik panujących Pan Graś doskonale wie co robi, gdy mówi, że „to już im życia nie przywróci”. Wytworzyła się przedziwna symbioza pomiędzy zamkniętym państwem i nie mniej zamkniętym społeczeństwem. Zamknięte państwo wysyła zamkniętemu społeczeństwu codzienną porcję kitu, który zaspokaja po prostu ludziom raz dane im wyobrażenie o sobie samych i o Polsce: wy jesteście świetni, my jesteśmy też świetni, trzymajmy się razem, bo reszta to motłoch. Krok w tył i dwa do przodu. Obojętnie, czy chodzi o Smoleńsk, czy o Prokuratora Generalnego. We wszystkich kluczowych sprawach dla Polski, nie ma praktycznie udziału opozycji. Podniecanie się jakimiś rozgrywkami Tusk – Komorowski to przejaw zdziecinnienia. Mamy polityczny kartel, który zarządza majątkiem Polski i całym państwem, tak jak mu się to żywnie podoba.
Inne tematy w dziale Polityka